Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Martyna Pajączek: Miedź stać na ekstraklasę

Paweł Witkowski
Fot. Krzysztof Wiktor
- Od prezesów innych klubów często mogę usłyszeć: "Martynka, Ty taka niegościnna jesteś", bo niełatwo jest wygrać z Miedzią w Legnicy. Odpowiadam, że przecież to nie ja tam po boisku biegałam - mówi w wywiadzie z "Gazetą Wrocławską" Martyna Pajączek. Prezes I-ligowej Miedzi Legnica i pierwsza kobieta we władzach PZPN-u.

Komisja rewizyjna to groźnie kojarząca się nazwa. Wzbudzacie niepokój we władzach związku?
Myślę, że tak groźni nie będziemy (śmiech). Chodzi o to, żeby pomóc unikać błędów. Oczywiście, nasze kompetencje są takie, że jeśli zauważymy jakieś nieprawidłowości, to będziemy występować do zarządu z właściwymi wnioskami. Mamy odpowiednie narzędzia. Podobną rolę pełnią komisje rady nadzorczej w spółkach. To taki organ doradczo-kontrolny. Przede wszystkim do naszych zadań należy nadzór i kontrola działań zarządu. Zatem będziemy przeglądać wszelką dokumentację. Mamy pomagać zarządowi. Każdy może popełnić błąd, podjąć niewłaściwą decyzję. Jeśli druga para oczu spojrzy na sprawę, to może znajdzie coś niepokojącego. Każdy z nas ma duże doświadczenie, i to w różnych obszarach. Przekrój zawodowy ludzi, którzy zajmują się piłką, jest ogromny. Będziemy sprawdzać, czy zarząd skutecznie proceduje. Marzy mi się, żeby w piłce już nikt nie używał słowa działacz. Tu mają być menedżerowie, ludzie rozumiejący zasady funkcjonowania spółek prawa handlowego. Wiedzą co to planowanie, budżet, obszary kompetencji, zarządzanie. A nie ludzie "robiący piłkę" na zasadzie: "dziś mecz to może ktoś przyjdzie", "wystarczy lub nie wystarczy". Gdy się tak mówi to wiadomo, że nie wystarczy.

Jak będzie wyglądała praca w komisji?
Nasza komisja jest dopiero po spotkaniu organizacyjnym. Ukonstytuowaliśmy się, wybraliśmy przewodniczącego. Omówiliśmy model pracy, który do tej pory był przestrzegany, ale więcej będę mogła powiedzieć po pierwszym spotkaniu - wtedy będzie jasne, jak będziemy sobie organizować naszą pracę. Czy ten model będzie podobny? Myślę, że niekoniecznie. Powstało parę nowych pomysłów. Np. taki, by komisja spotykała się przy okazji zebrań zarządu. Zakładam, że nowe władze związku będą chciały dużo zmieniać. To nie będzie kontynuacja pracy, tylko budowa wszystkiego od samego początku. Znam to z przykładu Miedzi. Zupełnie inaczej pracują niektórzy koledzy z innych klubów, którzy w nich po prostu zarządzają i zmagają się z codziennością. U nas zaczynaliśmy od podstaw. Musieliśmy najpierw wymyślić wiele różnych rozwiązań, a potem je wdrożyć. Podobnie jest w PZPN. Uważam, że im więcej osób będzie aktywnie zaangażowanych w tę sprawę, tym lepiej. Wydaje mi się, że nasza komisja nudzić się nie będzie.

Klub ma przyciągać uwagę nie tylko na 90 minut raz w tygodniu. Ma funkcjonować codziennie i każdy ma sobie znaleźć coś atrakcyjnego przy nim. Nie tylko fani, czy przyszli piłkarze. To ma być mężczyzna, chłopiec, kobieta, a nawet mała dziewczynka

Jak znalazła się Pani w piłce nożnej?
Wcześniej pełniłam rolę dyrektora ds. marketingu w firmie DSA Financial Group SA. Gdy jej właściciel - pan Andrzej Dadełło zdecydował się zaangażować w Miedź, potrzebował menedżera, który ten klub by zbudował. I tak sobie wymyślił (uśmiech), że ja będę odpowiednim kandydatem, aby to specyficzne przedsiębiorstwo zorganizować. W biznesie pracowałam też w innych obszarach. Przyznam, że piłka nożna jest bardzo wyjątkowym. Wcześniej pracowałam w szachowej Polonii Wrocław. Tam udzielałam się bardziej jako marketingowiec. Piłka to coś, co uzależnia. Też mocno przeżywam to, co dzieje się na boisku. U mnie w domu największym kibicem była matka. Może dzięki niej tak polubiłam futbol. Przeżywam spotkania w sposób ekstremalny. Po 90 minutach meczu bolą mnie nogi, jakbym sama po tym boisku biegała. Zawsze staram się być na meczach. U siebie i na wyjeździe. Nie chcę w nieznane wysyłać drużyny zamkniętej w kapsule. Po pojedynku staram się pogratulować albo... raczej staram się gratulować (śmiech).

Na półmetku rozgrywek, Miedź dołączyła do czołówki. Podejmiecie rękawicę i włączycie się do walki o awans, zimą będą wzmocnienia?
Jesteśmy beniaminkiem i trzeba mierzyć siły na zamiary. Moim zdaniem jak na nowicjusza spisujemy się bardzo dobrze. Czy planujemy wzmocnienia? Wydaje mi się, że zespół mamy dość silny, ale korekty należy wprowadzać zawsze... Do Miedzi weszliśmy ze strategią długofalową. Nie chodziło o to, by coś zrobić, upajać się sukcesem i zapomnieć. W tej chwili szkolenie młodzieży jest naszym oczkiem w głowie. Oczywiście, zależy nam na awansie. I liga jest niewygodną klasą rozgrywkową, w której nikt za długo nie chce siedzieć. To taka brzydsza siostra ekstraklasy. Potrzebne są już duże nakłady finansowe, a zyski jeszcze są niewielkie. Potrzeba czasu, by z I ligi zrobić lepszy produkt, bo ma do tego warunki. Nad czym zresztą pracujemy na zebraniach z kolegami i... koleżankami z innych klubów. Opinie kibiców są takie, że dobrze ogląda się te rozgrywki, a to jest dobry fundament pod budowę atrakcyjnego projektu.

Coś jest w tym stwierdzeniu - kobiety podchodzą bardziej marketingowo do prowadzenia klubu

Miedź stać na ekstraklasę? Co z oświetleniem, wymogami licencyjnymi...
Tak, stać nas na ekstraklasę. Klub staraliśmy się budować profesjonalnie, by mógł sobie poradzić w wyższych klasach rozgrywkowych. Oczywiście w przypadku awansu będzie potrzebne większe wsparcie. Prawdopodobnie już późną wiosną mecze Miedzi będziemy mogli rozgrywać przy sztucznym oświetleniu.

W I lidze jest głośno zarówno o Warcie, jak i Miedzi. To dowód, że kobiety lepiej znają się na marketingu sportowym?
Coś jest w tym stwierdzeniu, choć przypadki Warty i Miedzi znacznie się różnią. Kobiety podchodzą bardziej marketingowo do prowadzenia klubu. Na moim przykładzie: chciałam, by Miedź była takim Panem Tadeuszem w "Panu Tadeuszu". Postacią, wokół której dzieje się wiele rzeczy, ale wcale nie jest najbardziej widoczną. Klub ma przyciągać uwagę nie tylko na 90 minut raz w tygodniu. Ma funkcjonować codziennie, przez cały rok. Każdy ma sobie znaleźć coś atrakcyjnego przy Miedzi, nie tylko fani, czy przyszli piłkarze. To ma być mężczyzna, chłopiec, kobieta, a nawet mała dziewczynka. Stąd szerokie spectrum obranych przez nas działań. Miedź jest w tej chwili zaangażowana w kilka ciekawych projektów, działa też charytatywnie. Piłkarze pojawiają się w przedszkolach, prowadzą akcje dotyczące bezpieczeństwa na drogach, itp.

A jest rywalizacja między paniami prezeskami?
W I lidze jest trochę kobiet. Izabela Pyżalska w Warcie, prezesem Zawiszy jest Anita Osuch - żona Radosława, właściciela klubu. W Niecieczy z kolei - Dorota Witkowska. Znamy się, spotykamy, ale nie ma to przełożenia na boisko. Sądzę, że poszczególne mecze mają większą wartość dla szkoleniowców, czy zawodników i ich ambicji. Np. w starcie z Wartą na pewno było ważne dla trenera Baniaka, który właśnie stamtąd do nas przyszedł.

Czyli nie było specjalnych premii za to 5:2?
Nie, absolutnie. Mecze rozgrywamy po to, by wygrywać. Mam nadzieję, że w niedzielę z Dolkanem też zwyciężymy. Mimo że prezesa Jerzego Szczęsnego z Dolkana Ząbki znam i lubię... Swoją drogą, od prezesów innych klubów często mogę usłyszeć: "Martynka, Ty taka niegościnna jesteś", bo niełatwo jest wygrać z Miedzią w Legnicy. Odpowiadam, że przecież to nie ja tam po boisku biegałam.

Nie czuje się Pani nieco dyskryminowana przez panów prezesów?
Podczas wyborów prezesi to mnie wystawili na swojego kandydata, więc chyba współpracuje nam się dobrze. Nasze spotkania, to spotkania czysto menedżerskie. Choć nie da się uniknąć przejścia do tematów piłkarskich w rozmowach. Jednak ja też w nich z przyjemnością uczestniczę.

Na frekwencję na meczach raczej nie możecie narzekać. Jednak piłkarskie trybuny nie kojarzą się z bezpieczeństwem. Jak przekonać rodzica, aby na stadion zabrali dzieci?
Jeśli na mecze będą przychodzić tylko fanatycy, to spora część trybun będzie świecić pustkami. A chyba w interesie wszystkich jest, by obiekt był wypełniony. Trzeba znaleźć porozumienie, aby sobie pomagać, a nie przeszkadzać. Dużą zasługą poprawienia frekwencji na meczach Miedzi są sami legniccy kibice. Potrafili przemyśleć pewne sprawy. To dowód na to, że dialog z kibicami jednak należy prowadzić. Oni przecież nie chcą robić wszystkim na złość. I w Legnicy na stadionie jest bezpiecznie.

Nie jest Pani typem prezesa, który wpływa na personalne decyzje trenera?
Nie chciałabym, żeby mi trener mówił jak prowadzić klub, a on na pewno też by nie chciał wysłuchiwać, jak prowadzić zespół. Staram się otaczać najlepszymi i mamy całkowite zaufanie do ich kompetencji. Choć czasem zdarzy się też sytuacja, że trener zapyta blondynkę o radę, niekoniecznie w temacie taktyki meczowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska