Krzysztof Piątek - od brządca z Dolnego Śląska, po gladiatora z Mediolanu
Potem poszło już bardzo szybko. Tytuł najlepszego polskiego strzelca ekstraklasy w sezonie 2017/2018, transfer do Genui i rewelacyjny początek. Nazwany następcą Roberta Lewandowskiego Piątek w pierwszych siedmiu meczach strzelił dziewięć goli i znalazł się na ustach całej piłkarskiej Europy. Radził sobie nadspodziewanie dobrze, co było zaskoczeniem nawet dla jego najwierniejszego kibica.
- Prawdę mówiąc nie byłem przekonany, że Krzysztof powinien już opuszczać ekstraklasę. Być może wpływ na takie myślenie miały losy Jarosława Jacha, z którym mój syn przenosił się z Dzierżoniowa do Lubina. Dostał ofertę z Anglii, skorzystał z niej i na jakiś czas przepadł. Wypożyczono go do Turcji, ale tam nadal gra niewiele. Nie chciałem, żeby to samo spotkało Krzyśka. Doradzałem mu, by został jeszcze rok w Polsce, bo skoro w Cracovii był w stanie strzelić 20 bramek, to ile zdobyłby będąc piłkarzem Lecha Poznań albo Legii Warszawa? On postąpił jednak po swojemu i wybrał Włochów, którzy byli mocno zdeterminowani. Cieszę się, że idzie mu tam tak dobrze - mówił nam pan Władysław jeszcze przed przejściem syna do AC Milan, za rekordowe 35 mln euro.
Na zdjęciu: Krzysztof Piątek w Genoa CFC z marszu stał się podstawowym zawodnikiem, najlepszym strzelcem i największą gwiazdą zespołu