Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przylądek Nadziei wciąż czeka na przeprowadzkę. Przekroczono "absolutny deadline"

Agata Grzelińska
Była wielka feta na otwarciu i wyznaczony na 28 września termin przewiezienia dzieci ze starej kliniki. Wcześniej wielokrotnie chwalono się nowym miejscem dla chorych dzieci. Dziś nie wiadomo, kiedy będzie przeprowadzka
Była wielka feta na otwarciu i wyznaczony na 28 września termin przewiezienia dzieci ze starej kliniki. Wcześniej wielokrotnie chwalono się nowym miejscem dla chorych dzieci. Dziś nie wiadomo, kiedy będzie przeprowadzka Polska Press Grupa
Piękny, supernowoczesny budynek przy ul. Borowskiej już stoi, ale wciąż jest pusty. Gdy 7 września z pompą otwierano Przylądek Nadziei - nową siedzibę Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej, prof. Alicja Chybicka, szefowa tej placówki, zapowiadała, że mali pacjenci zostaną tam przewiezieni w ciągu 21 dni, czyli do 28 września. Użyła nawet określenia, że ta data to „absolutny deadline”.

- Mamy pod opieką około dwóch tysięcy pacjentów. Te dzieci, które mają się zgłosić na kontrolę w październiku, są poinformowane, by zgłaszały się już do Przylądka przy ul. Borowskiej - zapowiadała pani profesor.

Dzieci, które leczono w starej, popadającej w ruinę klinice przy ul. Bujwida i 7 września przyszły na otwarcie Przylądka Nadziei, były zachwycone nowym szpitalem. Ich rodzice również.

Tymczasem dobiega końca październik, a mali pacjenci wciąż leżą w ponurym, starym szpitalu z ciasnymi, ciemnymi korytarzami, odpadającymi rurami i widokiem na cmentarz. Do nowej placówki jeszcze nie pojadą. Jak długo? Nie wia-domo.

Klinika, która w starym budynku przy ul. Bujwida działała w strukturach Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 we Wrocławiu, po przeniesieniu do Przylądka Nadziei przy ul. Borowskiej stanie się częścią Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Na razie o jej losach, a więc także o terminie przeprowadzki, bezpośrednio decyduje rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Marek Ziętek. Opóźnienia tłumaczy rzeczniczka uczelni Monika Maziak.

- To, że dzieci jeszcze nie ma w Przylądku Nadziei, wynika z procedur. Przekazywane jest mnóstwo sprzętu, który musi być najpierw zaksięgowany, a potem zewidencjonowany w bazie szpitala. Równolegle trwają procedury akredytacyjne, bez których nie można wystąpić o kontrakt do NFZ - wyjaśnia Monika Maziak. - Poza tym personel szpitala szkoli się z obsługi nowego sprzętu. Nikt nie przewiezie tam dzieci, dopóki wszystko nie będzie po kilka razy sprawdzone, przetestowane.

Trwają też odbiory komisji, m.in. z Poltransplantu i Banku Komórek Krwiotwórczych.

Kolejna sprawa to drobne poprawki budowlane. Czy wobec tego nie pospieszono się z otwarciem? Monika Maziak tłumaczy, że trzeba było otworzyć Przylądek Nadziei, aby ruszyć z procedurami.

Kiedy więc szpital będzie gotowy na przyjecie dzieci?

- Nie podam dziś konkretnego terminu przeprowadzki, ale na pewno dzieci trafią tam przed końcem roku - mówi rzeczniczka Uniwersytetu Medycznego. - Priorytetem nie jest termin, a bezpieczeństwo małych pacjentów. Rektor powiedział, że nie przewiezie tam dzieci, dopóki nie będzie w stu procentach pewny, że szpital jest gotowy na ich przyjęcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska