Niemiłą niespodziankę sprawili swoim kibicom piłkarze Chrobrego. „Pomarańczowo-czarni” przegrali z MKS-em w Kluczborku, choć mieli przewagę i przy lepszej skuteczności mogli pokusić się o zwycięstwo, na które byli skazywani, bo przecież zespół z Opolszczyzny zamyka ligową tabelę i jest najpoważniejszym kandydatem do spadku.
Gościom mocno we znaki dał się ich były piłkarz Dominik Kościelniak. Urodzony w Zakopanem skrzydłowy przeniósł się do MKS-u w lutym tego roku z Chrobrego, więc w tym spotkaniu miał wiele do udowodnienia. W 45 min wyłożył piłkę jak na tacy swojemu napastnikowi Sebastianowi Deji zaliczając asystę, a minutę po rozpoczęciu drugiej połowy sam pokonał Anatolija Gospodinova.
Porażka sprawiła, że goście nie wykorzystali okazji, by znacznie poprawić swoją pozycję w tabeli. MKS to jeden z najniewygodniejszych rywali dla głogowian w całej historii ich występów na zapleczu LOTTO Ekstraklasy. Chrobry nad wyraz często potykał się właśnie na tym przeciwniku.
- Czeka nas męska rozmowa i osobiście wyciągnę poważne konsekwencje wobec drużyny. Mogliśmy wyjechać stąd z trzema punktami i dużym komfortem przed kolejnymi spotkaniami, a do końca czeka nas walka o utrzymanie. Długo pracowaliśmy nad mentalnością piłkarzy i przez piętnaście minut wydawało się, że wszystko jest w porządku. Nigdy nie krytykuję zawodników publicznie, ale bramka spowodowała, że zespół pomyślał o meczu, który sam się wygra. W piłce cały czas trzeba być pokornym. Każdego rywala trzeba szanować. Na stojąco się nie wygra, a tak wyglądało od 15 do 45 minuty - powiedział po ostatnim gwizdku trener przyjezdnych Ireneusz Mamrot.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?