Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duchy, czarownice i nieumarli nawiedzali Śląsk. Zamek Czocha to najbardziej nawiedzone miejsce w Polsce!

Hanna Wieczorek
Wielu z tych, którzy zwiedzali kompleks "Riese" w Osówce twierdzi, że można się tam natknąć na duchy więźniów, którzy zginęli lub zostali zamordowani podczas budowy podziemnego miasta
Wielu z tych, którzy zwiedzali kompleks "Riese" w Osówce twierdzi, że można się tam natknąć na duchy więźniów, którzy zginęli lub zostali zamordowani podczas budowy podziemnego miasta Dariusz Gdesz
Duchy, czarownice i nieumarłych można było spotkać na całym Śląsku. Wiadomo przecież powszechnie, że zamek Czocha to najbardziej nawiedzone miejsce w Polsce! Opowiemy Państwu niesamowite historie związane z różnymi miejscami w naszym regionie. Niektóre z nich wcale nie są odległe w czasie. Bo jak twierdzi wielu z tych, którzy zwiedzali kompleks "Riese" w Osówce można się tam natknąć na duchy więźniów, którzy zginęli lub zostali zamordowani podczas budowy podziemnego miasta. Podobno jedna z osób podczas zwiedzania Osówki zobaczyła kolumnę jeńców wchodzących w zawalony korytarz...

Zaczniemy od najstarszej historii, opisanej przez Hajek w Kronice czeskiej z 1547 roku,, choć podobno pierwszy wspomniał o niej opat Jan Neplach z Opatovic nad Labem w kronice z w 1370 roku. Historia miała wydarzyć się w Lewinie Kłodzkim, gdzie mieszkał garncarz i jego żona Brodka.

Otóż Brodka miała parać się czarami, choć sąd zakazał jej uprawiania magii. Jednak żona garncarza dalej zajmowała się czarostwem. marła podobno w dniu, w którym próbowała wywoływać duchy. Jako, że nikt nie miał pewności czy jej śmierć była naturalna, czy też to duchy ją zabiły, nie zdecydowano się na pochowanie jej ciała na cmentarzu. Ciało Brodki pogrzebano na rozstaju dróg. Nie trzeba było długo czekać – czarownica zaczęła ukazywać się pod postacią jelenia. Straszyła nie tylko zwierzynę leśną, ale i bydło na polach, a nawet ludzi. Odkopano więc jej ciało i okazało się, że miała już zjedzony do polowy welon. Jak mówią późniejsze legendy ciało Brodki przebito osikowym kołkiem i... z jej piersi wypłynęła krew, jak u żywego człowieka. Osikowy kołek nie pomógł, Brodka straszyła dalej. Odkopano więc jej zwłoki po raz drugi i spalono na stosie. Dopiero to spowodowało, że Brodka się uspokoiła.

Owczarz, który mlaskał jak maciora

Jednym z ciekawszych wierzeń, było przekonanie, że zmarły nie może zostać pochowany w taki sposób, by tkanina z jego ubrania nie znajdowała się za blisko ust. Dlaczego? Ponieważ jeśli tak się stanie, może on nie wychodząc z grobu pożerać własne ubranie, wysysając w ten sposób energię życiową żywych. I z takim przerażającym przypadkiem mieli się spotkać w 1516 r. mieszkańcy Muchoboru Wielkiego (wówczas jeszcze podwrocławskiej wsi). Otóż, w tym właśnie roku podczas epidemii zarazy zmarł tak pewien owczarz i jak można przeczytać w kronikach niedługo po tym, jak został pochowany słyszano, że „mlaska jak maciora”.

Czarownica z Kłodzka

Otóż w czasach pogańskich jeszcze mieszkała w Kłodzku pewna panna, która nie dość, ze strzelała z łuku lepiej niż mężczyzna, to jeszcze często dla rozrywki rozrywała w rękach żelazną podkowę. Panna owa żyła w "rozpuście, nierządzie i zbytku". Na dodatek zajmowała się czarami. Mieszkańcy Kłodzka obawiali się czarownicy, próbowali pojmać ją i zabić, ale długo wymykała im się z wszelkich zasadzek. W końcu jednak udało się im dopaść ją. Zamurowali pojmaną przy bramie grodu w taki sposób, by jej nogi nie dotykały podłogi, w ten sposób panna nie mogła się uwolnić za pomocą swoich nieczystych mocy. W pogańskiej świątyni, która znajdowała się na zamku w Kłodzku przez lata przechowywano warkocz spleciony z jej złotych włosów. Miał on chronić miasto przed zagładą. Podobno duch czarownicy przez długie lata nie opuszczał zamku. Kiedy żołnierz stojący warcie zaczął z niej drwić, wymierzyła mu solidny policzek ręką zimną jak lód. Innego, który ośmielił się zabrać ze świątyni jej włosy, prawie zabiła. Prawie, ponieważ dała mu spokój, kiedy wojak odniósł jej warkocz do świątyni.
Opowieść tę zamieścił Will Erich Peucker w swoich "Legendach Śląskich".

CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Najbardziej nawiedzony zamek w Polsce

Najbardziej nawiedzonym zamkiem w Polsce jest oczywiście zamek Czocha (w miejscowości Sucha, nad zalewem Zalewem Leśniańskim na Kwisie). Naliczyłam sześć legend związanych z tą właśnie budowlą. Podobno przybywających wita jęk żałobników, którzy w XVII wieku zginęli udając się na pogrzeb jednego z mieszkańców zamku. Płacz niewieści, czasem nawet wołanie o pomoc można usłyszeć ze studni, w której podobno panowie na zamku utopili trzy niewierne żony. Inna kara spotkała chciwą Annę, która dla majątku ożeniła się ze starym już właścicielem zamku, jednak nie mogła ukryć wstrętu do niego w noc poślubną. Wzgardzony pan młody zemścił się – uruchomił dźwignię koło łoża małżeńskiego i część łóżka, na której spoczywała jego małżonka zapadła się, strącając kobietę do lochu – wprost w nurt Kwisy. Zamek nawiedza jeszcze duch mściwej Gertrudy, siostry właściciela zamku, która by się zemścić na bracie weszła w układ z husytami i i wydała go za mieszek złota. Jak na przyzwoity zamek przystało, jest też legenda o zamkowym skarbie. Wielu święcie wierzy, że gdzieś w zamkowych murach ukryty jest skarb. Otóż w 1910 roku obiekt kupił niewiarygodnie bogaty biznesmen z Drezna – Ernest Gutschow. Przedsiębiorca był także kolekcjonerem, niektórzy podejrzewają, że w jego zbiorach były nawet insygnia koronacyjne Romanowów – rosyjskich carów. Podobno po wojnie część kolekcji rozkradziono, jednak jak twierdzą zainteresowani spora ilość "skarbów" Gutschowa czeka na odkrywcę.

Nieszczęśliwy Bolko z Bolkowa

Na zamku w Bolkowie podobno pojawia się duch błazna Jakuba. Jego historia jest dość skomplikowana. Otóż Bolko II zakochał się w pięknej Kunegundzie, córce rycerza Lottara. Jednak rodzice księcia nie chcieli słyszeć o takim mariażu, wymarzyli sobie, że syn ożeni się z zamożną i wpływową księżniczką austriacką Agnieszką. Umyślili sobie, że zamkną Kunegundę w klasztorze, a Bolkowi powiedzą, że jego ukochana zmarła. Jak wymyślili, tak zrobili. Książę ożenił się z Agnieszką i doczekał się syna. Jednak matka Bolka obawiała się, że prawda wyjdzie na jaw, kazał więc zielarzowi otruć nieszczęsną Kunegundę. Zielarz truciznę przygotował i kazał swojemu uczniowi Jakubowi, podać ją zakonnicy. Jakub nie otruł Kunegundy, zamiast tego został nadwornym błaznem Bolka. Kiedyś bawił się z książęcym synem, zobaczył to zrozpaczony Lottar, który był przekonany, że Jakub zamordował jego córkę. Rycerz zabił dziecko z okrzykiem: "Twój syn za moją córkę". I jak to bywa, Bolko na śmierć skazał Jakuba, a Lottara zostawił w spokoju... Inna sprawa, że historycy mają wątpliwości czy syn Bolka II istniał naprawdę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska