O przerabianiu – na papierze – luksusowych aut na pomoce drogowe pisaliśmy już kilka miesięcy temu (kliknij i przeczytaj). Śledztwo w tej sprawie prowadzą CBA i wrocławska prokuratura apelacyjna. W ostatnich tygodniach do sądu trafił kolejny akt oskarżenia. Przed sądem stanąć mają diagnosta z Gdyni oraz mieszkaniec Legnicy i Inowrocławia.
Diagnosta w grudniu 2011 roku wpisał do dokumentów BMW 730, że jest to auto „pomocy drogowej”. I tak samochód został zarejestrowany. Zdaniem prokuratury, auto jednak pomocą w żadnym wypadku nie jest. Żeby tak się stało musi spełniać wymogi, jakie nakłada rozporządzenie ministra. Kabina kierowcy lub nadwozie musi być żółte, poniżej okien ma być „pas wyróżniający” co najmniej 15 centymetrowej szerokości, nadwozie musi być przystosowane do przewozu innych aut. Musi też być hol sztywny i giętki.
Właściciel BMW przekonywał w śledztwie, że zarejestrował auto jako pomoc drogowa bo jeździ na rajdy i taką rolę jego BMW spełnia. Rzeczywiście, w bagażniku woził akumulator rozruchowy, przetwornicę prądową, klucze, kable, pasy magnetyczne z napisem „pomoc drogowa”. Przyznał też, że nie sprawdził jakie są wymogi by samochód uznać za „pomoc drogową”.
Mieszkaniec Legnicy zarejestrował z kolei na podstawie nieprawdziwego zapisu, że to jest „pomoc drogowa” mercedesa. W śledztwie wyjaśnił, że namówił go do tego pośrednik, załatwiający sprowadzenie auta z Niemiec. Przekonywał, że dzięki temu będzie taniej. To pośrednik też załatwił z diagnostą odpowiedni wpis do dokumentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?