Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postawmy pomnik polskim piłkarzom

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak
Mam nadzieję, że jestem pierwszym rzucającym ten pomysł. Powodów jest kilka, a nawet bez liku.

Powód pierwszy i zasadniczy - jesteśmy fantastycznym narodem, który najbardziej ze wszystkiego kocha klęski. Zważcie. Każdy nasz sukces jest z góry podejrzany. Każda propaganda sukcesu traktowana jest z obrzydzeniem. Natomiast klęska? O, tu wykazujemy się nadzwyczajnymi osiągnięciami. Czy to w gospodarce, czy w polityce, że nie wspomnę o naszej świetlanej historii, która dostarcza przykładów gigantycznych.

Kiedy więc po przesławnym laniu… W tym miejscu muszę coś wyjaśnić. Napisałem przed tygodniem o "laniu na maślickim polu". Jeden z internautów zwrócił mi uwagę na coś, co od dawna wiadomo, że stadion nie znajduje się na Maślicach, tylko na Pilczycach. Przepraszam, nie pochodzę z Wrocławia, jego geografia jest dla mnie ciągle zbyt skomplikowana. Zajrzałem na stronę osiedla Maślice. Tam stadionem się chwalą jako swoim, więc myślałem… Przepraszam.

Kiedy więc po przesławnym laniu przeczytałem, że w jakimś sondażu 72 proc. ocenia, co tu kryć, skandaliczną, wręcz beznadziejną grę naszych piłkarzy na Euro bardzo dobrze. Kiedy wysłuchałem setek przyśpiewek o tym, że "nic się nie stało", wybrzmiewanych na melodię "Guantanamery" (dlaczego na nią?). Kiedy wreszcie obejrzałem, jakie wspaniałe pożegnanie zgotowali kibice w Warszawie reprezentacji Polski, zamiast, jak skromnie powiedział "filar" polskiej obrony, "nakopać nam do dupy", wiedziałem, że tylko pomnik może spełnić nasze wszystkie oczekiwania. Nie mówiąc o tym, że na pewno odczaruje 30 lat bądź to nieobecności na wielkich imprezach, bądź też najkrótszej z możliwych wizyty na tychże. Otwarcie, wszystko, honor.

Te trzy słowa można wyryć na cokole, który uroczyście, tuż po zakończeniu (kolejną klęską) eliminacji na brazylijski mundial, odsłońmy w pilczyckiej dziurze koło stadionu, który był świadkiem zwycięskiej porażki. Nie pierwszej zresztą. Jak wyglądały mecze Śląska czy reprezentacji z Włochami, przemilczę, choć nie powinienem, bo przecież i te klęski przyniosły nam wiele radości.

Oczami wyobraźni widzę więc ten wielki cokół (bo dziura przecież równie wielka) i na nim 22 piłkarzy trzymających nad głowami ogromny biało-czerwony szalik ze złotym napisem "Polacy, nic się nie stało!". Obok piłkarzy skromnie stoi trener III tysiąclecia. Paradoksalnie, nie widzę na cokole ani skrawka miejsca dla prezesa PZPN-u, choć i jego zasługi dla piłkarskiej chwały nie powinny pozostać zapomniane. Może więc kapitan reprezentacji, zamiast jakiegoś bezsensownego pucharu, trzymałby w dłoniach uniesione wysoko (ale trochę niżej niż szalik) alabastrowe popiersie prezesa?

Zastanówmy się, ileż to wspaniałych przegranych ponieśliśmy w minionych 30 latach. Niemal co miesiąc znajdziemy jakiś dzień, w którym przed laty zanotowaliśmy rewelacyjną klęskę czy choćby zwycięski remis. Czyż to nie powód do złożenia kwiatów, kwiecistych przemówień i podniosłych "guantanamer" wyryczanych przez tysiące zgromadzonych kibiców, ale również przez przeciętnych zjadaczy chleba, którym nic tak nie gwarantuje powszechnej szczęśliwości, jak kolejny przegrany mecz.

"Z biednymi tej ziemi
Chcę dzielić moje szczęście
Z biednymi tej ziemi
Chcę dzielić moje szczęście
Strumyk górski cieszy mnie bardziej niż morze. Guantanamera
Guajira Guantanamera…".


CZYTASZ NAS REGULARNIE? TWOJE ZDANIE JEST DLA NAS BARDZO WAŻNE! WYPEŁNIJ KRÓTKĄ ANKIETĘ - MOŻESZ WYGRAĆ iPADA!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska