Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownicy medyczni we Wrocławiu idą masowo na zwolnienia. Zamknięty SOR

Andrzej Zwoliński
Andrzej Zwoliński
Dolnośląski Szpital Specjalistyczny im Marciniaka we Wrocławiu.
Dolnośląski Szpital Specjalistyczny im Marciniaka we Wrocławiu. Tomasz Hołod / Polska Press
Z powodu zaostrzającego się protestu medyków, szpital imienia Marciniaka zamknął Szpitalny Oddział Ratunkowy. Co z pozostałymi placówkami? Gdzie są przewożeni pacjenci? Szczegóły poniżej!

AKTUALIZACJA 17:30

– SOR w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym Centrum Medycyny Ratunkowej im. T. Marciniaka we Wrocławiu zostanie dzisiaj, tj. 21 lipca od godz. 18 do odwołania całkowicie zamknięty ze względu na brak możliwości zachowania funkcjonalności oddziału ratunkowego - przyjmowania karetek pogotowia, śmigłowców LPR oraz pacjentów zgłaszających się samodzielnie do SOR-u. Sytuacja spowodowana jest nagłą absencją ponad połowy personelu medycznego - ratowników medyczny i pielęgniarek, stanowiących obsadę oddziału – informuje rzecznik marszałka województwa – Michał Nowakowski.

Pacjenci będą przewożeni do pozostałych Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych na terenie Wrocławia.

_ _ _ _ _ _ _

Tak od rana informowaliśmy o problemach w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym:

"Liczba naszych ludzi na zwolnieniach lekarskich rośnie od kilku dni, a to dopiero początek" - ostrzegali ratownicy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych na Dolnym Śląsku.

Przybierający na sile protest medyków częściowo sparaliżował pracę SOR-u we Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. Marciniaka we Wrocławiu. Placówka znacznie ograniczyła przyjmowanie pacjentów i próbuje się ratować, wysyłając na SOR personel z innych oddziałów.

"Z powodu braku pracowników połowa karetek w Marciniaku nie jest w stanie wyjeżdżać do pacjentów. Kolejny już dzień nie pojawia się tam w pracy około 15 ratowników medycznych, którzy poszli na zwolnienia lekarskie. Do tego dochodzą pielęgniarki i inni pracownicy tamtejszego SOR-u, w sumie połowa personelu" - mówi Tomasz Wyciszkiewicz przedstawiciel Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych w naszym regionie. - "Jesteśmy doprowadzeni do skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Półtora roku pracy w czasie pandemii w bardzo ciężkich warunkach wyczerpało nas całkowicie, a na to nałożyły się krzywdzące nas decyzje rządu. W tej sytuacji coraz więcej ludzi będzie się zwalniać z pracy z powodów problemów ze zdrowiem i przemęczenia".

W Marciniaku ratują się, przesuwając ludzi na SOR z innych oddziałów.

"Rzeczywiście z powodu braku około połowy personelu na naszym oddziale ratunkowym (25 osób na 60 zatrudnionych) musieliśmy się zwrócić do Centrum Zarządzania Kryzysowego, aby nie kierował do nas karetek pogotowia i helikopterów LPR – przyznaje w rozmowie z nami Agnieszka Czajkowska-Masternak, rzecznik prasowy szpitala przy Fieldorfa. - Mimo braku ludzi staramy się jednak przyjmować karetki i pacjentów. W środę przyjechało do nas 27 zespołów medycznych i przyjęliśmy blisko 100 pacjentów.

O tym, ze sytuacja w jednym z największych szpitali na Dolnym Śląsku jest trudna, ale stabilna przekonuje też Michał Nowakowski, rzecznik prasowy Marszałka Województwa Dolnośląskiego.

"Oddział ratunkowy funkcjonuje. Każdemu kto zgłosi się na SOR zostanie udzielona pomoc medyczna. SOR udziela pomocy na miejscu, działa również Centrum Urazowe dla Dzieci. Aby zachować funkcjonalność oddziału, ograniczono przyjmowanie pacjentów z karetek pogotowia, które kierowane są do pozostałych SOR-ów na terenie Wrocławia oraz wyłączono lądowisko Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jednakże, z uwagi na konieczność udzielania pomocy medycznej w sytuacjach ciężkich, karetki oraz LPR są przyjmowane. Dyrekcja szpitala kieruje do zabezpieczenia pracy na SOR-ze między innymi personel z innych oddziałów szpitala" – powiedział nam Nowakowski.

Urząd Marszałkowski informuje, że SOR-y w szpitalach wojewódzkich na Dolnym Śląsku (m.in. Szpitale Wojewódzkie w Legnicy i Jeleniej Górze), mimo zwiększonej absencji wśród personelu, funkcjonują normalnie. Nie wiadomo jednak, czy sytuacja z obsadą SOR-ów w najbliższych dniach nie pogorszy się. Protestujący ratownicy zapowiadają, ze liczba zwolnień chorobowych będzie rosła.

Przypomnijmy, protestujący ratownicy domagają się nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym oraz ustanowienia zawodu ratownika medycznego. Teraz ratownicy klasyfikowani są jako „inny zawód medyczny”. Protestujący domagają się aby kwota covidowego dodatku ministerialnego 1600 brutto dla ratowników, którą dostawali do końca czerwca, została teraz wliczona do podstawy ich wynagrodzeń. Ratownicy postulują też, by zatrudniano ich na umowy o pracę i nie chcą pracować już na kontraktach bez żadnych przywilejów. Minimalne wynagrodzenie zasadnicze - według ich propozycji - miałoby wynieść co najmniej 4600 złotych brutto. Chcą też by do tej kwoty były doliczane premie, nagrody i dodatki za prace w święta i w nocy. Teraz ich średnie miesięczne wynagrodzenie to około 3200-3600 złotych brutto. Jak na razie ich postulaty - jak twierdzą - pozostają bez odzewu ze strony resortu zdrowia.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska