Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O wyższości świąt Bożego Narodzenia, czyli niedługo zlecą nam się samoloty z rodakami

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski Paweł Relikowski
Idą święta. I tego już się nie da zmienić ani uchwałą Trybunału Konstytucyjnego w pełnym składzie sędziowskim. Ani też nawet jakimś cudem przez aklamację w Sejmie. Kończy się kalendarz, dzień trwa tyle co zmiana w fabryce, a termometr pokazuje stosowną temperaturę.

Pierwsze oznaki Bożego Narodzenia zauważyliśmy oczywiście w hipermarketach, gdzieś między 1 a 11 listopada. To wtedy natknąłem się na świąteczne alejki przy wejściach, zbudowane z codziennych towarów, ale ozdobione łańcuchami, bombkami, kolorowymi wstążkami, no i czerwonymi mikołajami z czekolady.

Jeżeli mikołaje się nie sprzedadzą, możliwe, że zostaną przetopione na baranki wielkanocne. Oczywiście, zabezpieczono kalendarze adwentowe. To u nas coś nowego. Kiedyś dzieci chodziły z lampionami na roraty do kościoła, obowiązywały zakazy niczym w Wielkim Poście. Teraz czas do świąt dzieci odmierzają czekoladkami wyjadanymi z "kalendarzowej" bombonierki. Zmiany, zmiany.

Za hipermarketami i dyskontami podążyły miejskie jarmarki. Ten wrocławski otwarto już 21 listopada. Nie żaden tam przaśny, łowicko-podhalański, ale z zadęciem. Zapowiedziano bowiem także hiszpańskie pączki, węgierskie kołacze czy cejlońskie kawy i inne egzotyczne frykasy. Będzie na co wydać pieniądze, które popłyną do nas dodatkowym strumyczkiem z zakładowych funduszy socjalnych. A gdy już o wydawaniu mowa, to dziwnie ten świat jest zarządzany, skoro nowa ustawa konsumencka - rewolucyjna i bardzo wspierająca konsumentów - ma wejść w życie 25 grudnia. Czyli po zakupach. Dlaczego mają o nas zadbać dopiero wtedy, gdy wydamy pieniądze i będziemy sklepy omijać z daleka, bo karty i portfele będą puste?

Kolejny znak niechybnie nad-chodzących świąt dały Stawy Milickie. Już wiadomo, że karpie zostały odłowione i na patelnię czekają w specjalnych magazynach, by w ostatniej chwili oczyścić się ze szlamu i trafić do sklepów. W tym kontekście zdziwiła mnie sprawa rekordowej tołpygi, wyłowionej w tym tygodniu z Odry (122 cm długości - ok. 40 kg wagi). Wędkarz wyciągnął olbrzymią rybę na brzeg, porobił sobie z nią fotki i wypuścił. Z wrażenia zapomniał, że byłaby biesiada dla wielu rodzin?
Kiedyś o tej porze zapowiadano statki z Kuby z pomarańczami, a złotoryjski Vitbis meldował o obowiązujących wzorach bombek i innych szklanych cacek na choinkę.

To wszystko wciąż ma znaczenie i pulsuje życiem (zwłaszcza zakupy prezentów!). Ale pojawił się jeszcze inny motyw sprawiający, że Boże Narodzenie nabiera nowego charakteru rodzinnego. Z roku na rok przybywa ludzi, którzy z różnych stron Europy czy świata zlatują się na dwa zimowe tygodnie, by być razem z rodziną. By spojrzeć na siebie nie tylko na ekranie komputerowego skypa czy usłyszeć się "na żywo", a nie tylko przez słuchawkę telefonu. Od połowy grudnia obserwuję na dworcach ludzi ciągnących duże walizki na kółkach. Takie "samolotowe", czyli załadowane do 20 kilogramów. Na walizkach widać wstążki papieru z kodami, zakładane na lotnisku, gdy oddajemy je do luku bagażowego. To nowy, ale coraz częstszy typ rodaka. Może go nie być tu latem czy jesienią, ale na święta przyjedzie na pewno. Przyokazji odwiedzi paru lekarzy, dentystę, wykupi torbę leków, załatwi rejestrację auta, sprawy w urzędzie... Bywa, że przyjedzie do domu z kimś nowym, mówiącym obcym językiem. Albo z kimś wyjedzie. I zobaczymy go znów za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska