Szybko do akcji włączyli się także internauci - rysunek twarzy 50-latka, opatrzony policyjnym logo, lotem błyskawicy wędrował od jednego użytkownika portali społecznościowych do kolejnego. Opłaciło się - mężczyznę wkrótce złapano, a potem osadzono.
I wydawało się, że sprawa naturalnie się zakończy - przynajmniej dla opinii publicznej. Tymczasem nic bardziej mylnego...
- Po ujęciu 50-latka przekazaliśmy sprawę prokuraturze w Pucku, która prowadzi dalsze czynności - mówi aspirant sztabowy Łukasz Dettlaff, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku. - I od tamtego czasu nie mieliśmy z terenu powiatu puckiego żadnych zgłoszeń o podobnych czynach.
Ale to, co było oczywiste dla mundurowych, nie było już tak jasne dla internautów, którzy na bieżąco nie śledzili wiadomości. Szybko okazało się, że sprawa odbiła się głośną - i medialną - czkawką.
Już po zatrzymaniu 50-latka w sieci znowu zaczęły krążyć informacje o grasującym w powiecie zboczeńcu. Kolejnym? Tym samym? Niewielu się nad tym zastanawiało...
Okazało się, że internauci - użytkownicy portali społecznościowych - rozsyłali stare informacje o poszukiwaniach niebezpiecznego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka były wiarygodne - bo sygnowane przez policję. Niewiele osób zadawało więc sobie trud, by w sieci wyszukać informacje o losach sprawy.
Zamiast tego - nieaktualne przecież - wpisy okraszano komentarzami i przestrogami. Atmosfera strachu rosła.
- I zupełnie niepotrzebnie - mówi rzecznik puckiej policji. - Bo podejrzanego przecież złapaliśmy.
Gdy w internecie, ale i na ulicach wśród mieszkańców plotki o zboczeńcu zaczęły krążyć coraz intensywniej, w sprawę wmieszały się ogólnopolskie media. Dziennikarze ze stacji telewizyjnych i gazet dzwonili do Pucka i ustalali szczegóły "bulwersującej akcji".
Ta bomba, dokładnie w ten sam sposób, wybuchała średnio co kilka miesięcy - gdy komuś z nadmorskiego powiatu udawało się wyszukać w sieci zdjęcie poszukiwanego mężczyzny i puścić je w obieg.
Ostatni telefon od dziennikarzy z telewizji rzecznik puckiej policji odebrał kilka dni temu. Oczywiście chodziło o przestępstwo z 2013 roku. Mundurowi skrupulatnie sprawdzili sygnały, ale nic. Cisza. - Nie ma co rozgrzebywać tej sprawy - akcentuje rzecznik KPP Puck. - Zostawmy to sądowi.
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?