Jej syn, Marcin Łesiuk, zginął w wypadku 23 września 2009 roku na krajowej trójce koło Lubina. Jego skoda zderzyła się z toyotą land cruiser, prowadzoną przez 24-letniego Tomasza Sz. Zdaniem Antoniego Kubowicza, biegłego z zakresu techniki samochodowej i rekonstrukcji wypadków drogowych, to on spowodował tragedię. Nieostrożnie wyprzedzał, wjechał na pas, którym prawidłowo poruszała się skoda Łesiuka, i doprowadził do czołowego zderzenia. Tomasz Sz. tamtego dnia mógł mieć trudności z oszacowaniem odległości, koncentracją, koordynacją ruchów i sprawnością psychofizyczną. Wcześniej zażył narkotyki (marihuanę lub haszysz). Tak wynika z opinii biegłego toksykologa z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna.
W przebadanej krwi Sz. wykryto obecność substancji THC i THCCOH, które działają podobnie do alkoholu i upośledzają sprawność psychofizyczną na wiele sposobów. Prokuratura Rejonowa w Lubinie oskarżyła Sz. o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Uwzględniła, że prowadził po zażyciu narkotyków. Jeszcze przed wypadkiem był karany za ich posiadanie.
Opinia krakowskich biegłych z jakiegoś powodu sądowi nie wystarczyła. Poprosił więc Waldemara Engela, lekarza medycyny sądowej i chirurga z Legnicy, o przeliczenie, jakie stężenie alkoholu odpowiada ilości spożytych przez Sz. narkotyków. Lekarz wyliczył, że "działanie tych środków było analogiczne jak dla stanu powyżej 0,2 promila alkoholu etylowego, a z dużym prawdopodobieństwem można uznać, że przekraczało analogiczny próg powyżej 0,5 promila alkoholu". Przed sądem doprecyzował opinię, ostatecznie opowiedział się za stężeniem: 0,2 promila. Autor opinii dodał, że trudno jednoznacznie rozstrzygnąć stopień koncentracji Tomasza Sz. w czasie tamtego wypadku.
- To ma znaczenie dla wysokości kary. Jeżeli był pod wpływem narkotyków, grozi mu do 12 lat więzienia, jeżeli nie - do 8 lat - mówi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Z punktu widzenia oskarżonego rzecz nie do pogardzenia.
- Dlaczego sądowi nie wystarcza opinia najbardziej kompetentnego Instytutu Ekspertyz Sądowych w Polsce, tylko zasięga opinii chirurga, który w dodatku od ponad dwóch lat nie jest już biegłym sądowym? - pyta Elżbieta Czerwińska-Lichacz ze Stowarzyszenia na rzecz Bezpieczeństwa Obywateli, które pomaga wdowie i rodzicom Marcina Łesiuka. - Po co to absurdalne przeliczenie?
Tego nie rozumie też znany prawnik prof . Jan Widacki. - Takie porównanie stężenia alkoholu i narkotyków jest nonsensowne, bo nie ma takich przeliczników - mówi prof. Widacki. - To tak, jakby przeliczać traktor na kozy. Ogólnie wiadomo, jakie są reakcje na alkohol, ale wiadomo też, że na konkretne ilości ludzie reagują różnie. Jeden ma mocną głowę, inny nie. Podobnie jest z reakcjami na konkretne dawki narkotyków. Po danej ilości narkoman może funkcjonować, a ktoś, kto zażył tę samą dawkę pierwszy raz, może umrzeć.
Problem lekarza, który przestał być biegłym, jest mniej istotny. - Sąd ma prawo zasięgać opinii każdego, do kogo ma zaufanie - przypomina dr Kładoczny. Prof. Widacki zaznacza, że jeśli sąd nie miał świadomości, że Engel nie jest już biegłym sądowym, popełnił uchybienie.
Pytań w procesie jest więcej. Prawo jazdy Sz. ma od 2004 r. Do dnia wypadku popełnił 14 wykroczeń drogowych: przekraczał prędkość, jeździł bez pasów, nie stosował się do znaków drogowych, powodował zagrożenie i prowadził bez dokumentów. Prawo jazdy odebrał z urzędu dopiero w grudniu 2008 r. Jak to możliwe, że jeździł kilka lat bez prawa jazdy?
Rodzina i przedstawiciele stowarzyszenia mają wątpliwości, czy sprawa jest należycie prowadzona. - Sąd manipuluje dowodami i przeciąga sprawę, bo Tomasz Sz. jest synem byłego prezesa KGHM? - pyta Czerwińska-Lichacz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?