Koncerty we Wrocławiu. Na co warto się wybrać w 2019 roku?
The Herbaliser
Stary Klasztor, ul. Purkyniego 1, 13 kwietnia, godz. 20.00
Jake Wherry i Ollie Teeba, czyli założyciele The Herbaliser wychowali się na wyjątkowo udanej muzyce telewizyjnej i filmowej lat 70-tych. Ich pierwszy album „Remedies” wydany w 1995 roku w legendarnej wytwórni Ninja Tune był właściwie hołdem dla tego okresu. Ale był też albumem hip-hopowym, tyle że w pełni instrumentalnym, ponieważ w tamtym okresie Wherry i Teeba nie znali jeszcze żadnych raperów. Po debiucie natychmiast zaczęli interesować się nimi nie tylko poszukiwacze nowych, ciekawych dźwięków, ale także artyści szukający przestrzeni do kolaboracji. Siedem miesięcy po ukazaniu się „Remedies” duet postanowił stworzyć pełen zespół i w pełni zaznaczyć muzyczną drogę, którą będą podążać. Nie chcieli by był to acid jazz, który był charakterystyczny dla wytwórni Ninja Tune w tamtym czasie. Chcieli nagrywać w studiu, z żywymi instrumentami, ale także samplować dobre bity – posiadać ten muzyczny, wyczuwalny „ciężar” hip hopu. Swój pierwszy koncert zagrali w jednym z pubów w londyńskiej dzielnicy Brixton, trzeci na festiwalu Pheonix, a rok później grali już na jazzowej scenie Glastonbury. Skład muzyków, których zaprosili do stałej współpracy był imponujący: Kaidi Tatham, Chris Bowden, James Morton, Ralph Lamb oraz Andy Ross, tak samo jak lista festiwali i miejsc, gdzie zagrali swoje koncerty. Dla Ninja Tune wydali łącznie 5 albumów, w tym przełomowe „Blow Your Headphones” w 1997 roku i ‘Something Wicked This Way Comes” w 2002 roku. Gościnnie na ich krążkach pojawili się wokaliści i raperzy tacy jak: Jean Grae, Blade, Bahamadia, Roots Manuva, Seaming To, MF Doom czy Phi-Life Cypher i to wraz z nimi spełniali swój sen o prawdziwie hip hopowym brzmieniu. O swoim nowym albumie „Bring Out The Sound”- wydanym na początku tego roku – mówią. – Ten album pokazuje inną stronę naszej muzyki, ale wciąż brzmi jak „The Herbaliser”.