Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogi do niepodległości. Nie tylko z karabinem w ręku. Ossoliński: Książka orężem walki z zaborcami

Hanna Wieczorek
ossolineum.pl
Nie wszyscy walczyli o niepodległość Polski z bronią w ręku. Czasem karabin, pistolet lub szablę zastępowała... książka. Już po trzecim rozbiorze Polski, kiedy to Wielkopolska znalazła się w pruskich rękach, natykamy się w Poznańskiem na niesłychanie ciekawe zjawisko – walkę na polu gospodarczym. To nic innego, jak praca organiczna, której prekursorem był Dezydery Chłapowski. Inny pomysł miał Józef Maksymilian Ossoliński, uczony, bibliofil, kolekcjoner, członek wielu towarzystw naukowych, prefekt cesarskiej biblioteki wiedeńskiej. On z kolei uważał, że najważniejsza jest budowa instytucjonalnych podstaw polskiej świadomości historycznej, a co za tym idzie - narodowej. Instytucji, która przypominałaby kolejnym pokoleniom Polaków, kim byli, zanim pozbawiono ich własnego państwa.

Po III rozbiorze Polski stało się jasne, że zaborcy chcą wynarodowić Polaków, poprzez zamykanie uczelni, placówek naukowych i kulturalnych, wprowadzanie do urzędów swojego języka zamiast polskiego.

W tej sytuacji nie tylko Maksymilian Ossoliński zaczął myśleć o stworzeniu ogólnonarodowej biblioteki. Wystarczy wymienić Adama i Izabelę Czartoryskich, którzy w Puławach powołali polską bibliotekę fundacyjną, Tadeusza Czackiego, założyciela Liceum Krzemienieckiego, którego biblioteka zawierała archiwa po królu Stanisławie Auguście Poniatowskim, Tadeusza Raczyńskiego, który powołał pierwszą w Wielkopolsce książnicę publiczną. Miała się ona stać, zgodnie z wolą fundatora, regionalnym ośrodkiem kultury polskiej pod zaborem pruskim. Józef Maksymilian Ossoliński miał ambitne założenia, chciał bowiem stworzyć narodową, polską instytucję naukowo-kulturalną, która miała składać się z jego tworzonej przez lata kolekcji książek, rękopisów, numizmatów i muzealiów.

To będzie Lwów

Maksymilian Ossoliński na siedzibę swojej fundacji wybrał Lwów. I był wybór nieprzypadkowy. Trzeba pamiętać, że w 1817 roku cesarz Franciszek I, próbując zjednać sobie Polaków w Galicji, odnowił we Lwowie Uniwersytet. Co więcej, zezwolił na utworzenie uniwersyteckiej katedry języka polskiego i literatury polskiej, której program, na polecenie cesarza, miał przygotować właśnie Osso­liński. Nic dziwnego więc, że uznał on, iż właśnie we Lwowie powinna stanąć jego biblioteka ze zbiorami, które w przyszłości mogą służyć pomocą badaczom języka i literatury polskiej.

Hrabia Ossoliński znalazł także siedzibę swojej przyszłej biblioteki. Nabył na własność lwowski klasztor pokarme­litański wraz z ruinami kościoła św. Agnieszki. Gmach został poddany przebudowie, dostosowującej go do funkcji, jakie miał pełnić po przeniesieniu zbiorów. Pracami tymi kierował między innymi Józef Bem, późniejszy generał i bohater węgierskiej Wiosny Ludów.

Kilka miesięcy później wyjednał u cesarza Franciszka I (dokładnie 4 czerwca 1817 roku) zatwierdzenie statutu Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich.

Plan fundacji nie był prosty. Oto bowiem w 60 skomplikowanych paragrafach Ossoliński ustanowił kuratora dziedzicznego, a zarazem ordynata dóbr ziemskich, które po sobie zostawiał, zobowiązując go do wypłacania corocznie 6000 reńskich na potrzeby instytucji. Na tym wcale nie kończyła się rola kuratora, miał on nadzorować dyrektora, kustosza i pisarza. A dyrektor był zobowiązany do wydawania czasopisma naukowego pt. „Wiadomości o dziełach uczonych”.
Muzeum Lubomirskich

Ossoliński zdawał sobie sprawę, że musi zapewnić stały dopływ pieniędzy i nowych nabytków, by jego fundacja mogła się dobrze rozwijać. Dlatego 25 grudnia 1823 zawarł umowę z księciem Henrykiem Lubomirskim, znakomitym znawcą i kolekcjonerem dzieł sztuki.

Nie da się ukryć, że książęce zbiory były naprawdę wspaniałe. Składały się nań między innymi malarstwo, miniatury, rzeźby, broń oraz rysunki dawnych mistrzów, w tym Albrechta Dürera i Rembrandta Harmenszoona van Rijna.
Umowa zakładała, że w przyszłej siedzibie Ossolineum znajdzie się specjalnie przystosowane miejsce na przyjęcie kolekcji Lubomirskiego. Co więcej, paragraf 3 układu wyraźnie mówił, że: „Część ta i zawarte w niej przedmioty nosić będą na wieczne czasy imię Musaei Lubmirsciani”.

Ossoliński zadbał również o to, by Lubomirscy w przyszłości wspierali fundację. Ustalono bowiem, że Lubomirscy dostaną dziedziczne stanowisko Kuratora Literackiego, pod warunkiem utworzenia przez nich Majoratu – Ordynacji Przeworskiej, która dotować miała działalność powstającego Muzeum. W ten sposób Ossoliński podzielił nadzór nad Zakładem na ekonomiczny (powierzył go najbliższej rodzinie) i naukowo-literacki (sprawowany przez Lubomirskich).

52 ogromne skrzynie

Maksymilian Ossoliński zmarł w 1826 roku. Kilka miesięcy po jego śmierci Stany Galicyjskie poleciły Gwalbertowi Pawlikowskiemu, nadwornemu sekretarzowi w Wiedniu, odbiór i spisanie zbiorów Ossolińskiego.

Spisane i spakowanie kolekcji zajęło Pawlikowskiemu 10 miesięcy. 31 marca 1827 wysłał do Lwowa cały zbiór Ossolińskiego, darowany narodowi polskiemu jako Zakład Narodowy imienia Ossolińskich. Zbiór na miejsce dotarł spakowany w 52 ogromne skrzynie, zawierał 10 121 dzieł w 19 055 tomach, 456 tomów dubletów (czyli podwójnych egzemplarzy), 76 wiązek różnych pism, 567 rękopisów w 715 tomach, 133 map oraz 1445 rycin.

Część ta i zawarte w niej przedmioty nosić będą na wieczne czasy imię Musaei Lubmirsciani
Umowa z Lubomirskim

Zgodnie z marzeniami założyciela, Ossolineum stało się ważnym miejscem dla polskiej nauki i kultury. Odbywały się tam spotkania naukowe, wieczory literackie. Ogromną rolę w krzewieniu polskości odegrała również oficyna wydawnicza, która zaczęła działać wraz z uruchomieniem drukarni w roku 1829.

Co ciekawe, Ossolineum podjęło się również reedycji „Słownika języka polskiego” Samuela Lindego. Był to swoisty hołd złożony założycielowi tej instytucji. Bowiem Linde przez 10 lat zajmował się porządkowaniem i poszerzaniem księgozbioru Maksymiliana Ossolińskiego i tam szukał oraz gromadził materiały do swojego Słownika.

Trudna droga do Wrocławia

Wybuch II wojny światowej dramatycznie wpłynął na losy Zakładu Narodowego im. Ossol­ińskich. Zaczęło się od przejęcia biblioteki i utworzenia z niej Biblioteki Lwowskiej Filii Akademii Nauk Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Równocześnie zlikwidowano Muzeum Lubomirskich, a zbiory rozdzielono pomiędzy lwowskie muzea.

Niemcy, którzy do Lwowa wkroczyli w roku 1941, powierzyli Ossolineum pod zarząd kustoszowi Mieczysławowi Gębarowiczowi, który wcześniej został potajemnie zaprzysiężony na dyrektora Zakładu przez kuratora literackiego Andrzeja Lubomirskiego.
W 1944 roku, kiedy do Lwowa zbliżał się front, Niemcy ewakuowali zbiory ważne dla kultury niemieckiej. Akcję nadzorował Gębarowicz, który wykorzystał okazję do ewakuacji zbiorów polskich. W dwóch transportach wywieziono do Krakowa blisko 2.300 rękopisów, 2.200 dyplomów, 1.800 starych druków oraz 2.3oo rysunków, kolekcję Baworows­kich, zbiory numizmatyczne i medale.

Zbiory miały zostać umieszczone w w piwnicach Biblioteki Jagiellońskiej, jednak w lipcu 1944 pojechały dalej. Porzucono je na Dolnym Śląsku – w miejscowości Adelin (dzisiaj Zagrodno). Dwa lata po zakończeniu wojny zostały przewiezione do Wrocławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska