Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnoślązacy pięknie się różnią w sprawie pomocy uchodźcom. Skończy się na gadaniu?

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski, redaktor
Grzegorz Chmielowski, redaktor Paweł Relikowski
Jesteśmy podzieleni jak zwykle. Ale wyjątkowo te podziały widać teraz, w kwestii przyjęcia uchodźców. Osobiście, jako syn wygnańca z 1945 roku spod Lwowa, stoję tam, gdzie są zwolennicy udzielenia pomocy ludziom dotkniętym wojną. Powiem krótko. Po pierwsze, dlatego, że podczas wojny Iran, kraj wyznawców Allaha, przyjął od 110 do 120 tysięcy moich rodaków, którzy wyrwali się z syberyjskich i innych obozów ZSRR. A trudno powiedzieć, by Polacy katolicy byli bliscy kulturowo i religijnie Irańczykom. Poza tym argument całkiem współczesny: mam w rodzinie kilka osób, które przyjęto w innych krajach, mogą spokojnie żyć i pracować. A biorąc pod uwagę skalę polskiej starej i nowej emigracji, uważam, że pod tym względem nie jestem wcale w mniejszości.

Po trzecie wreszcie, skoro w logo mojego kraju jest słowo solidarność, to pozostaje dyskusja jedynie o tym, jakie są możliwości przyjęcia tych ludzi. Bo wiadomo, że nie każdego cwaniaka z jakiegoś kraju Bliskiego Wschodu, który wsiada w Turcji na ponton, płynie 6 kilometrów na grecką wyspę Lesbos, wyrzuca tam na plaży dokumenty i podaje się za Syryjczyka, któremu zbombardowano dom.

Lekko i pięknie się różnię w tej kwestii z moim biskupem, czyli legnickim, który powiedział, że nie będzie apelował do wiernych o przyjmowanie uchodźców. - Bo to nie jest tylko kwestia "przyjąć uchodźców". Jest to jeszcze ważniejsze szukanie, żeby ta fala uchodźców była jak najmniejsza. To nie chodzi o to, żeby zamykać granice, tylko pomóc im być tam, gdzie są - mówi bp Zbigniew Kiernikowski. Zgoda. Ale zanim uda się zlikwidować przyczyny, czyli wygasić wojny, trzeba jednak w tym przypadku uporać się ze skutkami, bo one już są. Czyli pomóc głodnym, zmęczonym ludziom bez domu. Bo idzie zima. I w tym względzie bliższa mi jest postawa archidiecezji wrocławskiej. Akurat wrocławska Caritas przygotowuje dom dla uchodźców - ośrodek w Sulistrowiczkach, gdzie może zamieszkać od zaraz 100 osób.

Różne głosy i podziały są też w partiach. Na sesji głogowskiej rady radny Marek Sienkiewicz z klubu Jana Zubowskiego, zrzeszającego członków Prawa i Sprawiedliwości i bliskich tej partii, zaapelował do prezydenta miasta, by przyjąć uchodźców. - Chciałbym, by prezydent sprawdził, czy moglibyśmy przyjąć do Głogowa na początek trzy, cztery rodziny takich imigrantów. Chodzi mi o sprawdzenie, czy są możliwości zapewnienia pracy i mieszkań tym osobom. Ja wiem, że dla wielu ludzi taki pomysł może wydawać się kontrowersyjny, ale proszę zwrócić uwagę na jeden fakt. Miasto nam się wyludnia - argumentował Sienkiewicz, łącząc troskę o wygnańców z planem ratowania Głogowa. Czym wzbudził oczywiście zdumienie kolegów ze swojego klubu, bardziej wsłuchanych w głos partyjnej góry, która chciałaby uchodźców trzymać z daleka.

Ciąg dalszy tej sprawy jest równie ciekawy, bo prezydent Rafael Rokaszewicz z Sojuszu Lewicy Demokratycznej od razu udowodnił, że to niemożliwe, bo 200 rodzin czeka na mieszkania komunalne, bo nie wiadomo jeszcze, ile na socjalne. A co wiadomo: a no to, że SLD opowiada się za przyjęciem uchodźców "w odpowiedniej proporcji". Ale nie słowa, a czyny są najważniejsze. A w tym względzie jestem wciąż optymistą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska