Pacelt to postać tyleż zasłużona dla polskiego sportu, co zjawiskowa. Na igrzyskach olimpijskich pojawiał się najpierw jako pływak (Meksyk 68, Monachium 72), później jako pięcioboista (Montreal 76), trener (Barcelona 92), a także działacz w różnych postaciach - szef misji, członek delegacji czy też szef sztabu przygotowań.
To pod jego batutą złoto olimpijskie wywalczyli w Barcelonie Arkadiusz Skrzypaszek w pojedynkę oraz w drużynie z Dariuszem Goź-dziakiem i Maciejem Czyżowi-czem. Tym właśnie zasłużył sobie na tytuł Trenera Roku w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" sprzed 19 lat.
Ostatnio napisał Pacelt książkę "Moje olimpiady, czyli szczęśliwa 13". Miał czym się dzielić, skoro na jego oczach zdobyli biało-czerwoni blisko 190 z 248 olimpijskich medali. To zresztą także były sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki, a od 2005 poseł z okręgu kieleckiego (startował z listy PO, lecz jako niezrzeszony).
- Czy mogę zostać ministrem sportu? Nie. Każdą inną propozycję jednak rozważę - mówił w czwartek dość krytycznie wypowiadając się o obecnym podziale pieniędzy i funkcjonowaniu Klubu Polska Londyn 2012.
- Powtarzalność medali na igrzyskach jest niewielka, na poziomie 10-15 proc., a te pieniądze są duże. Jeśli żeglarz dostaje rocznie 500 tys. zł, to w pierwszym roku może sobie kupić za 300 tys. łódkę, więc jest OK. Ale na co wydać 500 tys. w kolejnym sezonie? - obrazowo wyrażał nasz gość swoją opinię.
Dziś czeka nań uczelniane wyróżnienie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?