Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak żyć? Nie kwękać, nie chorować, nie chodzić do apteki

Janusz Michalczyk
Są takie profesje, które potrafią doprowadzić do szewskiej pasji każdą władzę. Kiedyś Ludwik Dorn jako minister spraw wewnętrznych w rządzie PiS straszył lekarzy, że pośle ich "w kamasze", a teraz premier Donald Tusk rzucił pod ich adresem przed kamerami: będą konsekwencje. Wychodzi na to, że każdy niepokorny lekarz zamienia się w oczach polskiego polityka w serialowego doktora House'a, który niesłychaną arogancją i złośliwością wprowadzał otoczenie w stan białej gorączki.

W polskich serialach jest inaczej , bo niemal każdy lekarz to połączenie doktora Judyma z matką Teresą, a ten wyidealizowany wizerunek wiedzie polityków na manowce. Dopiero gdy muszą wprowadzić w życie nowe przepisy, następuje bolesna konfrontacja, bo lekarze stawiają gwałtowny opór, jeśli zamienia się ich we współpracowników aparatu biurokratycznego, wypełniających coraz bardziej szczegółowe druczki.

Chcą być traktowani jak artyści, natchnieni wirtuozi, a nie jak prostackie trybiki w maszynie. W dodatku mieliby pracować z pistoletem przy głowie, bo w razie pomyłki lub niestaranności grożą im wysokie kary finansowe.

Surowość premiera ma i ten nieoczekiwany efekt, że lekarze mogą się poczuć, jak inne grupy społeczne napiętnowane wcześniej przez Donalda Tuska - choćby sprzedawcy dopalaczy czy właściciele urządzeń hazardowych (tzw. jednorękich bandytów). Groźna mina szefa rzędu mogła się też niektórym skojarzyć z bezlitosnym szeryfem - Zbigniewem Ziobro, który zasłynął z wyprowadzania ludzi z domów o godz. 6 rano w kajdankach.

Lekarze sprytnie próbują przerzucić odpowiedzialność na aptekarzy - wymyślili pieczątki z napisem "Refundacja do decyzji NFZ" do przystawienia na recepcie. Farmaceuci co prawda mówią, że będą klientów z takimi receptami wysyłać do urzędników, ale to raczej czcze pogróżki, bo mało jest w przyrodzie zjawisk straszniejszych niż rozjuszony urzędnik.

W tej sytuacji pacjent może się jedynie pocieszać, że wszyscy uczestnicy tej potwornej kotłowaniny zapewniają, iż to wyłącznie jego dobro leży im na sercu. Gdyby zaś komuś przyszło do głowy powtórzyć publicznie najsłynniejsze pytanie do Tuska w ostatniej kampanii wyborczej (premierze, jak żyć?), to odpowiedź nasuwa się sama: nie kwękać, nie chorować, nie chodzić do apteki.

Specjaliści od straszenia mają pełne ręce roboty, więc dla równowagi zaserwuję dwie optymistyczne informacje. W wywiadzie dla portalu money.pl Andrzej Sośnierz, były szef NFZ, opowiedział, że na Śląsku przetestował 10 lat temu bardzo prosty system, dzięki któremu lekarz po 10 sekundach dostawał esemesem informację, czy pacjent jest ubezpieczony.

A druga informacja? Opuszczając jedną ze stacji radiowych, Zbigniew Ziobro przez pomyłkę zabrał płaszcz Ryszarda Kalisza, po czym zawrócił, by oddać. Obaj złożyli sobie wtedy życzenia noworoczne. Mimo że Kalisz jest autorem wniosku o postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu. Ten płaszcz powinien zawisnąć w Sejmie obok krzyża jako niezbity dowód, że polityków stać na chrześcijańską postawę. Chorzy powinni poczuć ulgę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska