Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Dlaczego strumień nie zawsze potrafi zwyciężyć skałę

Wojciech Koerber
Janusz Wójtowicz
W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa - nie przez swoją siłę, ale przez wytrwałość - ładne i prawdziwe zarazem, prawda? Takie właśnie słowa znalazły się na tabliczkach, które dolnośląskim olimpijczykom wręczyły... maluchy ze szkoły w Szczepanowie k. Środy Śląskiej.

Widać, porządnych mają opiekunów. Paradoksalnie z identycznym właśnie przesłaniem odwiedzili dzieciaki nasi wybitni sportowcy (ci już coś o tym wiedzą), odbywający w miniony piątek kolejny spęd z cyklu "Spotkania po latach". Starali się też zaszczepić w małolatach wytrwałość w nauce, jak swego czasu babcia Halinka w Arturze Borucu. "Ucz się, Arturku, ucz, bo ta piłka jeść ci nie da" - regularnie powtarzała chłopcu. W dobrej wierze, rzecz jasna, choć przyszłość pokazała, jak bardzo się babcia Halinka myliła. Tak czy siak, tu i tu o kult pracy się rozchodzi. Bo kto chodzi w życiu na skróty, trafia nie do celu, lecz do celi. Jak Marion Jones, jak polskie piłkarstwo z początku wieku. Jak Tonya Harding i wielu innych łotrów.

Ostatnio miało się nawet okazać, że świat już zupełnie zwariował. Mianowicie, jak poinformowała Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, u 109 spośród 208 uczestników rozgrywanych w Meksyku MŚ do lat 17 wykryto niedozwolony doping. Tylko w pięciu spośród 24 ekip nie stwierdzono zabronionych środków. Sami czujecie, że sprawa dziwnie śmierdzi na odległość. Trefnym mięsem. Wszystko to efekt tucznika dla zwierząt, zawierającego clenbuterol. Wniosek? Nie zawsze czarne jest czarne.

Można też być jak ten strumień - łzawo czysty i wytrwały, a mimo to skażony i przegrany. Jak być może Adam Seroczyński, kajakarz, brązowy medalista olimpijski z Sydney, czwarty na igrzyskach w Pekinie, przed którymi harował jak wół. By później wołowina go zgubiła. Otóż wykryto u niego mikroskopijną wręcz ilość clenbuterolu, w Chinach również legalnie stosowanego do tuczu zwierząt. Zaraz po igrzyskach 34-letni Seroczyński zakończył karierę. Jak zaznaczył, nie ma sensu kontynuować życia w środowisku, w którym wszystko jest możliwe. Jego syn usłyszał w szkole, że tata jest oszustem, sąsiadom przy dzień dobry zacisnęły się zęby. Jednocześnie karierę mógł kontynuować kolarz Contador, mający na koncie podobny epizod z minimalnym stężeniem clenbuterolu. Bo bez niego kolarski biznes nie kręciłby się już tak dobrze, jak koła roweru pędzącego z górki w Pirenejach? "Nafaszerowana" młodzież z Meksyku rzuciła nowy cień, o niebo jaśniejszy, na sprawę Seroczyńskiego. To teraz zadanie dla PKOl-u - dołożyć wszelkich starań, by temat rozjaśnić całkowicie. I, ewentualnie, wyklętego rehabilitować. W ten sposób, by świat usłyszał. To może być inny przypadek niż drugie miejsce NRD w klasyfikacji medalowej igrzysk olimpijskich w Seulu (1988). Drugie, przed mocarstwem z USA!

A futbolowe brudy? Teraz spod dywanu wydrapuje je poseł Tomaszewski. Czy na skróty nie szedł Smuda, bo bez matury, i grupa farbowanych lisów. Lubię te jego złote myśli - taką np., że różnica między Listkiewiczem a Latą jest jak między wodospadem Niagara a spłucz-ką klozetową. Bo to i prawda. Tylko czy w czasach pokoju ta kropla - ba, ten strumień - zawsze dobrą drąży skałę? Czy nie lepiej czasem jakąś cegłę podać, albo dwie, i coś zbudować?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska