Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błaszczyk: Zostawiłbym Castellaniego

Jakub Guder
fot. Michał Pawlik
Z trenerem Impel Gwardii Wrocław Rafałem Błaszczykiem rozmawiał Jakub Guder

Gwardii stuknęło 65 lat. Sponsorzy sypnęli kasą. Wypadałoby uczcić dobrym miejscem w lidze ten jubileusz.
No tak, ale musimy też mocno stąpać po ziemi. Należy pamiętać, z jakiego pułapu zaczynają inne zespoły. W ich składach pojawiło się wiele ciekawych zawodniczek, również z zagranicy. Być może dystans kadrowy, który przez lata nas dzielił, udało się zmniejszyć. Jednak wciąż czeka nas dużo pracy, by drużyna liczyła się w rozgrywkach.

Chyba nigdy nie mieliśmy tak wyrównanej ligi.
Wszystko na to wskazuje. To będzie z pewnością najciekawszy sezon od powstania profesjonalnych rozgrywek.

Jest pan zadowolony z dotychczasowych przygotowań? Sparingi gracie bez Joanny Wołosz, chociaż brak pełnego składu to akurat nie tylko wasz problem...
W reprezentacji, która poleciała na mistrzostwa świata, są przedstawicielki sześciu klubów. Nasza sytuacja jest o tyle trudna, że rozegranie to kluczowa pozycja. Ewa Matyjaszek radzi sobie dzielnie we wszystkich turniejach. Mam nadzieję, że po powrocie Asi Wołosz 10 dni wystarczy, żeby się zgrać.

Jak wygląda w tym sezonie sprawa z Orbitą?
Z halą jest tak jak było. Część terminów jest wolnych, w innych nie mamy pojęcia co zrobić, bo przenoszenie meczów do innych miast nie jest do końca dobrym pomysłem. Trzeba brać to co jest i nie zastanawiać się nad tym, bo pole manewru jest niewielkie.

Jak zdrowie Katarzyny Mroczkowskiej? Zagra w pierwszym meczu sezonu?
Jak najbardziej. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Kasia zaczęła już treningi z piłką, ale wciąż dmuchamy na zimne. Nie chcemy niczego przyspieszać. Jej brak sprawia, że musimy w sparingach szukać innych rozwiązań. Gdy wróci, gra będzie wyglądać z pewnością inaczej. Do tego doszła niedyspozycja Moniki Czypiruk i zostałem bez dwóch atakujących.

Wracając jeszcze do wzmocnień. Przed sezonem prezes Jacek Grabowski tajemniczo się uśmiechał pytany o nowe zawodniczki. Potem wyrwało mu się, że jest po słowie a Anną Barańską. Wie pan coś o tym?
Z tego co wiem Anka będzie grała w tym sezonie w Bielsku...

Mówimy o następnym sezonie.

To jest wróżenie z fusów. Przez rok może się wiele wydarzyć, chociaż my dzięki sponsorowi zmierzamy do coraz większej stabilności. Anka nie ukrywa sympatii do naszego klubu. Może temat wróci.

Pytam o to, bo w ubiegłym roku Bogumiła Barańska mówiła, że siostry prędzej spotkają się w Gwardii niż w jakimś innym klubie.
Może same dziewczyny wiedzą coś więcej. My oczywiście jako klub zawsze możemy złożyć ofertę, ale decyzja należy do zawodniczki. Nie jeden zespół chciałby mieć ją u siebie.

Stawiacie sobie jakiś konkretny cel na ten sezon?
W lidze jest na pewno pięć zespołów, które mają większy potencjał i większe budżety. My na kluczowych pozycjach - rozegranie, libero, środek - wciąż mamy młode zawodniczki. Patrząc na liczby, nasze miejsca to 6-8. Ale nas ósma lokata nie będzie już zadowalać. Stać nas na lepszy wynik.

Kadra Jerzego Matlaka wyjechała do Japonii. Łatwo nie było: rotacje na pozycji atakującej, Katarzyna Skowrońska poza składem, ostatnio narzekania, że mamy słabych sparingpartnerów. Co się może stać na mistrzostwach?
Tamte problemy trzeba odrzucić. Stan na dzisiaj jest taki, że nie ma Skowrońskiej, ale jest Glinka, zawodniczka dobrze przygotowana i - co ważniejsze - punktująca. Trzeba dobrze zacząć z Japonią, potem też liczyć na trochę szczęścia. Dziewczyny mogą sprawić na mistrzostwach niejedną niespodziankę.

Nie stanie się nic złego, tak jak to z męską kadrą?
Ja mam własną teorię na ten temat. Sam system wiele wypaczył, a my staliśmy się poniekąd jego ofiarą. Jeśli zawodnicy muszą się zastanawiać, czy warto wygrać, czy nie, to nie jest to dobre. We Włoszech mieliśmy z taką sytuacją do czynienia właściwie na każdym poziomie rywalizacji. W Japonii nie będzie takiego systemu. Dodatkowo dziewczyny nie zaliczają się do faworytek. To nasz atut.

Jeśli ktoś mówi w obcym języku, słuchamy tego chętniej. Irytuje mnie to

To trochę dziwi, że zawodnicy, którzy mają na swoim koncie złoto mistrzostw Europy i srebro mistrzostw świata, nie wytrzymali psychicznie, a mimo systemu najwyżej doszły jednak te drużyny, które grały najlepiej.
Dobrze, ale w dalszym ciągu nie zgodzę się z sytuacją, że zespół, który wygrał grupę, trafia w kolejnej fazie na dwóch medalistów poprzednich mistrzostw świata.

Tylko że dwa mecze przegraliśmy praktycznie bez walki. U zawodników nie było nawet widać sportowej złości. A to Bułgarzy mogą mieć nasz kompleks.
Ale w tym roku przegraliśmy z nimi wyraźnie w Bydgoszczy na memoriale Huberta Wagnera. Zresztą porażka z Bułgarią żadnej drużynie ujmy nie przynosi. W dalszym ciągu będę upierał się przy swoim, bo nie dość że trafiliśmy na dwa mocne zespoły, to jeszcze w nagrodę za wygranie grupy mieliśmy... najgorszy układ spotkań. Jak ma się czuć zawodnik, który musi iść przez taką drogę? Całe szczęście, że Włosi nie zdobyli medalu, bo okazałoby się że osiągnęli swój cel.

Z zarządu PZPS-u pojawiły się głosy, że nie ma dobrych polskich trenerów, którzy mogliby zastąpić Castellaniego. Zgadza się pan z tym?
Nie. U nas jest ostatnio moda na zagranicznych szkoleniowców. Raz wychodzimy na tym lepiej, raz gorzej. Jesteśmy takim narodem, że jeśli ktoś coś mówi w obcym języku, to my tego chętniej słuchamy. Nie wiem, z czego to wynika, ale irytuje mnie to, bo jestem zwolennikiem polskiej myśli trenerskiej.

Zostawiłby pan obecnego szkoleniowca?
Najważniejsze pytanie jest takie, czy trener Castellani czuje się na siłach, by poprowadzić dalej kadrę. Jeśli zadeklarowałby, że tak, to ja bym jeszcze powierzył mu tę reprezentację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska