Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Obremski: Obserwujemy skrajnie niepoważną opozycję. PiS może znowu wygrać wybory

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
W dużych miastach mamy do czynienia z politycznymi twierdzami. Prezydentom, przy słabej polityce miejskiej, wystarczy być "antyPiS-em", by mieć przekonanie, że wygrają wybory - mówi Jarosław Obremski.
W dużych miastach mamy do czynienia z politycznymi twierdzami. Prezydentom, przy słabej polityce miejskiej, wystarczy być "antyPiS-em", by mieć przekonanie, że wygrają wybory - mówi Jarosław Obremski. Magdalena Pasiewicz/Polska Press
O swoich planach politycznych, opozycji, rządzie i najbliższych wyborach mówi w rozmowie z "Gazetą Wrocławską" Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.

Maciej Rajfur: Jak Pan podsumuje sprawę kontroli NIK-u dotyczącą tymczasowego szpitala covidowego we Wrocławiu? Czy Pan odbiera tę sprawę politycznie?

Jarosław Obremski: Na pewno tutaj istnieje aspekt polityczny i nie powinniśmy o nim zapominać. Wchodzimy w rok wyborczy, więc spodziewam się w skali całego kraju dużo różnych newsów stworzonych bez podstaw. Co do merytoryki tej sytuacji, trzeba powiedzieć, że mamy zasadniczy problem w Polsce z kontrolami, które są wychowane w paradygmacie procedur. W momencie, kiedy następuje coś niespodziewanego, jak np. powódź, pandemia czy kryzys uchodźczy, kontrole okazują się zupełnie bezradne. Próbują - w rzeczywistość, w której nie było żadnych procedur - wtłaczać reguły, które sami wymyślają. Nad tym boleję.

OBEJRZYJ WYWIAD W FORMIE WIDEO

od 16 lat

Jakie są tego skutki?

Ćwiczy się ludzi do niebezpiecznych zachowań. Jak pojawia się sytuacja zagrożenia ludzkiego życia, nie podejmujemy decyzji, które mogą być dla człowieka korzystne i ratujące, tylko pilnujemy papierów. Ta nowa Polska - papierowa, tworzona przez kontrolerów - jest zagrożeniem. Szczególnie, że nasza najbliższa przyszłość w ciągu najbliższych lat raczej będzie rozdygotana. Nie tak dawno odbył się proces w wyniku doniesienia do prokuratury na dyrektora szpitala, który w okresie pandemii spisał dodatkową umowę z lekarzami. Oni nie mieli odpowiedniej ilości odpoczynku. Sąd w szybkiej rozprawie odrzucił wniosek Państwowej Inspekcji Pracy, uzasadniając, że to było działania w stanie wyższej konieczności dla ratowania życia i zdrowia pacjentów. A lekarz mógł się zachować proceduralnie, tylko, czy to by pomogło? Zdrowy rozsądek i troska o ludzi jest dużo ważniejsza niż procedury. Takie jest moje stanowisko i zadanie wojewody.

Czy po tej sytuacji ze szpitalem tymczasowym uważa Pan, że da się połączyć te dwa światy? Elastyczny podczas kryzysu i proceduralny?

Myślę, że opinia publiczna oczekuje w sytuacjach ekstremalnych podejmowania decyzji. A jedna z podstawowych zasad w kryzysie to nieuciekanie od decyzji. Wybór jest obarczony ryzykiem, ale jeszcze gorszą sytuacją staje się bierność i zwlekanie. To rzecz fundamentalna. Przemyślenia, natomiast, wymaga całość systemu kontroli w Polsce. Chodzi o umiejętność spojrzenia całościowego przez konstytucję, a nie drobne wyrywkowe aspekty.

Taka kontrola między innymi też wpływa na to, jak jest Pan oceniany politycznie. Jak Pan widzi swoją przyszłość polityczną?

Zawsze uważałem, że przy takiej funkcji, jaką pełnię, w trudnych momentach trzeba dokonywać wyborów, które mają być dobre społecznie, dobre dla ogółu. Jestem osobą z wyboru publicznego i czasami jest miło, ale przychodzi taki moment, kiedy trzeba dać świadectwo. Uważam się za polityka spełnionego. 21 lat we władzach Wrocławia, 8 lat w Senacie. W tym wymiarze czuję się człowiekiem wolnym. Bardziej istotne jest dla mnie to, żebym sobie mógł w lustrze spojrzeć w oczy niż pilnowanie wachnięć w słupkach politycznych.

Gdzie Pan się sytuuje obecnie na mapie politycznej? Jest Pan jednoznacznie kojarzony z Prawem i Sprawiedliwością.

Chcę pomagać tej formacji, która jest przy władzy, ponieważ uważam, że jest dużo lepszą alternatywą niż opozycja z wypowiedziami takimi jak np. Radosława Sikorskiego, który stwierdził, że rząd PiS myślał o rozbiorze Ukrainy w pierwszych 10 dniach.

Czy Prawo i Sprawiedliwość zdoła utrzymać władzę po najbliższych wyborach parlamentarnych?

To zależy od wielu czynników. W krajach europejskich zmasowane kryzysy ostatnich kilku lat w dużym stopniu spowodowały wymianę władzy. Jest szansa ponownego zwycięstwa, choć ta władza miała tak ciężko w tej kadencji, że może być już wyeksploatowana. Natomiast, mam wrażenie, że obserwujemy skrajnie niepoważną opozycję. Ta stara i nowa część Lewicy – SLD prezentuje jakiś program. Nie indentyfikuję się z nimi, ale przynajmniej wiem, czego od nich oczekiwać. Pewne elementy polityki społecznej są nawet zbieżne z PiS-em, za to część światopoglądowa jest mi obca. Ale reszta ugrupowań to chyba nic więcej niż hasło: „PiS jest zły”. I w tym pojawia się właśnie szansa dla partii rządzącej, by znowu wygrać. Wszystko jest możliwe.

Jak Pan patrzy na Wrocław przez pryzmat wyborów parlamentarnych i samorządowych? Czy to wciąż twierdza Platformy Obywatelskiej?

Dużo zależy od wyborów parlamentarnych. Wtedy będzie można też więcej powiedzieć o tych samorządowych. Stawiałbym duży znak zapytania, czy Prawo i Sprawiedliwość ma szansę na wygranie wyścigu o fotel prezydenta Wrocławia. Moim zdaniem, raczej nie. Może uda się osiągnąć po prostu dobry wynik. W dużych miastach mamy do czynienia z politycznymi twierdzami. Prezydentom, przy słabej polityce miejskiej, wystarczy być "antyPiS-em", by mieć przekonanie, że wygrają wybory. Zobaczymy, czy się nie mylą.

Wrocław już nie Jacka Sutryka ani też nie PiS-u. Może kogoś pomiędzy?

Wszystki ugrupowania polityczne na tę chwilę podjęły decyzję, że będą wystawiać swojego kandydata i staną w opozycji do Jacka Sutryka.

A jakie są Pana plany polityczne?

W polityce okoliczności potrafią zaskakiwać. Na pewno nie będę kandydował do Sejmu i prawie na pewno nie będę kandydował na prezydenta Wrocławia.

Nawiążę do Pana wypowiedzi na obchodach 160. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Mówił Pan o małości w szeregach Polaków wtedy i dzisiaj. Czym ona jest? Może Pan tę myśl rozwinąć?

Przypominałem wtedy sytuację Stefana Bobrowskiego, wielkiej postaci, członka tajnego rządu. Został sprowokowany do przyjęcia warunków pojedynku pod Rawiczem. Był osobą z niedowidzeniem, a jego przeciwnikiem okazał się doświadczony strzelec, który trafił go prosto w serce i zabił. To jedna z odsłon wojenki polsko-polskiej. Nienawiść okazała się bardzo duża. Kiedy przenoszę to we współczesność, mam pewien kłopot. Ja rozumiem troskę o każde ludzkie życie związane z przekraczaniem granicy polsko-białoruskiej, ale niedostrzeganie tego w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej jest dla mnie ślepotą polityczną. Natomiast obrażanie munduru polskiego w sytuacji wojny na Ukrainie uważam już za kategorię absolutnej małości.

Czyli nie ma takiej sytuacji, która mogłaby nas zjednoczyć mentalnie? Sprawić, że osoby z różnych politycznych stron stają wspólnie do działania?

Myślę, że takim momentem był kryzys uchodźczy, kiedy wszyscy wykazali się miłością w stosunku do naszych potrzebujących sąsiadów, szczególnie kobiet i dzieci.

Ale czy to nas zespoliło politycznie?

Uwierzyłbym, że nas trochę zespoliło, jeżeli po ostatniej wypowiedzi Radosława Sikorskiego odezwałyby się głosy z różnych stron, że to wypowiedź idiotyczna, antypolska, prorosyjska, niebezpieczna, podgrzewająca emocje. To tak niewyobrażalna bzdura, że trudno ją komentować. I mówi to były minister spraw zagranicznych. Boże święty, jak dobrze, że rząd się zmienił...

Minister Sikorski nie pierwszy raz mówi coś szokującego, a mimo to jest wciąż opiniotwórczym głosem debaty publicznej. Czy my nie potrafimy się rozliczyć z tym odpowiednio? Odrzucić taki głos raz a dobrze i nie wpuszczać już do salonu?

W obiegu publicznym – i tu wrzucam kamyczek do ogródka mediów – najfajniejsze okazują się wypowiedzi, które mają ostry wydźwięk, bo one się najlepiej klikają. To dramat, który nas dodatkowo dzieli. Jeżeli daje się czas antenowy Giertychowi, Sikorskiemu czy Lisowi, to mamy problem i przekraczamy pewne bariery. W przypadku Sikorskiego to przekroczenie polskiej racji stanu. 30 lat temu zastosowano by zmowę milczenia, a teraz w zaciszu domostw się chichramy, jak i komu ktoś przyłożył. To nie jest gra komputerowa. To Polska, to nasz los, kwestia wychowania dzieci, poprawności języka itd. Choć wydaje mi się, że mówię o trendzie ogólnoświatowym, który stał się przedmiotem poważniejszych analiz socjologów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska