Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małe bohaterki ocaliły swoich bliskich przed śmiercią

Agata Grzelińska
Pola (po lewej) i Estera
Pola (po lewej) i Estera Piotr Krzyżanowski
Wiosnę 2014 roku Legnica śœmiało może nazwać czasem małych bohaterek. Najpierw 9-letnia Estera Tarocińska uratowała swoją starszą siostrę Karolinę, a kilka tygodni późŸniej Pola Ciempka ocaliła swoją mamę. Życie i zdrowie zawdzięczają dzielnym dziewczynkom także ich sąsiedzi. A wszystko przez tlenek węgla...

- Usłyszałam hałas w łazience, w której była moja siostra. Wołałam ją, ale nie odpowiadała - opowiada Estera. - Próbowałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Zadzwoniłam do taty, który akurat parkował samochód. On wyważył drzwi. Zobaczyliœmy, że Karolina leży twarzą w wodzie. Tata wyniósł ją do przedpokoju- opowiada dziewczynka.

Gdyby nie jej błyskawiczna reakcja, zginęłaby zapewne nie tylko jej o cztery lata starsza siostra, ale i dzieci sąsiadów z piętra wyżej. Tam również stężenie czadu było tak duże, że trójka dzieci musiała trafić do szpitala. Podobnie zresztą jak sama Estera.

Gdy już doszła do siebie, w Szkole Podstawowej nr 2 w Legnicy, gdzie się uczy, zorganizowano uroczystoœść. Mała bohaterka dostała mnóstwo prezentów, gratulacje od strażaków i wielkie brawa od wszystkich dzieci. Po apelu w każdej klasie nauczyciele rozmawiali z dziećmi o tym, co się przydarzyło ich koleżance i o tym, co należy robić, gdy pojawia się niebezpieczeństwo.

- Mówiliśmy, że my kiedyœ też, tak jak Estera, kogośœ uratujemy - mówi Pola Ciempka, uczennica klasy 4A w SP nr 2. - Minął miesiąc i mi też się to przytrafiło.

Była druga w nocy, gdy Polę obudził jakiœ hałas. Wstała i zobaczyła, że na podłodze leży jej nieprzytomna mama. Były same w domy, tata przebywał za granicą.

- Strasznie się bałam. Płakałam. Wiedziałam, że mama jest nieprzytomna, ale i tak pytałam ją, czy mam dzwonić na 112. Jak się nie odezwała, to zadzwoniłam - opowiada dziesięcioletnia legniczanka.

- Dodzwoniła się do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego we Wrocławiu. Dyspozytor nie zignorował jej, tylko najpierw wypytał dokładnie, co się stało, a potem pokierował dziewczynką. Powiedział jej, by otworzyła okna i przewietrzyła mieszkanie. Pola była opanowana i zrobiła to, co radził dyspozytor - opowiada Andrzej Szymański z legnickiej straży pożarnej. - Gdy przyjechali strażacy i pogotowie ratunkowe, matka dziewczynki odzyskała już przytomnoœść.

Pola i jej mama trafiły do szpitala. Strażacy sprawdzili stężenie tlenku węgla i już po wietrzeniu było ono bardzo wysokie. Sprawdzili też inne mieszkania. Piętro wyżej też zanotowali podwyższony poziom czadu.

Pola uœśmiecha się i opowiada spokojnie, ale pani Agnieszka Ciempka, która już doszła do siebie, przyznaje, że córka stale jej teraz pilnuje.

Czytaj dalej na następnej stronie
- Gdy jestem w łazience, muszę się co chwila odzywać, bo zaraz pyta, czy wszystko w porządku. Bardzo jestem dumna z mojej córki i cieszę się, że tak to się skończyło. Chciałabym jednak, żeby już o tym zapomniała - mówi Agnieszka Ciempka.

Obawy mamy Poli uspokaja Patrycja Rzepecka, psychoterapeutka i psycholog dziecięcy w Akademickim Centrum Psychoterapii i Rozwoju przy SWPS. O trudnym dośœwiadczeniu dziewczynek mówi, że może mieć pozytywne efekty. - Strach o najbliższych po takim zdarzeniu jest naturalny. Dorośœli reagują zresztą tak samo. To z czasem minie. Działać trzeba będzie, jeżeli taki strach będzie się utrzymywał zbyt długo. Warto jednak zauważyć, że to doœświadczenie może być dla dziewczynek dobre - mówi Patrycja Rzepecka. - Wszystko się dobrze skończyło, więc widać, że konkretne działania przynoszą zamierzony skutek. Może się w nich więc rodzić takie przekonanie: skoro wiem, co robić, mogę być skuteczna, mogę działać, mogę rodzić sobie w trudnej sytuacji. To jest trudne, ale dobre dośœwiadczenie.

Legniccy strażacy Michał Lipowski i Mateusz Dąbrowa brali udział w obu akcjach. Opowiadają, że obie dziewczynki były bardzo opanowane i zareagowały tak, jak trzeba. W swej siedmioletniej karierze Michał Lipowski nie raz widział zachowania dzieci w sytuacji zagrożenia. - Często jest tak, że rodzice wpadają w panikę, trzeba ich uspokajać, bo przeszkadzają w akcji ratowniczej, a dzieci zachowują zimną krew - opowiada Lipowski. - Potrafią w sytuacji zagrożenia myœleć bardziej racjonalnie niż doroœśli.

Patrycja Rzepecka zaznacza, że bohaterstwo dzieci jest w skali globalnej niszowe, choć zdecydowanie bardziej spektakularne. Tłumaczy, że ich odpowiedzialne zachowania to przede wszystkim efekt edukacji.

- Dużo pracujemy nad tym, by dzieci umiały odpowiednio zareagować w sytuacji zagrożenia. Uczymy je numerów alarmowych w szkole, w domu, na rozmaitych konkursach, w mediach. I to rzeczywiœście przynosi efekty. Mówimy dzieciom, co konkretnie mają robić, gdy dzieje się coœ złego. One zapamiętują te instrukcje i gdy faktycznie pojawia się zagrożenie, realizują je krok po kroku - tłumaczy Patrycja Rzepecka.

Zachowywanie zimnej krwi podczas akcji ratunkowych i sprawne stosowanie się do poleceń ratowników, zdaniem psycholog, przychodzi dzieciom naturalnie.

- Dzieci są przyzwyczajone, że stale mówimy im, co mają robić, jak się zachowywać i że wymagamy, by stosowały się do poleceń, więc jest to dla nich sytuacja całkowicie naturalna, nawet w obliczu zagrożenia - wyjaśœnia Patrycja Rzepecka. - Dzieci chętnie kierują się wskazówkami dorosłych, a jeœli do tego ów dorosły wydaje polecenia pewnym, spokojnym tonem, dziecko jest przekonane, że on wie, co należy robić.

Jak dodaje Adam Konieczny, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Legnicy, ze strażackich statystyk wynika, że to doroœśli ludzie powodują znacznie więcej zagrożeń niż dzieci. Psycholog zupełnie nie dziwi też informacja.

- To także jest efekt edukacji. Dzieci na każdym kroku słyszą ostrzeżenia, pamiętają, co jest niebezpieczne, a doroœśli bardziej nonszalanccy, bo wydaje im się, że przecież wszystko wiedzą - tłumaczy Patrycja Rzepecka.

Zapewne to przypadek, że obie małe bohaterki chodzą do tej samej szkoły. Nieprzypadkowa jest jednak ich wiedza na temat numerów alarmowych i udzielania pierwszej pomocy.

Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 tłumaczy, że do edukacji na temat bezpieczeństwa placówka przywiązuje bardzo dużo uwagi. - Od najmłodszych klas uczymy dzieci numerów alarmowych. Dzieci z zerówek i pierwszaki znają numer 112 (aby go kojarzyć, uczą się wyliczanki: jedne usta, jeden nos i dwoje oczu). Prowadzimy też zajęcia z udzielania pierwszej pomocy. Wkrótce zaczniemy kolejny kurs na fantomach - wylicza Magdalena Sługocka-Sulewska, dyrektor SP2. - Jest jeszcze jeden efekt tych zdarzeń: rodzice naszych uczniów mówią, że teraz kupują czujniki tlenku węgla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska