Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matematyk z Politechniki Wrocławskiej mistrzem Polski w scrabble! Zdradził nam tajniki gry i najcenniejsze słowa [WIDEO]

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Dr Dariusz Kosz gra w Scrabble od małego. Zaczęło się, od kiedy miał 4 lata i ojciec z bratem mówili mu, że ta gra jest dla niego za trudna. Te słowa zapadły mu w pamięć...
Dr Dariusz Kosz gra w Scrabble od małego. Zaczęło się, od kiedy miał 4 lata i ojciec z bratem mówili mu, że ta gra jest dla niego za trudna. Te słowa zapadły mu w pamięć... Paweł Relikowski
Rozmawiamy z dr. Dariuszem Koszem, naukowcem z Wydziału Matematyki Politechniki Wrocławskiej i wielokrotnym mistrzem Polski w grze scrabble.

Maciej Rajfur: Słyszałem, że nie masz w domu scrabbli, a przecież jesteś Mistrzem Polski w tę grę! Szewc bez butów chodzi...

Dr Dariusz Kosz: Koleżanka parę lat temu zapytała mnie, czy mam na zbyciu zestaw scrabbli. Grywam w turniejach, więc w założeniu wielu osób pewnie trzymam w domu sporo egzemplarzy. Miałem tylko jeden, ale prawie go nie używałem. Znajomi nie za bardzo chcieli ze mną grywać z wiadomych powodów. Ten jedyny zestaw się kurzył, więc go koleżance oddałem.

Wolisz oglądać zamiast czytać? Obejrzyj rozmowę w formacie wideo poniżej.

Matematyk z Politechniki Wrocławskiej wymiata w grze humanistycznej, która polega na układaniu słów. To się na pierwszy rzut oka się nie klei, a jednak okazało się świetnym połączeniem.

Wydaje się, że to sprzeczność, ale po chwili namysłu wrażenie znika. Oczywiście w scrabblach operujemy słowami, ale to gra bardzo logiczna i ścisły umysł pomaga osiągać w niej dobre wyniki. Pierwiastek humanistyczny odgrywa ważną rolę, ale to nie wszystko. Równie ważne są obliczenia, których dokonujemy w głowie w trakcie gry. Do tego dochodzi aspekt losowości, bo wyciągamy przypadkowe literki z worka. Każda partia okazuje się zupełnie inna. Piszemy nową historię za każdym razem, kiedy siadamy do stołu.

Czyli trzeba mieć duży zasób słów i dobrze liczyć.

Zasób słownictwa to baza, z której startujemy. Ona czyni tę grę dość trudną na początku. Każde słowo, które istnieje w słowniku, to ruch, który możemy wykonać. W szachach w każdej sytuacji możemy wyliczyć wszystkie możliwe ruchy, natomiast w scrabblach wykonanie podobnego zadania jest karkołomne. Żeby zacząć grać, warto sobie zbudować bazę słów.

Od czego zaczęła się przygoda ze scrabblami w Twoim życiu?

Kiedy miałem 4 lata, brat i tato grali w scrabble. Dla mnie jako dziecka były to po prostu atrakcyjne płytki na planszy. Usłyszałem wtedy od nich, że nie powinienem w to grać, bo gra jest dla mnie za trudna. Te słowa zapadły mi bardzo mocno w pamięć. Postanowiłem, że w pewnym momencie spróbuję i zmierzę się z tymi trudnościami. Zapaliłem się i skończyłem tu, gdzie jestem. (śmiech)

Jak wyglądało to przejście z amatorskiego, towarzyskiego grania w profesjonalne rozgrywki?

Najpierw grywałem z rodziną w domu. W pewnym momencie odkryłem, że mogę rywalizować z innymi zapaleńcami w tym obszarze przez Internet. Wyzwoliłem wtedy w sobie lawinę i poświęcałem temu dużo czasu. Budowałem bazę słów. Jeszcze dzisiaj w domu znajdę setki kartek z zapisanymi słówkami. Teraz są one już w mojej głowie, ale pamiętam te długie godziny ćwiczeń. Jako nastolatek spróbowałem swoich sił na żywo na zawodach. Przeżyłem duży stres, ale byłem zdeterminowany. Okazało się, że w grze na żywo dochodzą inne umiejętności, z których nie zdawałem sobie sprawy. Trochę mi zatem zajęło wspięcie się do skrablowej czołówki. Ale traktowałem to ciągle jako wyzwanie.

Co to znaczy budować bazę słów. Jak to technicznie wygląda? Robisz notatki?

Mam wypisane na kartkach wiele słów i w odpowiednich momentach muszę zacząć je kojarzyć. W grze trzymam przed sobą siedem losowych liter i z nich muszę ułożyć słowo. Oczywiście to nie jest zawsze możliwe, ale powinienem jak najczęściej na nie wpaść. Taka umiejętność nazywa się anagramowaniem i to właśnie ją ćwiczą najczęściej scrabbliści. Chodzi o łączenie z losowych liter w istniejące wyrazy. Często jest tak, że kiedy wylosuję siedem liter, już wiem, jakie trzy wyrazy mogę z nich ułożyć. Buduję sobie w ten sposób strefę komfortu. Ale kombinacji jest zbyt wiele, żeby móc sobie pozwolić na to za każdym razem. Dlatego rolę w rozgrywce odgrywa także aspekt mentalny, psychologiczny, gdy nie wszystko jest pod moją kontrolą.

Emocje, które sięgają zenitu przy planszówce. Możesz to opisać? Pewnie atmosfera jest tak gęsta, że siekierę można między zawodnikami zawiesić.

Rzeczywiście emocji jest wbrew pozorom sporo. Kiedy siadamy do partii o duże nagrody, pojawia się stres. Turnieje skrablowe rozgrywają się przez dwa dni. W sobotę i w niedzielę. Tylko po swojej kondycji w niedzielę wieczorem potrafię stwierdzić, czy turniej poszedł mi dobrze, czy źle. Kiedy zajmuję jedno z czołowych miejsc, jestem wieczorem kompletnie wyczerpany. Czuję po organizmie, że zawody kosztowały mnie bardzo dużo i idę po prostu spać. Jeśli pójdzie mi słabiej i dogrywam partie z mniejszym poziomem stresu, wieczór potem mija jak każdy inny.

Czyli oprócz tego, o czym wspomniałeś wcześniej, trzeba mieć jeszcze niezwykle silną psychikę.

Co ciekawe, w młodości wypracowałem sobie bardzo ciekawe podejście. Zupełnie nieświadomie. Byłem tak zdeterminowany, by osiągać dobre rezultaty, że skupiałem się tylko i wyłącznie na planszy, na grze. Nic nie było w stanie mnie rozproszyć. Instynktownie odcinałem wszelkie emocje, które nie przybliżały mnie do zwycięstwa. Im jestem starszy, tym ciężej wrócić do tego idealnego nastawienia.

Rozumiem, że efekt spojrzenia i mowa ciała mają znaczenie?

Jak najbardziej. Od wielu graczy słyszałem opinie, że w moich latach świetności otaczała mnie pewnego rodzaju aura, która już na wstępnie dawała mi przewagę psychologiczną. Ona sprawiała, że rywale byli zdeprymowani, zanim pierwsze słowo znalazło się na planszy. Ja nie zdawałem sobie z tego sprawy, po prostu robiłem swoje. W trakcie gry dość ważne jest, by nie dawać po sobie poznać, czy aktualnie jesteśmy w posiadaniu dobrych, czy złych liter. Ta informacja jest istotna dla przeciwnika, bo w scrabble można grać ofensywnie lub defensywnie. Jeśli nasz rywal wie, czego się po nas spodziewać, może obrać lepszą dla siebie strategię.

Zapadło Ci w pamięć jakieś słowo, które dało Ci zwycięstwo albo było najlepiej punktowane w Twojej skrablowej karierze?

Najcenniejszym słowem, jakie położyłem, było słowo: „nieliryzującym”. Na planszy leżało już: „liryzuj”. Obie te moje dokładki spowodowały zakrycie premii potrójnych. To zadziało się na planszy literakowej (inna gra słowna – przyp. red.), nie skrablowej. A najbardziej w pamięć zapadło mi słowo z turnieju: „prazeodym”. To pierwiastek. Udało mi się położyć to słowo do leżących liter „P” oraz „M”, między którymi zostało jeszcze siedem pól wolnych. Byłem bardzo dumny z tego, że wymyśliłem taki mostek, a położone słowo odwróciło losy ważnej gry w Pucharze Polski.

Ile to jest dużo punktów za słowo? Masz jakiś swój rekord?

Wydaje mi się, że 20 punktów za wyraz to rozsądnie, 30 to solidnie, 40 punktów i wyżej to już klasa. Najdroższy wyraz w scrabblach podchodził pod 200 punktów.

Czy w trakcie zawodowstwa pokonał Cię amator? Taki gracz wieczorowo-towarzyski?

Takie sytuacje się zdarzają i przyjmuję je z uśmiechem. To sprawia, że gra jest atrakcyjna. Gdybyśmy od początku znali wynik każdej partii, nie byłoby to zbyt ciekawe. Jako anegdotę podam, że na swoim pierwszym turnieju zostałem ograny przez… Czecha. Czapki z głów dla niego, że tak dobrze znał język polski. Podkreślam, że ja wtedy prezentowałem już niezły poziom.

Możesz zdradzić jakąś tajemnicę gry w scrabble naszym czytelnikom? Dzisiaj będę grał z żoną i as z rękawa od Ciebie da mi przewagę na starcie.

Pamiętajmy, że przeciwnik obserwuje to, co robimy. Jeżeli jest jego ruch, a my już zastanawiamy się nad swoim, nie dawajmy mu znać naszym wzorkiem i nachyleniem ciała, w które miejsce chcemy wyłożyć litery. Ja zwykle aż do przesady wpatruję się w zupełnie inne, przypadkowe miejsce na planszy i próbuję w ten sposób przekonać mojego rywala, że tam zaraz zagram. I co jakiś czas to się udaje. Miałem raz zabawną sytuację, w której przegrywałem partię i tylko tego typu wpuszczenie w maliny rywala mogło uratować mi skórę. Zacząłem wpatrywać się w inne miejsce, potencjalnie niebezpieczne. Siła perswazji spowodowała, że rywal tam zagrał, na co ja ze spokojem wyłożyłem w swoim prawdziwym miejscu przygotowany ruch. Zwycięstwo!

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska