Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: Gortat świeci coraz jaśniej

Paweł Kucharski
- To, co powiem, będzie trochę szalone, ale czuję, że mogę grać jeszcze lepiej - mówił po meczu z Boston Celtics Marcin Gortat. Dwa dni później słowo stało się ciałem. Przeciwko New Orleans Hornets zdobył on aż 25 punktów, przebywając na parkiecie tylko 24 minuty i myląc się przy jednej próbie rzutów z gry. Po zejściu z parkietu wyznaczył sobie kolejny cel.

- Zamierzam sprawić, że Steve Nash znów będzie MVP sezonu zasadniczego i najlepszym podającym w lidze. Rajon Rondo (gracz Boston Celtics - przyp. PK) jest znakomitym rozgrywającym, ale nie jest lepszy od Steve'a - wyznał MG4.

Gdy po pierwszej połowie spotkania z Hornets Polak miał na swoim koncie tylko 4 punkty i 3 przewinienia, mało kto się spodziewał, że to on będzie bohaterem wieczoru. A jednak. Po zmianie stron Gortat zagrał jak z nut, a po celnych rzutach i efektownych wsadach w hali US Airways Center z głośników rozbrzmiewało charakterystyczne "Hammer time" z utworu "Can't touch this" MC Hammera. To już taka tradycja nawiązująca do przydomka "Polski Młot". Jedna z jego akcji znów trafiła do Top Ten dnia. Także za jego sprawą Steve Nash miał aż 15 asyst.

Amerykański sen Polaka trwa zatem w najlepsze. A my, głodni sukcesu, polscy kibice, chcielibyśmy się nigdy nie budzić. Czy powinniśmy się przyzwyczaić do tego, że Gortat co mecz będzie notował statystyki na poziomie 20 punktów i kilkunastu zbiórek? Jego słowa po starciu z Hornets karmią nas olbrzymią nadzieją.

- Być może pewnego dnia wskoczę do pierwszej piątki. Jestem na sto procent przekonany, że w takim układzie byłbym bardziej produktywnym graczem niż teraz stwierdził. To, że MG4 ma szansę stać się czołowym środkowym ligi, potwierdza Wojciech Michałowicz, wybitny znawca i komentator ligi NBA w telewizji Canal Plus.

- Marcin ma potencjał i predyspozycje do tego, żeby być znaczącą postacią. Jest mu o tyle łatwiej, że drużyna bardzo go potrzebuje i ma on fantastyczne otoczenie. Dla niego to taki dream team, tym bardziej że tak naprawdę dopiero poznaje zasady i funkcjonowanie zawodowego sportu - mówi.

O tym, że Steve Nash jest bardzo altruistycznym graczem, wiemy doskonale. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że również Grant Hill, Vince Carter czy nawet Jared Dudley to koszykarze, którzy rozumieją grę zespołową i w głębokim poważaniu mają własne statystyki. - Gortat znalazł się we właściwym miejscu i czasie. Bardzo dużo zyskuje, mając wokół siebie takich a nie innych zawodników - dodaje Michałowicz.

Należy również zwrócić uwagę na ofensywne możliwości Polaka, które predestynują go do różnych stylów gry. Potrafi on błyskawicznie przejść do kontry, dzięki czemu doskonale nadaje się do szybkich akcji up tempo w wykonaniu Phoenix.

- Jest też stworzony do grania pick'n'rolli - wtrąca komentator. Za sprawą ostatnich występów Polak przestał być postacią anonimową na parkietach NBA. Dlatego można się spodziewać, że defensywa kolejnych rywali Phoenix będzie mieć na niego baczne oko. Niektórzy specjaliści od obrony mogą nawet przygotować specjalną taktykę nastawioną na wyłączenie z gry jednego konkretnego gracza.

Gdyby tak się rzeczywiście stało, dla Gortata byłby to pewnie kłopot, ale i duże wyróżenie.
- Marcinowi na pewno będzie teraz trudniej. Stał się rozpoznawalnym graczem w lidze. Na pewno wszyscy szkoleniowcy przed meczami z Suns będą szczegółowo analizować jego grę. Z drugiej jednak strony Marcin jest graczem, którego wcale nie jest tak łatwo zatrzymać - przyznaje ekspert Canal Plus.

Postępy, jakie Gortat poczynił w ostatnich latach, a nawet dniach i minutach spędzonych na parkiecie w meczu z Hornets, muszą budzić uznanie. - Powinniśmy się szczególnie cieszyć, bo Marcin jest przykładem człowieka, który osiągnął sukces na polu NBA, które jest kwintesencją zawodowego sportu - analizuje Michałowicz.

Mimo to powinniśmy zachować wstrzemięźliwość i utemperować nazbyt rozbudzone nadzieje. - Nie możemy oczekiwać, że Marcin zawsze będzie zdobywał 20 punktów i miał 10 zbiórek. Nie jest dobrze do czegoś się przyzwyczajać, bo później można łatwo się rozczarować - zauważa komentator.
Malkontenci i sceptycy mogą kręcić nosem nawet po meczu z Hornets. Całą drugą połowę Nowy Orlean grał bez Emeki Okafora. Center Szerszeni doznał bowiem kontuzji, a jego zmiennicy znacznie ustępowali Gortatowi, a szczególnie brakowało im centymetrów.

Nim sceptycy będą mieć kolejną okazję do narzekania, cieszmy się tym, co mamy. Jeszcze nigdy bowiem Polak nie odgrywał tak znaczącej roli w świecie NBA. Jest do dla nas nowa sytuacja, której musimy się uczyć. Niech amerykański sen Gortata trwa jak najdłużej i radujmy się nim, nawet jeśli w środową noc w meczu przeciwko Millwaukee Bucks zdobędzie 5 punktów i zbierze 4 piłki z tablic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska