Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na uczelni jak w szpitalu. Przyszli lekarze uczą się na oddychających fantomach

Marcin Kaźmierczak
Mini szpital powstał na Uniwersytecie Medycznym. Przyszli lekarze uczą się w nim fachu. Zamiast pacjentów przywracają do życia manekiny. Fantomy to jednak nie byle jakie, bo zachowują się jak ludzie - oddychają i reagują na dotyk. W przeciwieństwie do nich zgadzają się na wszystkie zabiegi bez słowa.

Do tej pory studenci uczyli się na ponad dwuletnim prostym symulatorze. Teraz mają do dyspozycji siedem w pełni wyposażonych sal imitujących szpital: salę środowiskową razem z ambulansem i szpitalnym oddziałem ratunkowym za ścianą, salę operacyjną, porodową, w której znajdują się manekiny symulujące poród, salę neonatologiczną, w której studenci mogą nauczyć się opieki nad noworodkami, także wcześniakami, jak również oddziały intensywnej terapii dla dorosłych i dzieci.

- To niebo, a ziemia w porównaniu do warunków, jakie mieliśmy do tej pory. Trudno w ogóle porówywać je ze sobą. Przy pracy na dotychczasowym symulatorze nauczyciel musiał być na miejscu i korygować wszystko na bieżąco, np. mówić, że pacjent przestał oddychać. Teraz możemy zostawić studentów samych podczas ćwieczeń, przez co mogą poczuć się jak w prawdziwym szpitalu. Oczywiście są obserwowani ze sterowni przez nauczyciela i technika - mówi dr Piotr Kolęda z Zakładu Symulacji Medycznej, który koordynował powstanie Centrum Symulacji Medycznej.

Studenci mogą uczyć się jak przywrócić krążenie, zrobić zastrzyk, opatrzyć ranę, zszyć pacjenta po operacji. Najbardziej skomplikowane zadania mogą jednak wykonywać na odwzorowanym szpitalnym oddziale ratunkowym. Do dyspozycji jest dziewięć fantomów w dowolnym wieku - od noworodków po dorosłych. Niedługo trafią tam też dwa symulujące kobietę podczas porodu.

- Możemy wykonać każdy scenariusz, który tylko przyjdzie nam do głowy. W tej chwili w bazie mamy ich kilkaset, a możemy tworzyć nowe - podkreśla Jarosław Sowizdraniuk z Zakładu Symulacji Medycznej.

Do tej pory było to możliwe jedynie w prawdziwym szpitalu z prawdziwymi ludźmi. Często jednak zajęć nie udawało się przeprowadzić.

- Jeśli mieliśmy założony temat - na przykład szybką pracę serca to braliśmy studentów do kliniki, ale nieraz okazywało się, że takiego pacjenta po prostu nie było.Poza tym nie każdy się na to zgadzał, a poza tym niektórych zabiegów inwazyjnych nie mogliśmy na nich przecież wykonywać - zauważa Sowizdraniuk.

Jak jednak dodaje dr Kolęda, studenci nie znikną z oddziałów klinicznych naszych szpitali.

- Trzeba zrozumieć lęki pacjentów, że będą leczeni przez studentów, którzy mogą popełnić błąd lub niewłaściwie wykonać jakąś procedurą. Teraz trafią tam lepiej przygotowani do pracy z żywym pacjentem - podkreśla.

Studenci na razie korzystają z symulatorów jedynie na zajęciach dodatkowych. Warsztaty w Centrum Symulacji Medycznej trafią na stałe do planu zajęć Uniwersytetu Medycznego najprawdopodobniej w październiku.

Centrum zostanie oficjalnie otwarte 11 maja. Jego wyposażenie kosztowało 12 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska