Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falstart Śląska. WKS przegrywa w Poznaniu po słabym meczu [ZDJĘCIA]

Jakub Guder, SZUCH
Śląsk miał odrabiać straty do pierwszej ósemki, a tymczasem zbliżył się do strefy spadkowej. Na cztery punkty. Wrocławianie w pierwszym meczu piłkarskiej wiosny przegrali zasłużenie z Lechem w Poznaniu 1:2.

Śląsk miał odrabiać straty do pierwszej ósemki, a tymczasem zbliżył się do strefy spadkowej na cztery punkty. Gdyby to podzielić po fazie zasadniczej, zostaną dwa oczka, które sprawę spadku sprowadzają do jednego meczu. Wrocławianie w pierwszym spotkaniu piłkarskiej wiosny przegrali z Lechem w Poznaniu 1:2.

- Pierwszy raz nie wiem, co powiedzieć - stwierdził wyraźnie poirytowany Marco Paixao.- Tylko ślepi mogą nie widzieć, jaka jest sytuacja. Na ławce mieliśmy czterech dzieciaków. Brakowało nam pomocnika: Adam Kokoszka musiał zagrać na tej pozycji. Ja jestem ambitny, a ten wielki klub nie zasługuje na taką pozycję. Na boisku robimy wszystko, co możemy, ale czasem to za mało - stwierdził napastnik.

Pomocnika Śląskowi brakowało, bo kontuzji kolana na treningu nabawił się Przemysław Kaźmierczak i jako defensywny pomocnik musiał zagrać właśnie Kokoszka. Na ławce rezerwowych młodzież. Z graczy z pola tylko Sebino Plaku miał za sobą już mecze w ekstraklasie. Obok niego siedziały żółtodzioby: Dankowski, Misik, Uliczny, Adamec, Zeliński. Zadebiutowało dwóch ostatnich.

Bohaterem pierwszej części spotkania był... arbiter. Otóż sędzia Paweł Pskit założył sobie najwidoczniej przed pierwszym gwizdkiem, że będzie przy Bułgarskiej strażnikiem Teksasu i wszystko chce trzymać podkontrolą za pomocą żółtych kartek. Efekt był taki, że w 25 min wyciągnął pięć kartoników, a przed przerwą dołożył jeszcze jeden. Gdyby to była liga angielska, to śmiemy twierdzić, że sędzia czasem nawet by nie gwizdnął, nie mówiąc już o kartce.

Gorzej na tym wszystkim wyszedł Śląsk, bo gdy kończyła się pierwsza połowa, upomnienia mieli na koncie dwaj defensywni pomocnicy i środkowy obrońca Oded Gavish. Właśnie od akcji, w której piłkarz z Izraela obejrzał żółtą kartkę, zaczęło się strzelanie w tym meczu. Zawodnik WKS-u faulował rywala przy linii końcowej, tuż przed polem karnym. Rzut wolny wykonywał Barry Douglas, który podał do zupełnie niepilnowanego na długim słupku Kaspera Hamalainena.Fin uderzył głową i było 0:1.

Wrocławianie odpowiedzieli w podobny sposób, chociaż było w tym trochę przypadku. Stały fragment gry wykonywał Sebastian Mila - piłka najpierw odbiła się od bramkarza, a potem wepchnął ją do siatki Paixao.

Przewagę w posiadaniu piłki i strzałach na bramkę miał Lech, ale dobrze między słupkami spisywał się Marian Kelemen. Słowak kapitalną interwencją popisał się zwłaszcza w 37 min, kiedy to końcami palców zatrzymał zmierzający do bramki strzał głową Tomasz Kędziory. Generalnie jednak większość uderzeń zawodników "Kolejorza" było słabych, a wrocławski bramkarz z łatwością je wyłapywał.

WKS miał problemy ze stałymi fragmentami gry. Parę razy zdarzyło się, że któryś z rywali pozostawał bez opieki w polu karnym. Lech ponownie mógł wyjść na prowadzenie po kontr-ataku, ale szarżę lewym skrzydłem Gergo Lovrencsics zakończył technicznym strzałem, który minął bramkę.

Mało widoczny był Marco Paixao - agresywnie, wysoko kryty przez parę stoperów Wołąkiewicz-Kamiński.
Druga połowa zaczęła się od natarcia gospodarzy. Lech miał kilka rzutów rożnych, oddał dwa strzały, ale albo wybijali obrońcy, albo łapał Kelemen. WKS odpowiedział szybką kontrą, którą zapoczątkował Socha. Świetnym podaniem wzdłuż linii wypuścił Dudu, Brazylijczyk musiał jednak złamać akcję do środka, żeby dogrywać do Paixao silniejszą lewą nogą. Zrobił to świetnie, ale Portugalczyk zamiast od razu strzelać, przyjął piłkę w polu karnym, a już po sekundzie miał na plecach obrońcę.

Gdy na boisku zrobiło się trochę spokojniej, decydujący cios zadał wprowadzony kilka chwil wcześniej Łukasz Teodorczyk. Miał piłkę z lewej strony, przy biernej postawie defensywy zszedł do środka i huknął przy długim słupku.

Śląsk nie potrafił odpowiedzieć. Zresztą to "Kolejorz" od początku spotkania atakował z rozmachem i miał więcej pomysłu na ofensywne akcje. Już w doliczonym czasie gry z rzutu rożnego Gostomskiego próbował zaskoczyć Mila, ale golkiper gospodarzy był na posterunku.

Trener Stanislav Levy był po spotkaniu... umiarkowanym optymistą. - Pierwszą bramkę straciliśmy po błędzie, który w ekstraklasie nie powinien się zdarzać. Potem graliśmy lepiej. Zostało nam osiem meczów. Jeśli będziemy w każdym z nich walczyć tak jak dzisiaj, to jestem optymistą - mówił czeski szkoleniowiec.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:1 (1:1)
Hamalainen 12, Teodorczyk 70 – Paixao 28

Lech: Gostomski - Kędziora I, Wołąkiewicz, Kamiński, Douglas I - Trałka, Linetty I, Claasen I (62. Teodorczyk I), Pawłowski (89. Możdżeń), Lovrencsics – Hamalainen (90. Kownacki). Żółtą kartką na ławce rezerwowych dostał Krzysztof Kotorowski.

Śląsk: Kelemen – Socha (89. Ademec), Gavish I, Grodzicki, Ostrowski (75. Plaku) - Kokoszka I, Hateley I (83. Zieliński), Patejuk, Dudu, Mila - Paixao.

Sędziował: Paweł Pskit (Łódź);
Widzów: 20 347

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska