Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roland Garros. Radwańska, Janowicz i Przysiężny grają dalej

Huberd Zdankiewicz (Paryż), WoK
Jerzy Janowicz.
Jerzy Janowicz. EPA/YOAN VALAT
Łatwy początek Radwańskiej w Roland Garros. Wygrali również Michał Przysiężny i Jerzy Janowicz.

Paryż to zdecydowanie jedno z moich ulubionych miast -przyznała Agnieszka Radwańska po swoim zwycięstwie w pierwszej rundzie Roland Garros. Nasza najlepsza tenisistka była w poniedziałek w znakomitym humorze nie tylko dlatego, że rywalka nie zmusiła jej do wielkiego wysiłku. Pojedynek z Izraelką Shahar Peer nie trwał nawet godziny (dokładnie 57 minut), a siedząca na trybunach kortu imienia Suzanne Lenglen nieliczna grupka polskich kibiców nie musiała nawet przez chwilę obawiać się o końcowy rezultat. Zupełnie inaczej niż dzień wcześniej, gdy w tym samym miejscu dramatyczny bój (trzy godziny i 19 minut) stoczyły Urszula Radwańska i Venus Williams.

Tym razem wszystko było lekko, łatwo i przyjemnie (6:1, 6:1). Nawet pogoda się poprawiła, w poniedziałek dało się w końcu wysiedzieć na trybunach bez ciepłej kurtki. - Od wtorku znów ma padać, więc tym bardziej cieszę się, że mój mecz był dzisiaj. Zupełnie inaczej się gra, gdy kort jest mokry, a piłki ciężkie. Łatwiej wtedy o kontuzję. Jutro może sobie padać, ile chce - stwierdziła uśmiechnięta Radwańska.

- Powtórzymy Łukaszowi. Na pewno będzie ci wdzięczny -rzucił w odpowiedzi jeden z polskich reporterów. - No faktycznie - roześmiała się Agnieszka, bo tak się składa, że Kubot rozpocznie turniej jako ostatni z Polaków, wtorkowym pojedynkiem z Francuzem Maxime’em Teixeirą.

O meczu z Peer Polka mówiła niewiele. Nie bardzo było zresztą o czym. W pierwszym secie Isia szybko przełamała rywalkę, wyszła na prowadzenie 4:0 i nie pozwoliła już się dogonić. Podobnie wyglądał drugi, z tą tylko różnicą, że Peer trochę wcześniej zdołała ugrać honorowego gema. Obie tenisistki spotkały się po raz siódmy, a Radwańska poprawiła bilans na 4:3.
- Grałyśmy ostatnio ze sobą w lutym na FedCupie, ale to był zupełnie inny mecz, inna nawierzchnia. Dziś było całkiem dobrze, nie mogę na nic narzekać. Najważniejsze, że nie trwało tak długo, jak mecz Uli - żartowała Radwańska. Obecnych na konferencji prasowej dziennikarzy całkiem serio interesował jednak stan jej zdrowia. Polka od dawna narzekała na bolący bark. Właśnie z tego powodu wycofała się z poprzedzającego Roland Garros turnieju w Brukseli, w którym miała przecież bronić tytułu.

W meczu z Peer wystąpiła również z pokaźnych rozmiarów bandażem na prawym udzie. -To tak na wszelki wypadek. Nic poważnego, pachwina trochę mnie boli i wolałam nie ryzykować. Tydzień przerwy dobrze mi zrobił, jestem w stu procentach przygotowana do turnieju -uspokajała. - Z barkiem też już w miarę dobrze. Raz lepiej, raz gorzej. Gorzej zazwyczaj właśnie na mączce, ale da się z tym żyć. Chyba przywykłam do bólu - dodała z uśmiechem.
W kolejnej rundzie jej rywalką będzie Mallory Burdette, która pokonała w niedzielę 6:3, 6:4 Chorwatkę Donnę Vekić. Z 80. w rankingu WTA Amerykanką Polka jeszcze nie grała. - Szczerze mówiąc, niewiele o niej wiem. W zasadzie to nic - przyznała Agnieszka, dopytywana przez korespondenta jednej z amerykańskich gazet. -Wszystkiego dowiem się z Google’a - dodała ze śmiechem.

Znacznie więcej miała do powiedzenia o powodach, dla których lubi Paryż. To dość zaskakująca deklaracja, bo w poprzednich latach Radwańska wiele razy deklarowała, że… nie przepada za stolicą Francji. - Paryż zawsze lubiłam. Chodziło mi raczej o sam Roland Garros, który jest najsłabszym Wielkim Szlemem, jeśli chodzi o organizację. Prawdę mówiąc, nadal tak uważam. Dobrze, że nikt tego nie tłumaczy na angielski ani na francuski - roześmiała się Agnieszka, widząc miny dwóch pań z obsługi turnieju. - Paryż to miasto, w którym można wyjść z hotelu i po prostu się przejść, zniknąć w tłumie. Zapomnieć na chwilę o tenisie - tłumaczyła.

Wieczorem w pierwszej rundzie wygrali też Jerzy Janowicz i Michał Przysiężny. 22-letni łodzianin pokonał 7:6 (7-3), 7:5, 6:3 Hiszpana Alberta Ramosa i teraz zmierzy się z Holendrem Robi-nem Haase (66. w rankingu). Dolnoślązak Przysiężny (133. w rankingu) ograł z kolei Amerykanina Rhyne’a Williamsa 6:3, 6:7(5), 7:5, 7:5. W środę spotka się on z Francuzem Richardem Gasquetem, rozstawionym z numerem siódmym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska