Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panthers Wrocław - Danube Dragons 49:34 - tak tworzy się historia

Michał Rygiel
Kiedy sprawa awansu do finału znajdowała się na ostrzu noża, piłkę w swoje ręce brał dyrygent ofensywy Panthers, Steven White. Bez niego wynik mógł być z goła odwrotny.
Kiedy sprawa awansu do finału znajdowała się na ostrzu noża, piłkę w swoje ręce brał dyrygent ofensywy Panthers, Steven White. Bez niego wynik mógł być z goła odwrotny. Sebastian Stankiewicz
Panthers Wrocław pokonali Danube Dragons i zagrają w wielkim finale Ligi Mistrzów futbolu amerykańskiego, który już jutro!

Mecz Panthers Wrocław z austriackim Danube Dragons miał dwie różne narracje. Pierwsza to oczywiście półfinał Ligi Mistrzów futbolu amerykańskiego. Turniej Final Four po raz pierwszy w historii zawitał do Wrocławia i Polski, więc naturalnym jest że gospodarze chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony i stanąć do walki w niedzielnym wielkim finale. Drugi kluczowy wątek to wspominany dość często mecz ze Smokami spod Wiednia, który miał miejsce osiem lat temu. Wtedy Dragons rozbili ówczesne The Crew 84:0, a w składzie Panter są gracze, którzy to upokorzenie pamiętają. Futbol zrobił w Polsce wielkie postępy, nasze drużyny grają jak równy z równym z zagranicznymi zespołami. Nadszedł zatem czas rewanżu na Austriakach. Było to widać od pierwszego kopnięcia piłki.

Defensywa Panter pracowała niezwykle ciężko, starając się za każdym razem rozszyfrowywać zamiary atakujących rywali. Częściej niż nie ta sztuka się im udawała, dzięki czemu nie tylko frustrowali przeciwników, ale też dawali sporo szans swoim kolegom z ofensywy. A ci nie bawili się w powolne rozkręcanie, w mecz wchodząc na najwyższym biegu. Co prawda pierwsza seria ofensywna nie przyniosła pożądanego rezultatu, ale w następnej wszystko zadziałało już jak w zegarku. Pantery systematycznie przedostawały się w pobliże pola punktowego rywali, a gdy znalazły się dostatecznie blisko, za sprawą wspaniałego rozgrywającego, Stevena White'a, bez żadnego problemu zdobyły pierwsze przyłożenie. Po tej akcji trybiki dobrze naoliwionej maszyny Panthers zdały się chwilowo przegrzać - atakujący nie znaleźli sposobu na kolejne punkty, a defensorzy mieli problemy z powstrzymaniem filigranowego i momentami nieuchwytnego rozgrywającego Dragons, Alexa Gooda. Szybko z 7-0 zrobiło się 7-10, ale trener Nick Johansen potrzebował tylko kilku minut przerwy między kwartami, żeby wyjaśnić wszystkim o co tu się gra.

Cokolwiek amerykański szkoleniowiec przekazał swoim zawodnikom, zadziałało w sposób przekraczający wszelkie oczekiwania. Pantery drugą kwartę rozegrały koncertowo, absolutnie dominując na murawie stadionu przy Oporowskiej. Dwa przyłożenia zdobył Tomasz Dziedzic, po jednym dołożyli Patryk Matkowski i Wiktor Zięba, który wykorzystał absurdalny błąd rywali przy odkopnięciu piłki. Rozbici w tej odsłonie Austriacy potrafili tylko odpowiedzieć kopnięciem za trzy punkty, przez co wynik na tablicy świetlnej prezentował się niezwykle okazale - 35:13 to przewaga, którą, jak się wydawało, ciężko byłoby roztrwonić.

I ciężko stwierdzić, czy była to kwestia przemotywowania czy też lekkiego zlekceważenia przeciwnika, ale o mały włos to by się stało. W trzeciej kwarcie zawodnicy Danube Dragons zebrali się w sobie i korzystając z determinacji Alexa Gooda walczyli o każdy jard, o każdą próbę. Zadanie ułatwiali im defensorzy Panthers, którzy dość niechlujnie prezentowali się w obronie. Nawet jeśli próba przejścia kilku jardów przez Austriaków kończyła się niepowodzeniem, to dostawali oni prezent w postaci kary dla wrocławian. Sędziowie co chwila rzucali na murawę flagi, co zwalniało grę, dawało Dragons mnóstwo szans na pokonanie dystansu między jednym a drugim polem punktowym, a do tego niezwykle denerwowało Panthers. W efekcie takiego, a nie innego scenariusza goście zbliżyli się przed ostatnią kwartą na dystans ośmiu punktów.

- Nie wiem, dlaczego dostawaliśmy tyle kar. W całym sezonie Topligi tylko dwukrotnie zostaliśmy ukarani za nielegalne przytrzymywanie w defensywie. To bardzo poważny problem. Musimy z pewnością jeszcze raz przypomnieć zawodnikom, jak powinni grać w obronie i przeanalizować, czy w Lidze Mistrzów sędziuje się trochę inaczej. Usiądziemy do tego, obejrzymy parę materiałów i wyciągniemy wnioski - powiedział niezrażony tymi uchybieniami trener Johansen.

Na szczęście w czwartej kwarcie ofensywa Panthers znów włączyła piąty bieg i odskoczyła rywalowi po świetnej 74-jardowej akcji duetu White-Tomasz Dziedzic. Jednak do tego doprowadził przechwyt Karola Mogielnickiego. W całym meczu defensywa mistrza Polski oddała przeciwnikowi sporo jardów, ale w kluczowym momencie, to ona pozwoliła na ponowne przejęcie kontroli. Na sześć minut przed końcem gospodarze prowadzili 49:27 i wydawało się, że sprawa jest zamknięta. Dwadzieścia pięć minut później do końca spotkania zostało półtorej minuty, a Panthers prowadząc 49:34 byli wyraźnie zmęczeni tym przeciąganiem zakończenia spotkania. Mecz był niezwykle fizyczny, każdy zawodnik z pewnością odczuł masę kontaktów i ostrych, acz w pełni przepisowych zagrać. Dzisiaj przed zawodnikami wrocławian regeneracja, mają przygotowane baseny i kriokomory, będą również uczestniczyć w lekkim rozbieganiu i wspomnianej sesji wideo.

- To był ciężki mecz od samego początku. Wiedzieliśmy, że nie będziemy mieć tak wielkiej przewagi jak w meczach Topligi, a o zwycięstwo powalczymy do samego końca. Nie straciliśmy koncentracji, choć w trzeciej kwarcie w nasze poczynania wdarło się trochę chaosu, ale pozytywnie zareagowaliśmy na błędy i z chłodną głową dokończyliśmy mecz – przyznał Patryk Matkowski, skrzydłowy Panter.

Panthers zwyciężyli 49:34 i w finale Final Four zmierzą się z Milano Seamen. Włosi w pierwszym półfinale po emocjonującym meczu pokonali tureckich Koc Rams 17:14. Oba półfinały były świetną promocją The World Games 2017, które już za rok odbędą się we Wrocławiu. Panthers wyrobili już swoją markę w Europie i nie muszą już niczego udowadniać. To oni będą faworytami niedzielnego finału. Grają u siebie i są w świetnej formie.

- Nie ma czegoś takiego jak presja. Na każdy mecz wychodzę z założeniem, że trzeba być jeszcze lepszym – nieważne przeciwko komu się gra. Jesteśmy zmotywowani, żeby jako pierwsza drużyna z Polski zdobyć puchar za zwycięstwo w europejskich rozgrywkach. Nie jesteśmy już chłopcami do bicia i musimy odwdzięczyć się kibicom za dwa przegrane finały z Seahawks – dodaje Matkowski.

Finałowy mecz już w niedzielę o godz. 14. na stadionie przy ul. Oporowskiej. Warto sprawdzić z wysokości trybun czy Panthers będą świętować drugie mistrzostwo w trakcie ośmiu dni. Finał będzie również transmitowany w Polsat Sport News. Bilety do nabycia w kasach stadionu w cenie 25 i 30 zł.

I kwarta

7:0 – przyłożenie Stevena White’a po 5-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
7:3 – 27-jardowe kopnięcie z pola Reinharda Knausa
7:10 – przyłożenie Richarda Ruthnera po 9-jardowej akcji po podaniu Alexa Gooda (podwyższenie za jeden punkt Reinhard Knaus)

II kwarta

14:10 – przyłożenie Tomasza Dziedzica po 24-jardowej akcji po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
21:10 – przyłożenie Wiktora Zięby po odzyskaniu piłki w polu punktowym Dragons
21:13 – 25-jardowe kopnięcie z pola Reinharda Knausa
28:13 – przyłożenie Tomasza Dziedzica po 3-jardowej akcji po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
35:13 – przyłożenie Patryka Matkowskiego po 47-jardowej po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)

III kwarta

35:20 – przyłożenie Felixa Reiseachera po 34-jardowej akcji po podaniu Alexa Gooda (podwyższenie za jeden punkt Reinhard Knaus)
35:27 – przyłożenie Leonala Misangumukini po 23-jardowej akcji po podaniu Alexa Gooda (podwyższenie za jeden punkt Reinhard Knaus)

IV kwarta

42:27 – przyłożenie Tomasza Dziedzica po 74-jardowej akcji po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
49:27 – przyłożenie Stevena White’a po 31-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
49:34 – przyłożenie Philippa Hauna po 18-jardowej akcji po podaniu Alexa Gooda (podwyższenie za jeden punkt Reinhard Knaus)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska