Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróżnik z własnym programem artystycznym. Rozmowa z Jarkiem Śmietaną

Małgorzata Matuszewska
Marta Ignatowicz

Kiedy Pan pierwszy raz wziął do ręki gitarę?
Miałem 12 lat, kiedy zacząłem grać, na początku oczywiście amatorsko. Słuchałem radia: niesamowitego Willisa Conovera i Głosu Ameryki. To był czas ekspansji zespołów brytyjskich: The Animals, The Rolling Stones. Tego się słuchało z wypiekami na twarzy. Jak pewnie wszyscy chłopcy, grałem i próbowałem ich naśladować. Kopiowałem The Shadows, to był gitarowa muzyka, która mi się podobała.

Skąd Pan miał gitarę?
Pierwszą kupiła mi babcia. Sam zapisałem się do szkoły muzycznej do klasy gitary klasycznej, bo innych rodzajów jeszcze wtedy nie było. Zakładałem amatorskie zespoły, interesowałem się muzyką światową, fascynowałem się Hendriksem, wytwórnią Tamlamotown Records, w której zaczynała Aretha Franklin i inni wielcy.
K
im był dla Pana Miles Davis?
Bardzo ważną postacią, wywarł ogromny wpływ na moje życie. Słuchałem jego utworów w radiu. Kiedy u kolegi usłyszałem album Kind of Blue, wywarł na mnie niezwykłe wrażenie. Rytm, nastrój Kind of Blue sprawił, że powiedziałem sobie: to jest to, co chcę robić w życiu.

Świętował Pan 40-lecie ostatnim na Jazzie nad Odrą. Pamięta Pan swój pierwszy wrocławski festiwal?
Oczywiście. W 1972 roku graliśmy z zespołem Hall. Dostaliśmy wtedy nagrodę specjalną. Spodobaliśmy się choć, nie byliśmy stricte jazzowi, więc nagroda była bardziej na zachętę. Trochę dziwna, bo specjalna, ale przecież przyznana na jazzowym festiwalu, więc złapaliśmy wiatr w żagle. W 1974 roku na Jazzie nad Odrą grałem z zespołem Extra Ball, zdobyliśmy II miejsce, rok później dostaliśmy wszystkie główne nagrody indywidualne i zespołowe. W tym czasie rozpocząłem studia na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie aranżacji i kompozycji. W tych czasach nie było klasy gitary jazzowej.
Uważam więc, że jako gitarzysta jestem trochę jazzowym samoukiem (śmiech).

Wróćmy do Jimiego Hendriksa. Wciąż jest Pana guru?
To bardzo ważna postać, ale od 1972 roku już się nim nie zajmowałem, bo najważniejszy był dla mnie w czasach mojej młodości. Jako młody chłopak byłem świadkiem jego pojawienia się na muzycznej scenie, zrobił kolosalne wrażenie. Moim guru był i jest Miles Davis. Ale warto sięgać do swoich korzeni, więc w czterdziestą rocznicę śmierci Hendriksa wydałem płytę z jego utworami. Uważam, ż jest jedną z najpiękniejszych postaci w świecie gitary. Trudno dziś jednoznacznie go klasyfikować, był po prostu wybitnym muzykiem.

Na koncercie jubileuszowym podczas Jazzu nad Odrą nie tylko Pan zagrał ale - ku zaskoczeniu publiczności - zaśpiewał. To taka "wisienka na torcie"?
To też był swoisty powrót do korzeni. Trochę śpiewałem, grając covery Led Zeppelin, zanim zacząłem przygodę z jazzem. Pomyślałem, że z okazji jubileuszu zrobię coś spektakularnego. I zaśpiewałem z festiwalowym big bandem Zbigniewa Czwojdy trzy utwory. Po prostu zrobiłem sobie przyjemność (śmiech). Zresztą na płycie z utworami Hendriksa także śpiewam. Myślę, że jestem na takim życiowym etapie, że mogę sobie na to pozwolić. Uprawiając muzykę: grając, śpiewając, aranżując, komponując, trzeba być po prostu wolnym. Mieć wewnętrzne przekonanie i postępować zgodnie z nim.

Pana śpiew spodobał się słuchaczom.
Czterdzieści lat grałem i widzi pani, można grać czterdzieści lat, a jak się raz zaśpiewa, to od razu przyciąga uwagę (śmiech). A przecież nie jestem pierwszym śpiewającym muzykiem instrumentalnym. Śpiewał także George Benson - gitarzysta, Herbie Hancock - pianista , Dizzy Gillespie - trębacz, Chet Baker i wielu innych.

Na jednej z płyt wziął Pan na warsztat polskie piosenki i przerobił je na jazzowo. Skąd taki pomysł?
Lubię muzykę popularną w dobrym tego słowa znaczeniu. Lubię Czesława Niemena, Marka Grechutę, Ewę Demarczyk, Skaldów. Uważam, że muzyka Andrzeja Zielińskiego jest wybitna, na poziomie Johna Lennona i Paula McCartneya.

Czego Pan dziś słucha?
Jazzu. Ale też kocham muzykę klasyczną, wychowałem się przecież w muzycznej rodzinie. Cała moja rodzina jest muzyczna. Ojciec grał na skrzypcach, brat jest muzykiem. Z domu wyniosłem miłość do Strawińskiego, Bacha, chyba najbardziej cenię Chopina i romantyków, także impresjonistów: Debussy'ego, Ravela, rosyjskich klasyków, Prokofiewa. Moja córka Alicja jest wybitną klasyczną skrzypaczką, mieszka i pracuje w Anglii, osiąga już duże sukcesy.

Skoro gra na skrzypcach, podobnie jak Pana Ojciec, to znaczy, że muzykę wyniosła z domu. I wolność muzycznego wyboru także? Nie narzucił Jej Pan jazzu?
Sam jestem przykładem niespokojnego ducha, nie zmuszałem córki do muzyki, bo to się powinno uprawiać z przekonania i własnego wyboru. Ja także najpierw byłem fanem muzyki, a później wybrałem ją z miłości i powołania. Bo muzykiem, podobnie jak księdzem, lekarzem, nauczycielem, zostaje się z powołania. Żeby to dobrze robić, trzeba to kochać. Muzyka pochodzi z duszy, tego nie da się przekłamać.

Jazzmani słyną z niestereotypowego trybu życia. Nie do uwierzenia, ale wstają o świcie. Pan także?
O świcie to nie, ale około dziewiątej. Po lekkim śniadaniu i spacerze z psem zajmuję się sprawami organizacyjnymi. I w miarę upływu dnia ćwiczę, piszę, szukam inspiracji, koncertuję.

Dużo ma Pan pracy?
Bardzo. Mam szeroką gamę muzycznych ofert. Ciężkie czasy przyszły dla artystów, a ja utrzymuję z muzyki siebie i rodzinę. Chcę żyć na dobrym poziomie, więc mnóstwo pracuję, co pomimo tylu lat wciąż mnie fascynuje i sprawia radość. Gram w duetach, triach, kwartetach , kwintetach ,sekstetach, gram z big bandem - z autorskimi programami. Grywam z orkiestrami symfonicznymi ballady jazzowe i wałasne suity z pogranicza jazzu i muzyki klasycznej. Także uczę młodych muzyków, choć więcej gram. Dużo pracuję z Nigelem Kennedy'm. I bardzo wiele podróżuję. Czasem śmiejemy się z kolegami, że podróżnik to nasz drugi zawód. Mógłbym pisać o sobie: podróżnik z własnym programem artystycznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska