Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka. Zwycięstwo z Wisłą mało kto już pamięta

Rafał Bajko
Joanna Czarnecka, oprócz zawodowej gry w koszykówkę, na co dzień ma jeszcze obowiązki na uczelni. Kapitan Ślęzy studiuje na Politechnice Wrocławskiej
Joanna Czarnecka, oprócz zawodowej gry w koszykówkę, na co dzień ma jeszcze obowiązki na uczelni. Kapitan Ślęzy studiuje na Politechnice Wrocławskiej Paweł Relikowski
Rozmowa z Joanną Czarnecką, kapitan Ślęzy Wrocław, m.in. o niedawnym meczu z Wisłą Kraków i...zbieżności nazwisk z wokalistką zespołu "Red Lips".

W ubiegły weekend zajęłyście drugie miejsce w turnieju finałowym Pucharu Polski w Lublinie. Ograła was tylko miejscowa Pszczółka AZS, z którą w sobotę zagracie u siebie w ramach ligowych rozgrywek (godz. 18, hala AWF przy ul. Paderewskiego). Szykuje się srogi rewanż?
Na pewno będziemy chciały pokazać, że nie jesteśmy gorszym zespołem. Triumf byłby zresztą kolejnym ważnym kroczkiem w kontekście decydujących spotkań w fazie play-off.

Pani nie zagrała zarówno w półfinałowym pojedynku PP, jak również w finale. To efekt kontuzji, czy po prostu decyzja trenera?
Nie byłam kontuzjowana. Tak po prostu zdecydował trener.

Pozostając jeszcze przy Pucharze Polski, trzeba wspomnieć, że w drodze do finału pokonałyście mistrzynie Polski z Krakowa, co udało się pierwszy raz od Waszego powrotu do ekstraklasy. Wykorzystałyście ich słabszy dzień, czy Ślęza już się Wisły nie boi i potrafi krakowianki ogrywać?
Prawda jest taka, że dziś już mało kto pamięta fakt, że pokonałyśmy Wisłę. Istotne jest to, że przegrałyśmy finał z Pszczółką i zajęłyśmy drugie miejsce. Co do mistrzyń Polski, to trudno powiedzieć, czy to był ich słabszy dzień, czy to my zagrałyśmy tak świetnie. Wisła to niezwykle silna ekipa, mająca w swoim składzie zawodniczki z doświadczeniem euroligowym. Odskoczyłyśmy im w pierwszej kwarcie na kilkanaście punktów różnicy, co rywalki potem całkowicie odrobiły. Na szczęście końcówka należała do nas. Za mniej więcej miesiąc krakowianki przyjadą do Wrocławia w ramach TBLK i wówczas zobaczymy, czy znów uda nam się je ograć.

W TBLK znajdujecie się póki co na świetnym trzecim miejscu. Głównym celem jest zatem nie wypaść z pierwszej czwórki przed fazą play-off?
Do tego jeszcze daleka droga, ale faktycznie lepiej byłoby zostać w czołowej czwórce. Daje to, jak wiadomo, przewagę własnego parkietu w ewentualnym piątym meczu ćwierćfinału. Inna sprawa, że drużyny, które są za nami w tabeli, prezentują bardzo zbliżony poziom, więc o zwycięstwach będą tak naprawdę decydowały szczegóły.

Nieco z innej beczki. Przygotowując się do rozmowy z Panią, natrafiłem w internecie na informację, że takie samo imię i nazwisko jak Pani ma wokalistka zespołu „Red Lips”. To jakaś rodzina?
(Śmiech). Nie, to wyłącznie zbieżność nazwisk.

Rozumiem, że to również nie jest Pani ulubiony gatunek muzyczny?
Zespół kojarzę, ale powiem szczerze: nie słuchałam nigdy ich piosenek, więc nawet nie wiem, jakiego rodzaju muzykę grają (śmiech).

A co zajmuje Joannę Czarnecką poza treningami?
W ostatnim czasie nadrabiam zaległości na uczelni. Przez zawodowe granie w koszykówkę nie udało mi się skończyć studiów w normalnym trybie, dlatego zmagam się z tym do dziś (śmiech). A tak poza tym, to lubię czasami wyjść ze znajomymi do kina czy restauracji.

Co Pani studiuje i na której uczelni?
Studiuję na Politechnice Wrocławskiej na Wydziale Inżynierii Środowiska, gdzie wybrałam kierunek system oczyszczania wód i gleb. Tak naprawdę studia zaczynałam zaraz po liceum, jeszcze w Krakowie, gdzie uczyłam się w Akademii Górniczo-Hutniczej. Niestety, tak jak wcześniej wspomniałam, ze względu na sport musiałam przerwać naukę na kilka lat, dlatego wróciłam do tematu we Wrocławiu.

Od małego miała Pani predyspozycje do nauk ścisłych?
Wybrałam ten kierunek z dwóch względów. Po pierwsze, faktycznie mam predyspozycje bardziej techniczne, a po drugie Politechnikę ukończyli moi rodzice. Pewnie przekazali mi to w genach (śmiech).

Wróćmy na koniec do koszykówki. Dzierży Pani w Ślęzie opaskę kapitańską. Nie wypominając wieku, jest to zapewne związane ze sporym koszykarskim doświadczeniem, ale także faktem, że pochodzi Pani z Wrocławia, a w Ślęzie grała jeszcze w I lidze. Wybór kapitana należał do trenera czy była to decyzja koleżanek z zespołu?
Opaskę kapitańską powierzyli mi przed sezonem trenerzy. Koleżanki z zespołu poparły tę decyzję, co było dla mnie bardzo miłe. Jestem takim łącznikiem pomiędzy sztabem szkoleniowym a zawodniczkami. Mam nadzieję, że wychodzi mi to dobrze (śmiech). W drużynie panuje kapitalna atmosfera, wszystkie sobie pomagamy i mam nadzieję, że to przyczyni się do sukcesu sportowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska