Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już na starcie furmance stajni ESK kółko odpadło. I jak futerkowy ssak zginął, psując wielką imprezę

Arkadiusz Franas
Gdyby nie ludowe Wojsko Polskie, to byłbym etnografem. Ale ponieważ kiedyś umiejętność rozkładania karabinu maszynowego AK-47 była ważniejsza od wszystkiego innego, to studiowaniem obyczajów ludowych, które kolidowało z moimi zajęciami w Studium Wojskowym Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmowałem się jedynie miesiąc. Ale to wystarczyło, bym dokładnie poznał obrzęd darcia pierza, nazywany w zależności od regionu - wyskubki, wydzirki, pierzajki, szkubki, pirzawka. Działo się to zimą, gdy na wsi w polu nie było zajęć. Więc…

Gdy ostatniej niedzieli wieczorem przybyłem w rejon wrocławskiego Rynku, wszędzie na ulicach pełno było pierza. Przez chwilę pomyślałem, że w dobie zamiłowania do wszystkiego, co naturalne, powrócił i zwyczaj przygotowywania wypełnień do pierzyn i poduszek. Okazało się jednak, że to inauguracja Europejskiej Stolicy Kultury. Choć jak podszedłem bliżej, to natknąłem się na „wydzirki”. Niektórzy twierdzili, że to muzyka. OK, rzecz gustu. Zaniepokoiło mnie natomiast, że coś niedobrego się stało. Zobaczyłem, jak na scenie poruszają się ludzie w takich foliach termicznych, jakie wożą ze sobą ratownicy pogotowia dla pacjentów. A to byli artyści... Rzecz gustu? Większość Rynku zajmowała scena i przestrzeń dla chodząco-biegających ludzi sztuki. Z oddali wyglądało, że to tłum wypełnił centrum. Jak było w rzeczywistości? Oto co napisał portal dla obcokrajowców mieszkających w stolicy Dolnego Śląska: „Podczas finału nie-zbyt liczny tłum przypominał puste trybuny na meczach Śląska Wrocław”. Dwa ciosy... Większość ocen artystycznych widowiska brzmiała: ale o co chodzi?!

Widząc niezbyt udaną część artystyczną inauguracji ESK, władze Wrocławia zachwycają się pochodami duchów. Problem w tym, że jeden podobno zabłądził, a drugi gdy ruszył, to platformie, na której stali artyści, kółko się urwało... A jak już doszli do centrum, #to niektórzy nie wiedzieli, po co. Gdy ja sobie myślałem: chaos, to jakiś pan obok mnie przerwał mi myślenie, krzycząc: burdel na kółkach! Kilka lat temu prezydent Rafał Dutkiewicz zarzekał się, że „ESK to silnik, który da Wrocławiowi napęd”. Może i chcieliśmy mieć wydarzenie z serii Formuła 1, ale na razie do stajni Ferrari nam daleko. W tej chwili to wygląda jak furmanka, i to bez woźnicy. Winę za bałagan teraz próbuje się przerzucić na kunę, która podobno przegryzła kabel i brakło w Rynku prądu. Stąd zamieszanie. Biedne zwierzątko bronić się nie może, bo przegryzając, za dużo napięcia połknęło. Ale jeśli sukces ESK może zależeć od ząbków futerkowego ssaka, to ja się zastanawiam, czym się różni zabawa w remizie od ESK? Bo że Ochotnicza Straż Pożarna tego nie przewidzi, to rozumiem, ale europejska metropolia powinna zawiesić sobie poprzeczkę ciut wyżej.

Nie zastanawia też Państwa, jak to się stało, że na inaugurację podobno najważniejszego wydarzenia w powojennej historii Wrocławia i imprezę rangi światowej nie przyjechali ani prezydent RP, ani premier? Ktoś czegoś nie dopilnował czy ranga nie ta? Zadowolony Rafał Dutkiewicz na blogu napisał: „Chris Baldwin wyreżyserował coś bardzo pięknego. (...) Chris uczynił to, o co go prosiłem. Obudził w nas, ponownie, ducha wspólnego myślenia o Wrocławiu”. W nas, czyli w kim? Bo wrocławianie od dawna myślą wspólnie z troską o swym mieście. No chyba że coś obudził w urzędnikach. To byłby sukces. Samozadowolenie władz Wrocławia pokazuje jednak, że chyba niekoniecznie. A kuny żal...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska