Festiwal jest wydarzeniem interdyscyplinarnym, jego trzonem jest twórczość Kieślowskiego oraz filmowe nawiązania do niej, uzupełniane o warsztaty, projekcje filmowe, panele dyskusyjne, spotkania, konkursy fotograficzne, a podczas każdej edycji ulicami miasteczka przechadzają się reżyserzy, aktorzy, plastycy. W tym roku Maria Kieślowska, wdowa po reżyserze, odwiedziła dawne mieszkanie męża i ukazała się na słynnym balkonie na zachodniej ścianie budynku stojącego przy ul. Głównej 23a.
Gościem specjalnym imprezy był Martin Karmitz, francuski producent filmowy. Kieślowski pracował z nim nad cyklem "Trzy kolory". - Podczas pracy z Krzysztofem nie rozmawialiśmy o naszej przeszłości, ale czuliśmy intuicyjnie, że łączy nas podobna biografia, ludzi urodzonych za "żelazną kurtyną". Nigdy też nie wspominał o dzieciństwie spędzonym tutaj. Przyjechałem więc, by odkryć tę część Krzysztofa, której wcześniej nie znałem - mówi producent tryptyku.
Martin Karmitz urodził się w Bukareszcie i wyemigrował do Francji, gdzie wyprodukował ponad sto filmów. Współpraca z Kieślowskim układała się na tyle dobrze, że planowali po cyklu "Trzy kolory" stworzyć kolejny tryptyk. Nie udało się - "Czerwony" okazał się ostatnim dziełem polskiego mistrza.
- Byliśmy razem z Krzysztofem na gali wręczenia Oscarów. Nasz "Czerwony" był nominowany w trzech kategoriach. Pewien amerykański producent zaproponował mu dwa miliony dolarów na nowy film. Kieślowski spotkał się z nim potem w Paryżu i odmówił - mówi Karmitz, który przyznaje, że zapytał go wtedy, dlaczego woli współpracować z nim. - Krzysztof powiedział, że pierwsza transza proponowanych przez Amerykanina pieniędzy pozbawiłaby go wolności, druga równości, a trzecia braterstwa - uśmiecha się Martin Karmitz.
Poza Arturem Barcisiem i Krystyną Jandą Sokołowsko odwiedzili w tym roku też krytycy filmowi, studenci i kinomani. Hommage a Kieślowski organizowany przez Fundację Sztuki Współczesnej "In Situ" oraz firmę Outdoor Cinema to w Sokołowsku wydarzenie roku. W znalezieniu festiwalowych atrakcji pomagali wolontariusze z Gimnazjum w Mieroszowie. Andrzej Nowak, właściciel kawiarni sąsiadującej z Kinoteatrem Zdrowie, zużył ponad 10 kg malin do przygotowania sernika na ciepło z malinami. - U mnie stołowali się już Zbigniew Preisner, Borys Szyc, Ewa Błaszczyk i oczywiście Maria Kieślowska - wspomina z dumą.
W miasteczku pojawiły się też gadżety dla turystów. - Przyjechaliśmy z mężem z Wrocławia. Wcześniej nikt tu nie sprzedawał pamiątek - mówi Beata Draczyńska, u której można kupić wałbrzyską porcelanę i zdjęcia miejsc, w których Kieślowski spędził młodość.
Największą popularnością cieszyły się jednak projekcje filmowe i spotkania z twórcami. - Przyjechaliśmy na konkurs fotograficzny - mówi Ewa Mizera-Raczkowska, opiekun młodzieży ze Społecznego Liceum Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Towarzyszyło jej czworo uczniów, których trudno było wyciągnąć z kina, tak bardzo spodobały im się filmy.
Festiwal ma nie tylko upamiętnić Kieślowskiego, ale też zjednać ludzi filmu i sponsorów dla idei odbudowy zabytkowego sanatorium dr. Hermana Breh-mera. - W tym roku około miliona złotych przeznaczymy na zabezpieczenie ruin. Ekipy budowlane wkroczą do obiektu po festiwalu - zapowiada Zuzanna Fogtt, prezes Fundacji Sztuki Współczesnej "In Situ". Organizacja ta w 2007 roku przejęła niszczejący zabytek i planuje po renowacji założyć w nim Międzynarodowe Laboratorium Kultury.
- Potrzebujemy ponad 40 mln zł. Będziemy występować o środki z funduszy norweskich, a jednocześnie na każdym zorganizowanym przez nas wydarzeniu kulturalnym w Polsce i zagranicą promujemy ideę ratowania Sokołowska - dodaje Fogtt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?