Za rzecz normalną zwykło się przyjmować, że nie zwrócą one klientom 100% wpłat, i że zostawią tych, którzy już wyjechali, bez opłaconych hoteli, bez powrotnych biletów, bez najmniejszych szans na wykorzystanie wymarzonego urlopu pod wymarzonym słońcem nad zamorską plażą. Każdy wyjazd z kraju okazuje się ryzykiem bez gwarancji, przypomina bardziej ruską ruletkę, że - a nuż! Może nam się powiedzie.
Rodzina - małżeństwo z dwuletnią córeczką - żyła zapewne w nielichym stresie w związku z wyjazdem zaplanowanym w lipcu do Grecji. Nie przeczuwała, że dopadnie ich cios z tej strony, z której zupełnie go się nie spodziewano. Oto na samym progu sezonu urlopowego zmieniono przepisy paszportowe przewidziane dla dzieci. Okazało się, że tego paszportu nie ma ich córeczka, z którą wymarzyli sobie wspólny wyjazd, żeby wreszcie spędzić z dzieckiem całe dni od rana po wieczór. To miały być piękne wczasy.
Zatem musiał to być straszny szok dla nich, żyjących od tygodni w stresie, czy ich biuro podróży nie wytnie im jakiegoś numeru (a media informowały każdego dnia o kolejnej katastrofie turystów wypędzanych z zagranicznych kurortów, bo za ich pobyt nie wpłynęły z kraju żadne opłaty). Wystrychnięci na dudka przez naciągaczy, przeżywali istny koszmar, nawet jeśli w kraju organizowano dla nich powrót, nie mieli co liczyć na zwrot wpłaconych do biur opłat. Urlop okazywał się upiornym przeżyciem, stresem i poczuciem krzywdy. Ale nikt jakoś nie wzywał policji do natychmiastowego ścigania oszustów i naciągaczy, nikt nie domagał się pięciu lat paki za zmarnowanie urlopu tysiącom ludzi, którzy cały rok ciułali grosz-do grosza, żeby sobie w końcu zafundować wymarzoną podróż w świat.
Natomiast w telewizji rozszalała się burza, żeby natychmiast wtrącić za kraty na pięć lat małżeństwo zaszokowane w porcie lotniczym w Pyrzowicach faktem, że nie wolno im jechać z dzieckiem, bo dziecko nie ma paszportu, a urzędnicze głowy do pozłoty wprowadzając zmiany w przepisach na progu sezonu urlopowego nie zadbały o jakiś formularz zastępczy na tego rodzaju sytuację, która jak grom z jasnego nieba spadła teraz na głowy małżonków.
Nie mieli nawet czasu do namysłu. Trzeba się było natychmiast odprawić, nie mogli sobie pozwolić na zmarnowanie biletów i opłat za pobyt, nie każdego w tym kraju stać na wyrzucanie w błoto pieniędzy. Dziecko należało odwieźć do dziadków. I mąż i żona rzucili się do telefonów, żeby prosić o pomoc któregoś ze znajomych czy kogoś z rodziny, szczęśliwie okazało się, że za kwadrans miał zgłosić się i przyjaciel ojca i kuzynka żony, żeby zabrać stąd dziewczynkę do dziadków. Ale obsługa portu lotniczego nie czekała nawet kwadrans na ich przybycie po dziecko. Natychmiast zawiadomiła policję. Rozpętało się piekło. A mediom, w to graj!
Bo dziewczynka zapłakała. Ale - kiedy matka wyrywa dziecko z pościeli i prowadzi je do przedszkola, czy dziecko nigdy wtedy nie płacze? Czy wzywa się wtedy policję i grozi matce więzieniem za to, że wolała pójść do pracy i zostawiła płaczące dziecko obcym ludziom z przedszkola?
Rodzice zostawili dziewczynkę na kwadrans w stoisku informacyjnym portu lotniczego, skąd za chwilę miała z przybyłą opiekunką pojechać do dziadków. Dziecko płakało chwilę, uspokoiło się na widok opiekunki, którą znało. Czy to powód do wzywania policji, do ścigania zaocznego na zagranicznych wczasach rodziców, już i tak zestresowanych, że nie są razem z dzieckiem.
Ludzie, co z was za ludzie! Czy oni to dziecko porzucili na ruchomych schodach? Zawlekli do podziemi? Ukryli w toalecie? Chyłkiem wymknęli się nie zostawiając nawet adresu i imienia dziecka? Nie. Ich winą, że przegapili formalności, zmianę przepisów wprowadzoną tak jakoś chyłkiem, tuż na progu urlopowego sezonu, która mogła ujść uwadze w powszechnym zamęcie wywołanym przez oszustwa biur podróży, którym w naszym kraju - od lat! żyje się tak dostatnio, tak bezczelnie, że już nie dziwi iż nie brakuje kolejnych chętnych do działań na tym polu, gdzie nieomal bezkarnie można się obłowić na tłumie ufnych turystów garnących się do podróżowania latem. Oni - nietykalni. Ale - zamiast nich-można dorwać małżeństwo, które w krytycznym momencie, naglone porą odlotu poprosiło obsługę portu lotniczego, żeby przez kwadrans zajęła się małą, po którą już -już jedzie ktoś przez nich poproszony o przysługę. No więc - huzia na nich! Tutaj nie świadczy się ludzkich przysług !
Więc na stos!
Urszula Kozioł jest wrocławską poetką, felietonistką i prozaiczką
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?