Duchy, smoki i nieumarli. Oto legendy z Wrocławia i Dolnego Śląska
Najbardziej nawiedzone miejsce w Polce czyli zamek Czocha
Zamek Czocha. Naliczyłam sześć legend związanych z tą właśnie budowlą. Podobno przybywających wita jęk żałobników, którzy w XVII wieku zginęli udając się na pogrzeb jednego z mieszkańców zamku. Płacz niewieści, czasem nawet wołanie o pomoc można usłyszeć ze studni, w której podobno panowie na zamku utopili trzy niewierne żony. Inna kara spotkała chciwą Annę, która dla majątku ożeniła się ze starym już właścicielem zamku, jednak nie mogła ukryć wstrętu do niego w noc poślubną. Wzgardzony pan młody zemścił się – uruchomił dźwignię koło łoża małżeńskiego i część łóżka, na której spoczywała jego małżonka zapadła się, strącając kobietę do lochu – wprost w nurt Kwisy. Zamek nawiedza jeszcze duch mściwej Gertrudy, siostry właściciela zamku, która by się zemścić na bracie weszła w układ z husytami i i wydała go za mieszek złota. Jak na przyzwoity zamek przystało, jest też legenda o zamkowym skarbie. Wielu święcie wierzy, że gdzieś w zamkowych murach ukryty jest skarb. Otóż w 1910 roku obiekt kupił niewiarygodnie bogaty biznesmen z Drezna – Ernest Gutschow. Przedsiębiorca był także kolekcjonerem, niektórzy podejrzewają, że w jego zbiorach były nawet insygnia koronacyjne Romanowów – rosyjskich carów. Podobno po wojnie część kolekcji rozkradziono, jednak jak twierdzą zainteresowani spora ilość "skarbów" Gutschowa czeka na odkrywcę.
Inne wrocławskie i dolnośląskie legendy znajdziesz na kolejnych slajdach - przeglądaj je, posługując się klawiszami strzałek, myszką lub gestami.