Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motyka: Niektórzy się śmiali, bo teraz walczę z kamerą

Wojciech Koerber
Ze szpadzistą AZS-u AWF-u Wrocław Tomaszem Motyką, drużynowym wicemistrzem olimpijskim z Pekinu oraz brązowym medalistą mistrzostw Europy 2011 w Sheffield, rozmawia Wojciech Koerber.

Gratuluję brązowego medalu ME w Sheffield. Tylko dwa krążki stamtąd przywieźliśmy - Pański oraz srebrny szablistki Aleksandry Sochy.
A ja się już martwię, ile medali przywieziemy za rok z Londynu. Prezes Bierkowski powiedział, że dwa dzięki szpadzistkom i florecistkom. Wyraziłem na swoim blogu powątpiewanie, bo widzę u dziewczyn regres. Formę buduje się zawsze na igrzyska, dlatego w latach poolimpijskich łatwiej o medal. Niektóre dziewczyny trenują wówczas lżej, inne rodzą dzieci i wracają na kolejne igrzyska. Gotowe. Tak się robi w większości krajów zachodnich, tam mają dobre systemy szkoleniowe. U nas w wielu dyscyplinach nie ma systemowych rozwiązań, nie ma kształtowania młodzieży, brak związku przyczynowo-skutkowego.

I dlatego medale z Sheffield przywiozła osoba trenująca w USA (Socha) oraz szpadzista spoza klubu Polska Londyn 2012, szykujący się na co dzień w klubie?
No właśnie. Ola pracuje w USA, choć trenera ma najlepszego, Polaka Edwarda Korfantego. On przecież doprowadził Amerykanki do trzech olimpijskich medali w Pekinie. Początkowo związek utrudniał Oli sprawę, później przestał i ona jest zachwycona. Niby jest w naszym systemie, ale jednak nie. Postawiła wszystko na jedną kartę, mąż opłacał jej starty w PŚ i podejrzewam, że na MŚ w Katanii też osiągnie sukces.

A Pan trenuje na co dzień w AZS-ie AWF-ie Wrocław.
Ja w Polsce. Z Panem Medyńskim, bardzo dobrym trenerem - jak wiadomo - się rozstałem, pomaga mi teraz pan Paweł Krawczyk, choć wszelkie plany opracowuję głównie sam. Po tym rozstaniu właśnie stałem się bardziej samodzielny, sam zacząłem podejmować decyzje, wiem jak trenować i po co. Jestem bardziej świadomy. Zresztą niedawno się obroniłem, a we wrześniu rozpoczynam studia doktoranckie z fizjologii na wrocławskiej AWF, u prof. Marka Zatonia. I teraz wszystko jest w moich rękach. Sam napisałem sobie plan treningowy, a na zawody zacząłem jeździć z kamerą, z czego początkowo wielu się śmiało. Nagrywałem jednak większość zawodników i teraz mam bazę. Włączam na zawodach laptopa i oglądam rywala przed walką, mam go rozpisanego. Skauting, baza danych, strategia, taktyka walki - bez tego ani rusz. Tego nikt w Polsce nie robi.

To jak Pan do tego doszedł? Sam?
Sam nie. To pan Adam Medyński rozpoczął, mówił, że to ważne. Ja sobie to tylko na swój język przełożyłem i pewne rzeczy udoskonaliłem. To pan Adam był moim pierwszym nauczycielem, więc jestem przesiąknięty jego metodami. Nie we wszystkim się z nim zgadzam, ale na pewno ma on wielkie doświadczenie.

Liczy Pan, że po sukcesie w Sheffield trafi jeszcze, na te dwanaście miesięcy, do Klubu Polska Londyn 2012? Mnie nie zależy na tym klubie, a na indywidualnej kwalifikacji olimpijskiej, bo drużynowej szpady mężczyzn w Londynie nie ma. Zresztą ja jestem przeciwnikiem takich klubów, uważam, że to złe rozwiązanie systemowe. Ja chcę wytrwać do igrzysk w Rio de Janeiro, lecz boję się, że już po Londynie będzie spalona ziemia. Pracować to trzeba z młodzieżą, ja chcę, by za moimi plecami wyrastały talenty, tylko że nikt tych talentów nie wspiera. I one nie widzą perspektyw. Młodzi zawodnicy kończą więc studia i idą do pracy, a trening schodzi na bok. To mnie smuci, tym bardziej że sport jest elementem kultury, daje wzorce zachowań. Pieniądze, często za duże, idą do tych nielicznych sportowców, a powinny płynąć do małych klubów. Klub Londyn ma nam dać za rok 11-12 medali, ale nie wiem, czy to się uda. A później trudno będzie odbudować sport młodzieżowy, akademicki.

Jak blisko jest Pan olimpijskiej kwalifikacji?
Te kwalifikacje są dość skomplikowane, gdyż mamy dwie listy rankingowe - ogólną i olimpijską. Gdy chodzi o olimpijską, trzeba być w dwunastce, choć i miejsca 13-15 winny dać kolejnym Europejczykom nominację. I ja jestem teraz w ósemce, dziesiątce. Zaczynałem daleko, bo miałem kiepskie poprzednie MŚ, na których punkty liczyły się razy trzy. Jeśli najbliższe MŚ w Katanii skończę w ósemce, szesnastce, będę prawie pewien paszportu na Londyn. Na razie jestem jednak pokorny i cierpliwy.

Włączam laptopa i oglądam rywala przed walką. Baza danych, skauting - to bardzo ważne

Tuż po sukcesie w Sheffield internetowe media informowały, że w walce o czwórkę pokonał Pan byłego chłopaka Sylwii Gruchały. Coś im dzwoniło, lecz w złym kościele, bo ani nazwisko nie to, ani broń. Narodowość jedynie zgodna. Owszem, zwyciężył Pan Włocha, ale nie 39-letniego szablistę Luigiego Tarantino, a szpadowego mistrza olimpijskiego z Pekinu, Matteo Tagliariola.Też się troszkę uśmiałem. Ale Tarantino to ciekawy przypadek, potwierdzający moją tezę, że starszego zawodnika również można przygotować do ważnej imprezy. O ile ma się rozwiązania systemowe. Szykując się do pracy magisterskiej, czytałem dużo w języku angielskim i tam również wiele opracowań pochodziło z Włoch. To o czymś świadczy. No, a w Sheffield Tarantino zdobył ze swoją drużyną złoto, co dla Włochów było bardzo ważne, bo przecież męska szabla drużynowa w londyńskim programie jest.

Szkółka Motyki

Tomasz Motyka prowadzi nabór do swojej szkółki w AZS-ie AWF-ie Wrocław, która rozpocznie działalność we wrześniu. Wicemistrz olimpijski oraz dwukrotny mistrz Europy poszukuje dziewcząt i chłopców w wieku 10-15 lat. Szczegóły na www.tomaszmotyka.pl lub pod nr. tel. 501 345 948.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska