Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy nasza cywilizacja mogłaby istnieć bez ropy naftowej?

Katarzyna Kaczorowska
Andrzej Krajewski za swoją książkę zajął drugie miejsce w konkursie Nagród Economicus dla „najważniejszych i najlepszych książek ekonomiczno-biznesowych poprzedniego sezonu”.
Andrzej Krajewski za swoją książkę zajął drugie miejsce w konkursie Nagród Economicus dla „najważniejszych i najlepszych książek ekonomiczno-biznesowych poprzedniego sezonu”. fot. Paweł Relikowski
Ropa naftowa zmieniła oblicze świata. I zmieniła ludzkość – mówi Andrzej Krajewski, historyk i dziennikarz, autor książki „Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowej”.

Co nam dała ropa naftowa? Ja się uczyłam w szkole, że świat zmienił się dzięki rewolucji przemysłowej, która była możliwa dzięki maszynie parowej.

Wszyscy uczyliśmy się, że kiedy w Anglii wycięto drzewa, zaczęto grodzić ziemię, bo postawiono na hodowlę owiec – fabryki tkackie potrzebowały więcej wełny, więc posiadacze ziemscy wypowiadali dzierżawcom umowy i chłopi zaczęli się przenosić do miast. Tam szukali pracy, a jak już ją znaleźli, to pracowali po 14-15 godzin. Tak zaczęła się radykalna zmiana funkcjonowania człowieka. Ropa naftowa była kolejnym etapem tej zmiany. Oczywiście maszyna parowa Watta świetnie działała, ale miała swoje ograniczenia. A ropa jako paliwo dała możliwość użycia jej w dużo lżejszych silnikach spalinowych. Silnik spalinowy po udoskonaleniu okazał się wydajniejszy niż silnik parowy. Był mniejszy, wygodniejszy i dał możliwość konstruowania takich pojazdów jak samochody, samoloty. A jeśli mamy takie urządzenia, to możemy podróżować na olbrzymie odległości. Co więcej, ludzie mogą podróżować indywidualnie. Kolej była transportem zbiorowym, dojeżdżającym do konkretnych miejscowości. A samochód dał nam wolność osobistą. Każdy może autem pojechać, gdzie chce. I tak zmieniło się funkcjonowanie całego społeczeństwa, które może się przemieszczać na ogromne odległości. To już jest rewolucja społeczna, bo świat się kurczy. Wejście na arenę ropy naftowej jako głównego paliwa było kolejną rewolucją, która zmieniła całą cywilizację.

Jest taka baśń o diable, który okradł biedaka z ostatniego kawałka chleba. Za karę miał u niego pracować przez kilka lat jako parobek. Biedakowi zaczęło się darzyć, ale na koniec kary diabeł zostawił mu prezent – wódkę. Ropa to taki diabelski dar od natury?

Ja raczej mówiłbym o niebezpieczeństwie łatwych pieniędzy. Jeżeli zarządza nimi korporacja, albo dobrze zorganizowane państwo, to zyski można pomnożyć. Wielki sukces korporacji naftowych pokazuje, że ten pieniądz rodzi kolejny pieniądz i ułatwia ekspansję zgodnie z zasadą „maksymalizacja zysków, minimalizacja kosztów, zdobywanie nowych rynków i nowych źródeł surowca”. Koszty zewnętrzne ponosi przeważnie otoczenie, a sumienie pojedynczego człowieka dość łatwo się wtedy wyłącza.

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal?

Dokładnie. Ale w przypadku państw jest trochę inaczej. Tu rządzą politycy, przywódca lub dyktator, który musi zabiegać o względy obywateli. Najłatwiej to robić, dając im pieniądze - to jest prawidłowość znana od starożytności. Jeżeli damy ludziom łatwe pieniądze, więcej nawet - zapewnimy im ich stały dopływ, to uzależniamy ich od siebie, bo jeżeli znikniemy jako przywódca, pieniądze też znikną. W państwach trzeciego świata bardzo łatwo wpadano w mechanizm gwarantowania dużych zabezpieczeń socjalnych, czego najlepszym obecnie przykładem jest Wenezuela. I tu dotykamy kolejnego ważnego aspektu - niebezpieczeństwa, jakie rodzi sytuacja, kiedy cena ropy naftowej nagle zaczyna spadać, a wydatki są cały czas takie same.

Ale taki sam mechanizm działa w Arabii Saudyjskiej czy Emiratach. Lokalni mieszkańcy są uprzywilejowaną grupą, na rzecz której pracują wysoko wykwalifikowane kadry z Zachodu i tania siła robocza ze Wschodu.

Tylko że Arabia Saudyjska wraz z kilkoma innymi państwami z tego regionu, a także z Rosją, wyciągają wnioski z faktu, że cena ropy naftowej zmienia się jak w sinusoidzie - przez kilka lat rośnie, a potem spada. Pierwszy wniosek to oczywiście próba sterowania cenami, za pomocą ograniczania lub zwiększania wydobycia. A drugi to gromadzenie bardzo dużych funduszy rezerwowych, rzędu setek miliardów dolarów, które mają pozwalać przetrwać kilkuletni okres spadku cen ropy naftowej. To zresztą ocaliło już dwukrotnie Rosję od katastrofy w XXI wieku. Takie fundusze mają Arabowie, Norwegowie, których dochody są głównie z gazu. Norweski fundusz rezerwowy wynosi ponad bilion dolarów. Na tak malutkie państwo!

W książce „Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowej” pokazujesz dwie równoległe ścieżki etyczne. Z jednej strony Amerykanin Rockefeller, „zjadający” wszystko i wszystkich na swojej drodze, a z drugiej Polak Łukasiewicz, który miał idée fixe związania pieniędzy z kapitałem społecznym. Skąd to szokująco różne podejście do ropy i bogactwa, jakie niesie ze sobą?

To jest kwestia mentalności i różnic pomiędzy Europejczykami i Amerykanami. Dla tych drugich naturalną formą egzystowania w gospodarce jest konkurencja. Wygrywa ten, który jest najlepszy. Decyduje wolny rynek, a koniec XIX wieku był jednak okresem największej liberalizacji prawa.

Liberalizacji czy raczej braku prawa?
Może tak: wolna konkurencja nie była niczym krępowana, więc wygrywali najlepsi i najbardziej bezwzględni. W Europie jest jednak trochę inaczej. Najlepszym przykładem poczucia solidarności społecznej i odpowiedzialności za najsłabszych są państwa skandynawskie, a szczególnie wspomniana Norwegia ze swoim gigantycznym funduszem rezerwowym, który pozwala jej wspierać różne inicjatywy w biedniejszych państwach świata. To jest też taka interpretacja chrześcijaństwa, w myśl której należy dzielić się tym, co się zdobyło. I, przynajmniej w Skandynawii, daleko posuniętej demokratyzacji – tam wszystkie warstwy społeczne wysyłały posłów do parlamentu. To samorząd lokalny powodował poczucie solidarności społecznej, której zwolennikiem był Łukasiewicz. Ale też pamiętajmy, że za jego życia Polska była pod zaborami, a on we wszystkim, co robił, pokazywał, że jest wielkim polskim patriotą. Również dlatego zależało mu na kwestiach pracy organicznej i pozytywistycznej, podnoszeniu poziomu życia Polaków, dbaniu o wspólne dobro w ramach całego społeczeństwa. To rzeczywiście może być szokujące, ale pionier przemysłu naftowego w Europie i pomysłodawca lampy naftowej (zbudował ją Bratkowski) nie dość, że zapewniał przyzwoite zarobki w swoich rafineriach, to jeszcze tworzył pierwsze kasy chorych, dodatkowe ubezpieczenia, fundusze emerytalne. Tym, co pozyskiwał w biznesie, dzielił się ze swoimi pracownikami. Realizował w gruncie rzeczy paternalistyczną wizję świata, stając się dla nich niczym ojciec. W tym samym czasie w Ameryce po trupach do celu szedł Rockefeller i koniec końców ta jego ekspansja okazała się skuteczniejsza i bardziej zyskowna niż to, co zbudował Łukasiewicz, który nie mając następców, pod koniec życia rozdał swój majątek.

Dlaczego przemysł naftowy stał się mitem założycielskim Ameryki?

Bo był jednym z kół zamachowych amerykańskiej gospodarki i wokół niego narodził się ów mit, w myśl którego ci najbardziej obrotni zdobywali fortuny. U podłoża była jednak bezwzględna walka: trzeba było wykopać sobie własny szyb naftowy, zadbać o wydobycie, pilnować, żeby nie zostać wygryzionym przez konkurentów, a potem trzeba było zadbać jeszcze o dystrybucję. To była nieustannie toczona walka ze światem, z przeciwnościami losu, z innymi ludźmi i Ameryka jest takim krajem walki właśnie.

Ropa jest tym paliwem, które będzie paliwem podstawowym i zawsze dostępnym?

To jest pytanie o to, czy pojawią się technologie, które pozwolą zastąpić ropę naftową. Na razie w wielu obszarach jest to niemożliwe. Jeżeli chodzi o energetykę, to elektrownie zasilane ropą wyeliminowały jeszcze kryzysy naftowe w latach 70. W tym samym czasie zaczynała się kariera odnawialnych źródeł energii. Ale cały czas ropa jest kluczowa dla transportu. Nie można też zapominać o tym, że połowa wydobywanej ropy naftowej jest przetwarzana na różnego rodzaju plastiki, których używamy na co dzień.

I coraz częściej mówi się o zagrożeniu, jakie ze sobą niosą.
Bo prawie nie ulegają biodegradacji.

Pozostając przy diabelskich darach – jak bardzo ropa naftowa ukształtowała współczesną geopolitykę?

Ropa naftowa, odwrotnie niż węgiel, występuje punktowo, tylko w niektórych rejonach świata, i to od razu odbija się w geopolityce. Jeżeli w Zatoce Perskiej są największe złoża ropy naftowej na świecie, do tego najtańsze w wydobyciu, to z automatu jest to kluczowy punkt świata. Mocarstwa są zainteresowane tym regionem; następuje wielka gra o to, kto ma największe wpływy, zaczyna się równoważenie tych wpływów tak, by nikt nie wyszedł na prowadzenie. Wszystkie państwa, które mają bardzo duże złoża ropy, od razu zyskują znaczenie strategiczne. Sojusze Iranu mają olbrzymie znaczenie dla świata, podobnie jak sojusze Arabii Saudyjskiej. Gdyby w Zatoce Perskiej nie było ropy, to nie byłaby taka bogata i miałaby trzeciorzędne znaczenie. Jej rola może byłaby trochę większa niż ta, jaką ma obecnie Afryka Środkowa. A jednak bogactwo surowcowe sprawiło, że to jest kluczowy region świata, w którym niebagatelną rolę odgrywają też kwestie religii i ustrojowe. Rządzona w sposób autorytarny, fundamentalistyczna religijna monarchia, jaką jest Arabia, siłą rzeczy zderza się z republiką Iranu. Szyici i sunnici serdecznie się nienawidzą i w efekcie mamy jeden wielki kocioł, dla którego nie ma dobrego rozwiązania, który cały czas wrze i zawsze istnieje groźba wybuchu.

Ależ on co jakiś czas wybucha. Ostatnia wojna z Irakiem całkowicie zdestabilizowała region Bliskiego Wschodu. Nie tylko Saddam Husajn nie miał broni masowego rażenia, to jeszcze zamachy na Amerykę 11 września zorganizowali Saudyjczycy, mimo że Arabia Saudyjska jest przecież sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.
I to są te paradoksy, do których paliwem jest ropa naftowa. Ona jest praprzyczyną tych konfliktów. Stany Zjednoczone podtrzymują sojusz z Arabią Saudyjską, bo to był do niedawna główny dostawca ropy dla Ameryki. Bush senior i Bush junior mają bardzo bliskie związki z amerykańskim przemysłem naftowym, przez to skazani byli na współpracę z Arabią, a na horyzoncie cały czas jest kwestia rosyjskiej ropy. Dopóki Związek Radziecki próbował rozszerzać swoje wpływy na Bliskim Wschodzie, pozostawał jednym z głównych wrogów Arabii Saudyjskiej. Teraz Saudowie dogaduje się z Rosją co do wielkości wydobycia - tak, by ceny surowca nie spadły, ale też, by nie wzrosły, bo jeżeli wzrosną, to wtedy konkurencyjna okaże się ropa ze złóż bitumicznych w USA. Jak więc widać, im dalej w las, tym więcej szybów naftowych i więcej komplikacji. Bo przecież mamy tu jeszcze Syrię, przyczółek Rosji na Bliskim Wschodzie. I kraje Azji środkowej, byłe republiki radzieckie, takie jak Kazachstan, które też mają własne złoża i rzecz w tym, by nie konkurowały z rosyjskim wydobyciem ropy. Gra toczy się o to, że te reżimy nie mogą upaść, bo chaos, jaki by wtedy zapanował, zagroziłby Rosji, całkowicie uzależnionej od surowców.

Dlaczego napisałeś książkę o ropie naftowej, a nie na przykład o Józefie Piłsudskim? Jesteś przecież historykiem z wykształcenia.

Napisałem biografię ropy pewnie dlatego, że po pierwsze takiej książki w Polsce nie było, a po drugie to jest bardzo ciekawe dochodzić do fundamentu zależności. Ropa jest właściwym paliwem zmian, jakie dotknęły naszą cywilizację w XX wieku.

To jest bardzo ciekawe, ale chyba też frustrujące, bo zaczynasz rozumieć, że są mechanizmy i zależności, w zderzeniu z którymi człowiek nie ma praktycznie żadnych szans.

Pojedynczy człowiek - tak. Jakieś szanse istnieją w krajach demokratycznych, gdzie dobrze funkcjonuje system sądowniczy, a więc można szukać sprawiedliwości. Ale rzeczywiście, moja biografia ropy naftowej pokazuje bezradność i bezsilność jednostek wobec potęgi olbrzymich pieniędzy oraz politycznych interesów.

No to powrócę do tego wątku jeszcze raz: czy ropa naftowa to jest diabelski dar dla ludzkości? Jak uważasz?

Wszystko zależy od tego, jak się wykorzystuje: i tę ropę, i pieniądze, jakie za nią idą. Dzięki ropie naftowej nastąpił olbrzymi skok cywilizacyjny, a za nim, przynajmniej na Zachodzie, nastąpił olbrzymi wzrost bogactwa społeczeństw. Ludzie mają więcej dochodów, dużo wygodniejsze życie, ba, w ogóle dłużej żyją. Nie doceniamy tego, bo zwykle docenia się to, co się traci. W przypadku ropy naftowej dużo łatwiej sprzeda się czarną legendę, ale ona wynika z tego, że każde wysoko rozwinięte państwo musi mieć dostęp do surowców energetycznych, inaczej po prostu przestaje funkcjonować. A ropa naftowa, jak już mówiłem, występuje tylko w niektórych rejonach świata, więc dostęp do niej i walka o nią - a także idąca za tym walka o pieniądze i władzę, które ona daje - powodują niestabilność i poczucie zagrożenia. I tak koło się zamyka. Gdyby energia w naszej cywilizacji była powszechnie dostępna, napięcia geopolityczne i ich skutki byłyby dużo mniejsze. Jako cywilizacja powinniśmy się jednak przygotować na to, co nastąpi za kilkadziesiąt lat. Mam na myśli czas, kiedy skurczy się dostęp do wody pitnej. To będzie najprawdopodobniej nowa oś globalnych konfliktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska