Podopieczni trenera Alvina Gentry'ego przegrali w Detroit z miejscowymi Pistons 74:75. Przegrali, dodajmy, całkowicie na własne życzenie.
Jeszcze na 3 min i 50 sek. przed końcem goście prowadzili 70:62. Szkoleniowiec Słońc wpuścił na parkiet rezerwowych, ale ci nie potrafili postawić kropki nad i. Tłoki rzuciły się do odrabiania strat i po koszu Austina Daye'a na 53 sek. przed końcem objęli jednopunktowe prowadzenie. W zaciętej końcówce, która upłynęła pod dyktandem wzajemnego faulowania się i rzutów osobistych, więcej zimnej krwi zachowali gospodarze.
- Nie jestem dumny z naszej postawy. Ta porażka bardzo nas zabolała - wyznał lider Phoenix Steve Nash. Mimo przegranej, koszykarze z Arizony i tak mogą być zadowoleni ze swojej postawy w ostatnich dniach. Najpierw przecież pokonali na własnym parkiecie New Jersey Nets i Portland Trail Blazers, po czym ruszyli na tournee po wschodnim wybrzeżu. Po zwycięstwach z New York Knicks, Cleveland Cavaliers i Washington Wizards oraz porażce z Detroit dziś w nocy polskiego czasu staną na przeciwko Philadelphia 76ers.
Polskich kibiców cieszyć może fakt, że poważną rolę w ekipie Gentry'ego nadal odgrywa Marcin Gortat. W trzech ostatnich meczach Polak notował na swoim koncie dwucyfrowe zdobycze punktów i zbiórek (16/12, 13/14 i 11/13). Trafił również 15 z 24 rzutów z gry i wszystkie 10 z linii osobistych, a na parkiecie przebywał przeciętnie pół godziny. Jego statystyki mogły być jeszcze lepsze, jednak Gortat gra bardzo altruistycznie, by nie powiedzieć, za mało samolubnie. Zamiast grać jeden na jednego z rywalem, wiele razy wolał odgrywać piłkę do partnerów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?