Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Parus: Na premierze stresu nie było. Była ciekawość (FILM "Zwyciężymy")

Jakub Guder
Paweł Relikowski
Z Pawłem Parusem, prezesem Klubu Kibiców Niepełnosprawnych, rozmawia Jakub Guder.

Podczas oficjalnej prezentacji Śląska premierę miał film "Zwyciężymy", zrealizowany przez Klub Kibiców Niepełno-sprawnych Śląska Wrocław. Jak narodził się pomysł jego stworzenia?
Kształcę się w tym kierunku, ale przede wszystkim staramy się promować to, co robimy. Już wcześniej zrealizowaliśmy podobny film, ale były oczekiwania, żeby powstała kolejna część. Zbiegło się to z pracą zaliczeniową na uczelni i tak powstała produkcja, nie tylko o naszej pasji, ale też o życiu i naszym codziennym funkcjonowaniu.

Jak długo trwała realizacja filmu?
W sumie dziewięć miesięcy. Wszystko zajęło tyle, bo zdjęcia robiliśmy w wielu miejscach. Chcieliśmy pokazać jak najwięcej. Sam montaż zajął nam bardzo dużo czasu. Z siedmiu godzin materiałów powstał film, który ma ponad 16 minut. No ale taka jest filmowa sztuka.

Filmem pokazaliście, że niepełnosprawni mają problemy, ale też życie, jak każdy z nas.
Dokładnie. Pokazujemy, że mamy kłopoty, że to nie jest wszystko takie proste, że za wszystkim stoi rzesza ludzi:naszych przyjaciół, wolontariuszy, opiekunów. Z drugiej strony pokazujemy, że mimo że to nie jest łatwe, to możemy normalnie funkcjonować. Robić rzeczy, które ludziom się nie śnią. Przykładem był bal na Halloween pokazany w filmie. Tak to sobie założyliśmy, aby pokazać nasze życie, zaczynając od prostych czynności, jak ubieranie się, a kończąc na zabawie. By ludzie widzieli, że pomimo niepełnosprawności są wśród nas pozytywni wariaci.

Jakie dotarły do Ciebie komentarze po tym filmie?
Przede wszystkim ludzie nie zdawali sobie sprawy, w ile projektów się angażujemy i że to nie są wyłącznie wyjazdy na mecze. Było wiele wyrazów uznania. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie reakcja naszych asystentów, którzy się rozpłakali. Oni - mimo że na co dzień działają z nami - zobaczyli to wszystko teraz z zewnątrz.

Współreżyserem filmu jest Mirek Szczepanik z Radia Zet Gold. Kto jeszcze pomagał?
Mirek był operatorem już przy pierwszym filmie. Sprzęt wypożyczyliśmy z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej i to ona głównie przyczyniła się do powstania tego projektu, który - co ciekawe - miał zerowy budżet.

Nie licząc wyjazdów, jakie jeszcze teraz realizujecie projekty?
Organizujemy wycieczki po Dolnym Śląsku dla dzieci niepełno-sprawnych. Były już trzy, planujemy jeszcze pięć. Jest projekt wędkarski. Każdy weekend wakacji mamy zajęty. W końcu możemy też korzystać z własnego samochodu, który kupiliśmy dzięki urzędowi marszałkowskiemu. Dzięki temu ograniczamy koszty, bo jeździmynon stop. Od września zaczniemy odwiedzać szkoły. W sumie prawie 20 miejsc, w których opowiadamy o niepełnosprawności, ale też o naszej pasji. Na początku te 200-300 dzieci jest zawsze zmieszanych, ale potem wychodzą do nas i są uradowani.

Jak radzicie sobie finansowo?
Jesteśmy organizacją non profit. Środki pozyskujemy głównie dzięki wspomnianemu urzędowi marszałkowskiemu, startując w różnych konkursach. Oczywiście mamy swoje składki, ale one są przeznaczone przede wszystkim na bieżącą działalność. Jednak prowadzenie Facebooka, strony internetowej i wiele innych spraw to działanie we własnym zakresie z pomocą wolontariuszy.

Teraz, gdy kibice Śląska nie mogą jeździć na ligowe wyjazdy, jesteście jedyną grupą, która ją wspiera na obcych stadionach. Byłeś w Kielcach - jak ocenisz grę WKS-u?
Wcześniej widzieliśmy też jeden ze sparingów w Austrii i wtedy wyglądało to całkiem fajnie. Po meczu w Lidze Europy wielu ludzi uwierzyło, że będzie dobrze. Korona na początku przeszacowała swoje możliwości i potem opadła z sił. Myślę, że Śląsk dobrze rokuje. Z przodu ma dwóch nowych, ciekawych piłkarzy. Zostali ci, którzy naprawdę chcą tu grać. Gra WKS-u może się podobać. Obawiam się tylko o szerokość kadry. No i pamiętajmy, że u nas nie ma zespołów, które grają równo przez cały czas. Punkt w Kielcach jest ważny. Nie straciliśmy też gola, a przecież obawiano się o defensywę.

KKN jedzie do Podgoricy i do Brugii?
Do Brugii się wybieramy. Do Czarnogóry nie jedziemy. Najważniejsze jest bezpieczeństwo, a tam nie mamy nawet pewności, że wejdziemy na stadion.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska