Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przychodnie chcą karać pacjentów za nieodwołane wizyty

Anna Gabińska
Beata Przybyłko, mama 4-miesięcznej Julii: - Gdy nie mogę przyjść na wizytę, odwołuję ją
Beata Przybyłko, mama 4-miesięcznej Julii: - Gdy nie mogę przyjść na wizytę, odwołuję ją Janusz Wójtowicz
Co trzeci pacjent zarejestrowany do lekarza we Wrocławiu nie stawia się na wizytę. I nie odwołuje jej. Inni mogliby przesunąć się w kolejce do przodu choćby o kilka dni, ale muszą czekać, podobnie jak lekarze.

- Rocznie przyjmujemy w naszych przychodniach ponad sto tysięcy pacjentów, a niezrealizowanych wizyt mamy ok. 30 tysięcy - oblicza Piotr Nowicki, wicedyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. I denerwuje się, że obowiązujące przepisy nie pozwalają nic z tym zrobić. - Ale gdy wprowadzimy system rejestracji internetowej, będę lobbował za tym, by za niestawienie się bez odwołania wizyty taki niefrasobliwy pacjent płacił karę - zapowiada.

Tak jest na przykład w Kanadzie. Pielęgniarka dzwoni 24 godziny przed umówioną wizytą, by ją potwierdzić. Jeśli pacjent mówi, że przyjdzie, a potem nie pojawi się u lekarza, to płaci towarzystwu ubezpieczeniowemu określoną kwotę. Natomiast gdy pielęgniarka z jakiegoś powodu nie zadzwoni, kara nie obowiązuje.

- Będziemy zastanawiali się nad systemem kar, jeśli problem faktycznie jest tak poważny - zapewnia Piotr Olechno, rzecznik prasowy ministra zdrowia. Zachęca, by dyrektorzy przychodni zgłaszali resortowi, jaka jest skala zjawiska.

Tłumaczy, że sytuację powinny od stycznia poprawić nowe przepisy. Rejestracja u kardiologa czy endokrynologa będzie dochodziła do NFZ z PESELEM pacjenta. Gdy urzędnicy zorientują się, że czeka on w kilku kolejkach, zostawią go tylko w najkrótszej. W ten sposób zaczną zwalniać się miejsca dla innych chorych.

Kolejki powinny się skrócić do endokrynologa, kardiologa, hematologa, neurochirurga, chirurga ręki, specjalisty od rehabilitacji oraz chorób naczyń. Wszędzie tam nie zapiszesz się już do dwóch lub więcej kolejek. To samo dotyczy tych, którzy cudem zdobyli więcej niż jedno skierowanie, i czekają na wolne łóżko w kilku szpitalach na oddziałach: reumatologicznym, chirurgii plastycznej, endokrynologicznym czy alergologicznym.

Już teraz szpitale zgłaszają z PESELEM pacjentów do wszczepienia endoprotezy biodra i kolana, a także operacji zaćmy.

- Po PESELACH możemy dojść w naszej bazie, czy ktoś nie zapisał się w kilku miejscach. Jeśli tak, to pytamy listownie, na którą kolejkę się decyduje. Jeśli nie dostajemy odpowiedzi, zostawiamy go w jednej, krótszej - opowiada Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ.

To działa. W jednym z jeleniogórskich szpitali skrócono w ten sposób kolejkę do endoprotez z 10 lat do 2 lat. - W przypadku endoprotez i zaćmy w ciągu pół roku zwolniło się 500 miejsc na kilkadziesiąt tysięcy oczekujących w skali Dolnego Śląska - dodaje Joanna Mierzwińska.

Nowe rozporządzenie powinno zatem załatwić sprawę blokowania kilku miejsc przez pacjentów, którzy dostali - choć nie powinni - więcej niż jedno skierowanie do specjalisty. A co z tymi, którzy czekają w kolejce, ale znajdą wcześniejszy termin prywatnie? We wrocławskich przychodniach usłyszeliśmy, że to istna plaga.

Do przychodni w Akademickim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu przy ul. Borowskiej nie przychodzi na umówione spotkanie i nie uprzedza o tym co trzeci pacjent. Do przychodni przy ul. Dobrzyńskiej - co 4.-6.

- Im dłuższy termin oczekiwania, tym większe prawdopodobieństwo, że chory nie stawi się na wizytę - opowiada Maciej Sokołowski, dyrektor przychodni. Tam sprawa rozwiązana jest tak, że rejestratorki zapisują codziennie o 2-3 osoby więcej. Do przychodni w Akademickim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej nie przychodzi co trzeci zarejestrowany. Wicedyrektor szpitala Piotr Nowicki nie kryje, że jest za tym, by karać finansowo pacjentów za blokowanie miejsca do lekarza. - W Niemczech ten system się sprawdza - podkreśla. Dlaczego pacjenci nie odwołują wizyt? Zazwyczaj twierdzą, że nie mają cierpliwości, bo numer rejestracji jest wiecznie zajęty. - Ja czasem próbuję i 45 minut, zanim się połączę, ale zawsze dzwonię, gdy nie mogę przyjść - mówi Beata Przybyłko, którą spotkaliśmy w przychodni przy ul. Dobrzyńskiej. Przychodnia przy Łowieckiej firmy EMC Instytut Medyczny uruchomiła call-center, by obdzwaniać pacjentów.

- To dla nas ważne, bo zaburza się czas pracy specjalistów i wykorzystanie sprzętu - przyznaje Józef Juros, dyrektor generalny spółki.

Potwierdza to przychodnia Dolmed przy ul. Legnickiej. - Wizyty odwołują najczęściej pacjenci komercyjni, z NFZ rzadko - mówi Katarzyna Uziębło z Dolmedu.

Zaś wicedyrektor ASP Piotr Nowicki mówi, że szpitala nie stać, by dzwonić do każdego pacjenta z przypomnieniem, bo rocznie obsługuje aż 100 tys. osób.

Metody prywatnych

Prywatne przychodnie też walczą z nieprzychodzącymi pacjentami. Aby temu zapobiec:
- wysyłają przypominającego esemesa, na który można odpisać, że się nie przyjdzie do lekarza,
- rejestratorki dzwonią, gdy zbliża się termin i przypominają o nim,
- jeśli przy rejestracji internetowej pacjent dwukrotne nie zgłosi się w ciągu dwóch miesięcy, to następnym razem musi zadzwonić lub przyjść osobiście do rejestracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska