Żeby tego było mało, w tym samym czasie kilka metrów dalej, wywiadów udzielał autor najmiłośniejszych bestsellerów (Janusz L. Wiśniewski), a obok niego przechodził powieściopisarz najbardziej niezłomny (Bronisław Wildstein).
Na spotkania z całą tą czwórką w sobotnie popołudnie w Awangardzie przyszły tłumy wrocławian, a kilkaset metrów korytarza Muzeum Architektury zupełnie zakorkowali nastoletni wielbiciele autorki McDusi (M. Musierowicz) i całkiem dorośli fani zbrodniczej twórczości Marka Krajewskiego.
Lubię Wrocławskie Promocje Dobrych Książek. Ponieważ co roku, na początku grudnia, upewniam się, że Czytelnicy istnieją naprawdę. Że nie są to wyłącznie wirtualne nicki, niepotrafiące sklecić dwóch logicznych zdań w pełnych inwektyw komentarzach na forach internetowych. Że istnieją dziwacy, którzy czytają ze zrozumieniem, szukają nie tylko promocji, ale też sensu i nie emocjonują się pojedynkami Niesiołowskiego z Hofmanem albo przygodami mamy Madzi, ale na przykład 700-stronicowym "Rozkładem jazdy" dolnośląskiej literatury lub "Atlasem architektury Wrocławia". Te tłumy Czytelników są jednak złudne i zawyżają statystyki, według których większość Polaków czyta tylko paski w TVN 24 i gazetkę Tesco. Każdy z gości WPDK zalicza bowiem, kilkanaście książek rocznie, sprawiając, że czytelnictwo innych pozostaje chyba na poziomie minus dziesięciu miesięcznie.
No cóż, w zamian antyczytelnicy parę razy w miesiącu odwiedzają galerie, a kilka razy dziennie facebooka. Nie bądźmy drobiazgowi i nie czepiajmy się, że nie są to galerie sztuki, a "czytanie" facebooka, to jednak nie to samo, co bycie face to face z e-bookiem.
Wydawcy trochę się cieszą (a trochę narzekają), że na wrocławskich targach książki spotykają wciąż tych samych ludzi. Co prawda oczytanych, otwartych na świat, inteligentnych i sympatycznych, ale z roku na rok, coraz starszych. Nie przesadzajcie, nadejdą jeszcze czasy, gdy na targi książki ktoś wezwie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, bo usłyszy, że oklaskują tam dziewczynę, która napisała "Kochanie, zabiłem nasze koty". Dopiero wtedy trzeba będzie powiedzieć za Grocholą: "Houston, mamy problem" .
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?