Oto list naszego Czytelnika
Po godz. 18 byłem świadkiem groźnej sytuacji na ul. Grunwaldzkiej, koło Kredki i Ołówka. Dwóch młodych ludzi szło z butelkami w ręku, pili alkohol. Najpewniej wracali z Carrefoura. Ulicą Grunwaldzką szła młoda dziewczyna - rzucili butelką w jej stronę. Przeleciała tuż koło jej głowy i rozbiła się z trzaskiem na ziemi.
Byłem zszokowany, włosy mi dębem stanęły na głowie, ale przecież nie będę biegł i bił się z takimi. Traktuję Wrocław jako moje miasto i to co się tu dzieje, to jakiś horror. A miałem tę okolicę za spokojną.
Zadzwoniłem po straż miejską. Dopiero za 12-tym telefonem się dodzwoniłem. Postuluję, żeby straż miejska miała więcej stanowisk. To usprawniłoby pracę. Strażnicy zgłoszenie przyjęli, ale rodzi się pytanie - skąd takie przyzwolenie na picie alkoholu na ulicy? Nie może być takiej tolerancji . To rodzi agresywne zachowania, a o nieszczęście nietrudno.
Zapytaliśmy o komentarz funkcjonariuszy. Jak mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik Straży Miejskiej Wrocławia, takie zgłoszenie zostało przyjęte po godz. 18. – Prowadzimy działania w tej sprawie, poinformowaliśmy także policję o zdarzeniu. Trwa przeszukanie podwórek przy ul. Grunwaldzkiej i w okolicy, szukamy sprawców - mówi Chełchowski.
Funkcjonariusz dodaje, że obowiązuje zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. - Zabrania tego ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Osoby, które ją złamią spotkają się z konsekwencjami - przypomina Sławomir Chełchowski. Mandat za picie w miejscu publicznym wynosi 100 zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?