Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbara Zdrojewska: Lider PO w regionie? Schetyna, Siemoniak, Protasiewicz (ROZMOWA)

Malwina Gadawa
Barbara Zdrojewska, przewodnicząca sejmiku dolnośląskiego
Barbara Zdrojewska, przewodnicząca sejmiku dolnośląskiego Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska
Barbara Zdrojewska, przewodnicząca sejmiku, chce kandydować do Senatu. Wyjaśnia nam, dlaczego nie powinno się mówić, że karierę zawdzięcza mężowi i kto powinien być liderem PO we Wrocławiu. Rozmawiała Malwina Gadawa.

Czy start do Senatu w najbliższych wyborach to chęć spełnienia ambicji politycznych?

Nie, bo nie o ambicje tu chodzi. Myślę, że mamy teraz w Platformie stan poważnej mobilizacji. Są politycy, którzy odchodzą, i tacy, którym daje się nową szansę. Patrząc na moje doświadczenia, efekty pracy, a także wyniki wyborcze, w jakimś sensie naturalna jest także ta propozycja. Wcale nie jest tak, że jestem przeszczęśliwa. Zapowiada się i ciężka kampania, i bardzo trudna kadencja. Doceniam jednak fakt uznania wartości dwukrotnego prowadzenia przeze mnie listy do samorządu miejskiego i sejmiku dolnośląskiego.

Nie obawia się Pani, że wyborcom nie spodoba się to, że idzie Pani śladami męża, który jest obecnie europosłem? Niektórzy mogą porównywać Panią z Bogdanem Zdrojewskim albo twierdzić, że Pani kariera to jego zasługa...

Nie jestem debiutantką, w życiu idę własną drogą. Myślę, że nie tylko ja, ale sporo osób w polityce może mieć problem, porównując się z Bogdanem. Ma ogromną wiedzę, doświadczenie i szacunek wyborców. Wspieramy się wzajemnie bardzo. Ale gdybym uważała, że wszystko w swoim życiu zawdzięczam tylko mężowi, to nie miałabym żadnych kwalifikacji nie tylko jako polityk, ale marny byłby ze mnie człowiek.

Jakim Barbara Zdrojewska chce być senatorem?

Szanowanym także po zakończeniu kadencji. To oznacza, że powinnam być zarówno odważna, w sądach niezależna, skuteczna i dostępna w każdym dniu pełnienia swojego mandatu. Wybory w okręgu jednomandatowym, a takie obowiązują do Senatu, dają szansę rzeczywistej więzi z określonym okręgiem wyborczym, konkretnymi wyborcami. To bardzo mi odpowiada. Nie jestem zwierzęciem szczególnie stadnym i cenię sobie niezależność. Myślę, że w wyborach do senatu PO ma szansę zbudowania bardzo interesującego zespołu. Wiem, jak wiele jest do zrobienia, mam doświadczenie w tworzeniu prawa na poziomie samorządowym, jestem w zarządzie Związku Województw, a dzięki temu mam rozeznanie co do proponowanych zmian w ustawie samorządowej. Właśnie na tym szczeblu najlepiej widać wszystkie wady systemu, stare i nowe. Mam dużo zapału i lubię zmieniać rzeczywistość na lepszą. Mogę być w tych wyzwaniach skuteczna, ale ocena mojej przydatności zależy od wyborców, a nie od mojego samopoczucia. Nigdy tego nie lekceważyłam.

Platformę czeka ważny sprawdzian. To nie najlepszy okres dla partii. Czy podział na Dolnym Śląsku nie przeszkodzi w wyborczej walce? Czy zgoda między Jackiem Protasiewiczem a Grzegorzem Schetyną jest możliwa? Kto powinien reprezentować Wrocław? Do tej pory skutecznym liderem był Bogdan Zdrojewski. Wiele osób mówi, że Protasiewicz nie jest w stanie osiągnąć takiego wyniku, niektórzy przypominają mu aferę we Frankfurcie . Czy PO powinna postawić na kogoś innego? Może na Schetynę lub kogoś spoza pierwszej linii polityków? We Wrocławiu nie brakuje przecież osób, które sympatyzują z PO…

Wewnętrzne spory trzeba odłożyć. O to apelowała pani premier Ewa Kopacz na ostatnim spotkaniu z działaczami dolnośląskiej Platformy. Myślę, że o miejscu na liście powinien decydować potencjał lidera i zaufanie wyborców. Na Zarządzie Regionu rozmawialiśmy o konieczności przeprowadzenia sondaży, aby sprawdzić, czego oczekują nasi wyborcy w poszczególnych okręgach Dolnego Śląska. To rozwiązałoby część dylematów. Z Dolnego Śląska pochodzą bardzo silni liderzy krajowi: wicepremier Tomasz Siemoniak, minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna, a także Jacek Protasiewicz - obecny szef regionu, członek władz krajowych. Czas nie stoi w miejscu. PO na Dolnym Śląsku dorobiła się nowych potencjalnych liderów. Jest im ciężej, bo są mniej widoczni, działają pod większą presją i często mają wątpliwości, czy wiązać swoje życie z polityką.

W ostatnim czasie wiele mówiło się, że do PO zapisze się Rafał Dutkiewicz. Według Pani to byłby dobry krok prezydenta?

Nie. Trzeba przypomnieć, iż mowa była o tym jakiś czas temu. Dziś ani miastu, ani PO takie zaangażowanie nie jest potrzebne. Mało tego, budowałoby jedynie zbędne koszty, i to po obu stronach.

Czy ludzie Dutkiewicza powinni dostać miejsca na listach PO?

Pojęcie "ludzie Dutkiewicza" ma charakter pejoratywny. To tak, jakby założyć, iż ktoś z racji wspierania prezydenta Wrocławia już jest wart politycznej akceptacji. Tak nie jest. Mogą to być bardzo cenni kandydaci, ale też wręcz przeciwnie. Natomiast każde wzbogacenie list PO o osoby nowe, niekoniecznie uczestniczące w bieżącym życiu partyjnym, ma sens. Ważne, by w samym starcie do parlamentu była wyraźna identyfikacja programowa.

Będąc przewodniczącą sejmiku, nie czuje Pani czasem, jakby siedziała na tykającej bombie? W każdej chwili koalicja może się rozsypać. Platforma jest gotowa oddać władzę? PiS już ma kandydata na marszałka.

Dyskomfort jest. Zbudowana koalicja nie jest łatwym tworem. Ważne, że przy tych mankamentach działa. Mam wrażenie, iż mam swój udział w stabilizowaniu nie tylko pozycji marszałka, ale także budowaniu powagi samego sejmiku. Tylko ja wiem, jaki jest tego osobisty koszt. Dziś mogę jedynie dziękować praktycznie wszystkim radnym, iż dobro sprawy zwycięża nad partykularnymi interesami politycznymi lub osobistymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska