Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krwawy koniec lata 1982 roku w Lubinie. Milicja strzelała do demonstrantów

Urszula Romaniuk
31 sierpnia 1982 roku w Lubinie  zostały zabite trzy osoby (zdjęcie z inscenizacji  walk z 2002 roku)
31 sierpnia 1982 roku w Lubinie zostały zabite trzy osoby (zdjęcie z inscenizacji walk z 2002 roku) Piotr Krzyżanowski
Najpierw strzelano krótkimi, a potem dłuższymi seriami. Nie tylko w asfalt, ale też na wprost. Ogień wstrzymano dopiero, gdy były ofiary śmiertelne wśród demonstrantów – pisze Urszula Romaniuk

W 1982 roku, w drugą rocznicę Porozumień Sierpniowych, podziemna Solidarność wezwała do masowych demonstracji. Brutalnie je stłumiono. 31 sierpnia padły ofiary śmiertelne we Wrocławiu, w Gdańsku, ale najkrwawszy przebieg miała demonstracja w Lubinie, podczas tłumienia której od strzałów ZOMO śmierć poniosły trzy osoby.

Wcześniej, w rejonie legnickim, władze stanu wojennego podjęły działania, które miały powstrzymać demonstracje. Przed 31 sierpnia w województwie legnickim zatrzymano 43 osoby, 14 internowano, a ze 129 przeprowadzono tzw. rozmowy profilaktyczno--ostrzegawcze. Mundurowi przeprowadzili 65 rewizji i zlikwidowali cztery punkty powielania ulotek. Gotowe były też plany działań w poszczególnych miejscowościach województwa na wypadek demonstracji.
To jednak nie powstrzymało protestów. W Lubinie ruszyły przygotowania, drukowano ulotki, na murach pojawiły się napisy. Demonstracja mieszkańców miasta miała się rozpocząć 31 sierpnia o godzinie 15 na placu Wolności, w Rynku.
Przyszło około 5000 demonstrantów (wg danych Milicji Obywatelskiej). Po godz. 15 na plac wjechała karetka pogotowia, z której rozległ się sygnał do rozpoczęcia manifestacji. Odśpiewano hymn narodowy. Potem z kwiatów zaczął powstawać wzór krzyża.

– W związku z tym porucznik Jan M., zastępca komendanta miejskiego MO w Lubinie, wydał rozkaz do rozproszenia zgromadzonych – mówi Paweł Piotrowski, historyk. – Zostali oni zaatakowani przez siły milicyjne liczące jedynie około 120 funkcjonariuszy, bo nikt nie zakładał tak licznego zgromadzenia. Część sił z województwa legnickiego skierowano tego dnia do Wrocławia i Katowic.
33-osobowy pluton funkcjonariuszy MO zaatakował zgromadzonych środkami łzawiącymi, by zmusić ich do rozejścia się. Nie udało się i na pomoc wezwano odwód plutonu ZOMO z Legnicy. Około 20 funkcjonariuszy w trzech nysach. Potem dołączył do nich kolejny pluton ZOMO z Legnicy. Sformowano tyralierę, za którą jechała nysa. Zomowcy ruszyli w kierunku demonstrantów. W rejonie skrzyżowania ulic Kopernika i Odrodzenia, oprócz środków chemicznych, kilkunastu mundurowych otworzyło ogień z broni palnej. W stronę mieszkańców leciały petardy z gazem łzawiącym. Ściągnięto też wozy strażackie, które strumieniami wody miały rozpędzić demonstrujących. Bez efektu. Z Legnicy przyjechała do Lubina tzw. grupa rajdująca – 24 funkcjonariuszy ZOMO, uzbrojonych w pistolety maszynowe KBK AK i RAK, oraz środki chemiczne. Na chwilę siły milicyjne opanowały sytuację. Ale potem demonstranci rozdzielili grupę odrzucając petardy i rzucając w nią kamieniami.
– Wtedy otwarto ogień, według materiałów MO, bez rozkazu – dodaje Paweł Piotrowski. – Zeznający świadkowie, w tym znajdujący się w tłumie funkcjonariusze SB, stwierdzali, że najpierw strzelano krótkimi, a potem dłuższymi seriami, nie tylko w asfalt, ale też na wprost. Ogień wstrzymano dopiero po śmiertelnym ranieniu Mieczysława Poźniaka i Andrzeja Trajkowskiego. W ciągu następnej godziny jeszcze kilka razy użyto broni. Kilka osób zostało rannych. Wśród nich był Michał Adamowicz, który 5 września zmarł w szpitalu.

Ostrej amunicji milicjanci używali przez około półtorej godziny, czego dowodem były ślady po kulach na fasadach budynków w całym centrum miasta.
W relacjach świadków pojawiał się motyw strzelających do wybranych celów milicjantów z grup rajdujących. Było dziewięć takich grup na lekkich pojazdach, w 6-7-osobowych składach. Jeździły po całym mieście i strzelały w kierunku skupisk demonstrantów środkami chemicznymi i amunicją ostrą. To właśnie od strzałów oddanych z pojazdu grupy rajdującej zginął na mostku nad potokiem Zimnica Michał Adamowicz, a trzeba podkreślić, że miejsce to oddalone było od centrum i od dotychczasowych zajść. Użycie broni palnej zamiast zakończyć manifestację, zwiększyło tylko determinację uczestników starć ulicznych.

Trwały niemal do godziny 23. Także w następnych dniach, 1 i 2 września, dochodziło w Lubinie do demonstracji. By je stłumić, wydzielono ponad tysiąc funkcjonariuszy MO z całego kraju. W sumie, w ciągu trzech dni demonstracji, zatrzymano w Lubinie 250 osób, a w kolejnych jeszcze 72.
Śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Trajkowskiego i Mieczysława Poźniaka Prokuratura Garnizonowa we Wrocławiu, poinformowana przez Prokuraturę Wojewódzką w Legnicy, wszczęła już 31 sierpnia 1982 r. Prokurator wojskowy Miłan Senk, który przyjechał do Lubina z Wrocławia, rozpoczął przesłuchania już o godz. 22.30. Pierwszą przesłuchiwaną osobą był por. Jan M., zastępca komendanta miejskiego MO w Lubinie.

– Zeznał on, że demonstracja rozpoczęła się około godziny 14 w rejonie placu Wolności – mówi historyk. – Jak zeznawał M.: „takie zachowanie się zebranych tam ludzi miało wyraźnie charakter demonstracyjny i w znacznym stopniu zakłócało porządek publiczny”. Wieczorem sporządzona została notatka plutonowego Mariusza Michalskiego, funkcjonariusza SB z Komendy Miejskiej MO w Lubinie. Opisując demonstrację. stwierdzał on: „w pewnym momencie tłum się zawahał i zaczął się wycofywać w kierunku ulicy Odrodzenia. Powodem był kordon funkcjonariuszy, który szedł całą szerokością ulicy i był uzbrojony w RWGŁ oraz pałki szturmowe. Za kordonem jechała służbowa nysa... W pewnym momencie rozległy się strzały z broni palnej z ostrej amunicji, co można było stwierdzić po charakterystycznym świście i odgłosie. W pewnym momencie usłyszeliśmy nad głowami charakterystyczny świst przelatującego pocisku i wówczas odruchowo przykucnęliśmy... Strzały oddane na ulicy Odrodzenia były strzałami na wprost, o czym świadczył świst przelatujących pocisków i przestrzelony w trzech miejscach kiosk warzywny obok Orbisu.

W złożonych około północy zeznaniach ten sam funkcjonariusz, jeszcze na pewno pod wpływem świeżych przejść, wyraźnie podkreślał, że: „nie było to na pewno strzelanie w powietrze. Było to typowe strzelanie na wprost.
Postanowienie o wszczęciu śledztwa „w sprawie śmierci Andrzeja Rajkowskiego i cyw. Mieczysława Poźniaka” podjął już wieczorem 31 sierpnia podprokurator Wojskowej Prokuratury Rejonowej por Miłan Senk. O tym, że w Lubinie doszło do zajść ulicznych, w trakcie których śmierć poniosły dwie osoby, a wiele innych odniosło obrażenia, WPR we Wrocławiu została powiadomiona przez Prokuraturę Wojewódzką w Legnicy. Na polecenie prokuratora, por. Jan M. sporządził notatkę, w której stanowczo twierdził, że o postrzeleniu dowiedział się dopiero po przybyciu do Komendy Miejskiej MO po godzinie 18, i że żadnego rozkazu użycia broni nie było.

– Wynikało z tego, że nie słyszał huku wystrzałów, a to jest wątpliwe – dodaje Paweł Piotrowski.
W nocy 31 sierpnia na polecenie dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Lubinie Mariana Kołodzieja sporządzono informację o ofiarach. Do szpitala przywieziono 15 osób, z czego 11 z ranami postrzałowymi. Spośród nich śmierć ponieśli Mieczysław Poźniak (25 lat) oraz Andrzej Trajkowski (32 lata). Ciężko ranni byli Ryszard Stefanowicz (35 lat, rana postrzałowa głowy) i Michał Adamowicz (28 lat, rana postrzałowa głowy, przestrzał przez prawą półkulę), przy czym jego stan określono od razu jako beznadziejny. Ponadto od postrzałów rany odnieśli: Ireneusz Lao (29 lat, rana postrzałowa nogi prawej), Henryk Huzarewicz (20 lat, przestrzał przedramienia lewego), Szymon Stefaniak (35 lat, rana postrzałowa ucha lewego), Andrzej Dudziak (23 lata, rana postrzałowa, otwarte złamanie podudzia lewego), Edward Wertka (32 lata, rana postrzałowa barku prawego), Kazimierz Rusin (31 lat, rana postrzałowa biodra lewego), Brygida Wieczorek (17 lat, rana postrzałowa uda lewego). Poza tym, cztery osoby zostały zranione petardami, był wśród nich jeden funkcjonariusz MO.

26 września 1982 r. na polecenie Szefa Oddziału V NPW akta śledztwa zostały przesłane do NPW. Tam zlecono przeprowadzenie dodatkowych czynności śledczych, w tym badania kryminalistyczne broni pododdziałów MO uczestniczących w, jak to określono, „akcji porządkowej”. Postanowienie o przeprowadzeniu badań kryminalistycznych przez WSW zostało wydane 28 listopada 1982 r.

– Już wieczorem, 31 sierpnia, przystąpiono do zacierania śladów zbrodni – dodaje Paweł Piotrowski. – Broń jednego z plutonów ZOMO, przejętą przez prokuratora, po interwencji generała Kiszczaka u naczelnego prokuratora wojskowego, jeszcze wieczorem 31 sierpnia zwrócono funkcjonariuszom. Długo odmawiano skierowania użytej w Lubinie broni do badań balistycznych, a kiedy w końcu ją przekazano, to po kilkakrotnym przestrzeleniu, niemożliwe było ustalenie, z jakiej broni oddano śmiertelne strzały. W końcu, w 1985 roku, użyte w Lubinie KBKS-y wyeksportowano do Algierii. Aby dodatkowo utrudnić śledztwo, starano się usunąć wszystkie oznaki strzelaniny, otynkowano i pomalowano ściany oraz zebrano wszystkie pociski. Prokuratorzy musieli udać się po pomoc do miejscowych księży, aby ci z ambony nawoływali do przekazywania im pocisków znalezionych głównie przez dzieci.

8 kwietnia 1982 r. prokurator Miłan Senk podpisał decyzję o umorzeniu śledztwa, bo - jak to określono – „nieustalona grupa funkcjonariuszy działała w obronie koniecznej”. Jak sam zeznał w 1992 r., został zmuszony do podpisania tej decyzji, a samo postanowienie już gotowe, zostało przysłane z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Ponownie śledztwo w sprawie zbrodni lubińskiej ruszyło w 1991 r., a rok później do Sądu Wojewódzkiego we Wrocławiu trafił akt oskarżenia przeciwko funkcjonariuszom MO. Sprawa toczyła się kilkanaście lat. Początkowo było oskarżonych siedem osób. Skazano trzech funkcjonariuszy. Byli to były zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy Bogdan G., były wiceszef lubińskiej milicji Jan M. i były dowódca plutonu ZOMO, Tadeusz J. Zostali oskarżeni o spowodowanie śmierci trzech osób podczas manifestacji NSZZ „Solidarność” w sierpniu 1982 r. w Lubinie. Wyrokiem z czerwca 2003 r. dwaj pierwsi zostali skazani na kary 2,5 roku więzienia, a trzeci na 5 lat, ale sąd stosując ustawę amnestyjną z 1989 roku obniżył wyroki o połowę. We wrześniu 2004 r. wrocławski Sąd Apelacyjny uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia w stosunku do Jana M., a wobec kolejnego z oskarżonych, Tadeusza J., utrzymał wyrok sądu I instancji, który skazał go na karę 2,5 roku więzienia. Zmieniono natomiast orzeczenie wobec trzeciego z oskarżonych – Bogdana G. Sąd Apelacyjny uznał, że mężczyzna, jako dowódca sił milicyjnych, zatwierdził plan działań zastraszających w dniu manifestacji i wymierzył mu karę 2,5 roku więzienia. Jan M. został 17 lipca 2007 r. skazany przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu, w pierwszej instancji na 7 lat, zmniejszonych ze względu na amnestię, do lat 3,5 . On jeden do tej pory nie odbył kary.

(Źródło informacji: Paweł Piotrowski)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska