18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokłócimy się po świętach. Teraz świętujmy!

Anna Gabińska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. Tomasz Hołod
Z prof. Dariuszem Dolińskim ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu rozmawia Anna Gabińska

Wigilia w zakładzie pracy, gdzie niekoniecznie lubimy wszystkich kolegów, życzenia dostawane mejlem od obcych ludzi, reklamy w sklepach i piosenki w radiu. Można mieć dosyć Bożego Narodzenia już przed pierwszą gwiazdką!
Tak, my, Polacy, zaczynamy już narzekać nawet na święta, choć bardzo długo akurat od tego się powstrzymywaliśmy.

To dlaczego zaczęliśmy?
Widocznie i tego mamy dosyć. Narzekanie jest w naszej kulturze od kilku wieków. Może to się bierze z naszej trudnej historii, może klimatu. Narzekanie ma trzy podstawowe funkcje: tożsamowościową, egotystyczną (tj. podbudowującą naszą wartość w naszych własnych oczach) i autoprezentacyjną (tj. podbudowującą naszą wartość w oczach innych). Tożsamowościowa ma za zadanie zidentyfikować nas z tymi, którzy podobnie widzą świat. Znajomy narzeka, ja narzekam - mamy o czym rozmawiać, dobrze się czujemy w swoim towarzystwie. Egotystyczna: bronimy swojej samooceny. Kupiłem brzydką choinkę, bo wszystkie ładne pojechały za granicę. Skąd miałem wziąć ładną? A wartość w oczach innych możemy podbudować stawianiem wysokich wymagań. Byle czego na prezent nie wybierzemy, będziemy szukać długo, bo lubimy wysokie standardy. Może mamy na to fundusze, może nasz status społeczny nam każe tak postępować.

Na mejle z życzeniami od nieznajomych ludzi też nie powinniśmy narzekać?
Odbieranie masy wiadomości, mejlowych czy SMS-owych, nawet przyjemnych, od osób nam nieznanych może faktycznie sprawić, że poczujemy się zagubieni. Życzenia powinny mieć charakter prywatny, a nawet intymny. Na to ponarzekałby nawet przedstawiciel innej europejskiej nacji.

Część rodaków jednak próbuje na modłę iście zachodnią odejść od tradycji polskiego świętowania w gronie rodzinnym, przy stole zastawionym 12 potrawami, najczęściej własnoręcznie przygotowanymi przez gospodynię. Wychodzimy na wigilię do restauracji, jedziemy na narty, na plażę na Bali.
Ponieważ nareszcie stać nas na to. Do tej pory byliśmy tak biednym społeczeństwem, że tradycyjny model spędzania świąt był dla nas jedynym możliwym. Jednocześnie najczęściej był okupiony katorgą kobiet. Na nich spoczywało posprzątanie domu, zrobienie zakupów i przygotowanie 12 najróżniejszych potraw. Często siadały do świątecznej kolacji wymęczone i miały wszystkiego dosyć. Pewnie, że szkoda tego sympatycznego polskiego zwyczaju jedzenia wigilii w gronie rodzinnym. Zwłaszcza dzieci miały z tego frajdę: świąteczny biały obrus, inne niż na co dzień jedzenie, obowiązkowo muszą być prezenty, pojawia się dowcipny, rzadko widywany wujek. Jednak dla gospodarzy to często męka.

To jak Wigilię przeżyć rodzinnie, nie zarzynając się?
Można się umówić, że goście przyniosą po jednej potrawie. Można zredukować liczbę potraw, zaliczając do nich chleb i sól. Prawda przecież jest taka, że często przy próbowaniu szóstej siedzimy już na pierwszej i nie dajemy rady nic w siebie więcej wcisnąć. Proponowałbym po prostu ucywilizować i zracjonalizować ten nasz piękny zwyczaj.

A jeśli chcielibyśmy komuś z rodziny wygarnąć, co nam leży na wątrobie - zrobić to przy stole świątecznym, wcześniej czy później?
Nie jest dobrym pomysłem skorzystać z pierwszego lub drugiego dnia świąt, gdy biesiadujemy z alkoholem i stwierdzić: teraz, bo "biez połlitra nie rozbieriosz". Umówmy się, że spotkamy się, by porozmawiać i rozwiązać konflikt po świętach, może nawet po Nowym Roku. Przy świątecznym stole zaraz będziemy próbowali kogoś powołać na sędziego. - Zenek, a co ty o tym myślisz? - zagadamy do kuzyna, który nie ma ochoty nas rozsądzać. Cały rok czekał, by zjeść karpia po żydowsku, bo nikt inny go tak dobrze nie robi, jak gospodyni na święta.

Jeśli święta są nie po to, by się denerwować, to po co?
W każdej kulturze powinny być miłą przerwą w monotonii dnia codziennego. To okazja do spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Nawet jeśli mamy na to średnią ochotę, spotkajmy się, bo to dobrze nam zrobi. Najpierw będziemy się uśmiechać może nieco sztucznie, ale potem ten uśmiech zmieni się w bardziej szczery, bo nikt z nas nie lubi być hipokrytą. I poczujemy się lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska