Prowadzący niedzielnych gości Dominik Nowak przed meczem na zawsze trudnym terenie przy Bułgarskiej w Poznaniu nie eksperymentował. Posłał do boju wszystkich swoich najlepszych zawodników, z Finem Petterim Forsellem, Hiszpanami Borją Fernandezem i Marquitosem oraz Wojciechem Łobodzińskim na czele.
Jedyną niespodzianką była obecność w podstawowym składzie wypożyczonego z Legii Warszawa 19-letniego stopera Mateusza Żyry, który stworzył z Tomislavem Boziciem parę stoperów.
Pogrążony w kryzysie Lech Poznań dość nieoczekiwanie wyszedł w ustawieniu 4-4-2. Na prawej obronie grał niedoświadczony na poziomie ekstraklasy Marcin Wasielewski, a duet napastników stworzyli Duńczyk Christian Gytkjaer oraz Portugalczyk Joao Amaral. Poznaniacy liczyli na pierwsze od 18 sierpnia zwycięstwo w lidze.
Dla gości spotkanie zaczęło się źle. W 11 min prowadzenie Lechowi dał Gykjaer, a osiem minut później murawę z kontuzją opuścił Marquitos. Prowadzący „Kolejorza” Ivan Djurdjević także szybko musiał dokonać zmiany, wymuszonej kontuzją Tomasza Cywki.
Lech miał optyczną przewagę, ale nie można powiedzieć, by zdominował Miedź w pierwszej połowie. Legniczanie odgryzali się akcjami indywidualnymi Ojamy i Łobodzińskiego, ale brakowało konkretu.
Dopiero w drugiej połowie przewaga gospodarzy była wyraźniejsza i zaowocowała drugim golem. W 51 min akcję Gytkjaera wykończył Amaral.
Miedź nie zamierzała się poddawać i w końcu zaatakowała śmielej. W 73 bramkę kontaktową strzelił rezerwowy Mateusz Szczepaniak, wykorzystując dogranie Camary, ale to było wszystko, co legniczanie mieli do zaoferowania tego wieczoru. Zwycięstwo Lecha było w pełni zasłużone, choć piłkarze Ivana Djurdjevicia nie zachwycili
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?