Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babatunde Aiyegbusi: W przyszłym miesiącu lecę do USA. Jeszcze o mnie usłyszycie (Rozmowa)

Piotr Janas
FOT. Paweł Relikowski
Babatunde Aiyegbusi - urodzony w Oleśnicy polski futbolista amerykański opowiadana nam, czego zabrakło mu do angażu w Minnesocie oraz o szansach na grę w NFL.

Mógł Pan być pierwszym zawodnikiem wywodzącym się z polskiej ligi w NFL, ale nie udało się. Dlaczego?

No cóż, nie ma co się oszukiwać - problemem był brak kilkunastu lat treningów na najwyższym poziomie i wiek. Byłem jedynym zawodnikiem na treningach Minnesoty, który nie jest po amerykańskiej high school. Ciężko było mi zatem konkurować z gościem, który regularnie trenował i grał w lidze akademickiej pod nadzorem specjalistów od szkolenia. Kiedy ja zaczynałem trenować, to ten sport dopiero się nad Wisłą rodził. Poza tym mam już 27 lat, co też nie zadziałało na moją korzyść. Trenerzy, mając do wyboru 22-letniego absolwenta high school, ogranego i sprawdzonego w bardzo silnej lidze akademickiej, i zawodnika, który wcześniej grał tylko w Europie, decydują się na tego pierwszego. Tutaj już dzieciom w wieku 5-6 lat tłumaczy się pewne schematy, a im dalej, tym trudniej. Sam uczestniczyłem w trenowaniu młodych zawodników w Polsce, więc doskonale wiem, jak ważne jest, aby już u najmłodszych zaszczepiać pewne nawyki. Nad taktyką w klubach NFL pracuje cały sztab ludzi. Wszyscy starają się jak najbardziej skomplikować swój system gry. Ciężko jest tak nagle wejść w to wszystko i funkcjonować tak jak pozostali. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Wielu zawodników odpadło szybciej niż ja, więc nie dużo mi zabrakło.

Rozmawiał Pan z trenerami Minnesota Vikings przed ogłoszeniem 53-osobowej kadry na sezon czy o tym, że nie załapie się Pan do drużyny, dowiedział się właśnie z tej listy?

Nie, zachowano się wobec mnie bardzo fair. Dzień przed ogłoszeniem składu na sezon zostałem zaproszony do gabinetu głównego menedżera, gdzie dowiedziałem się, że zostanę „wypuszczony”. Wyjaśniono mi dlaczego i podziękowano. Wszystko przebiegało w bardzo miłej atmosferze i nie mam do nikogo żadnych pretensji, a wręcz przeciwnie - uważam to za super przygodę. Treningi z Wikingami dały mi dużo nie tylko pod względem sportowym, ale też zmieniły nieco mój status.

Miał Pan też zapytania z innych klubów NFL. Istnieje zatem szansa, że mimo wszystko zobaczymy Pana w niedalekiej przyszłości w najlepszej lidze świata?

Istnieje. Drzwi są dla mnie cały czas otwarte. W tym sporcie bardzo często zdarzają się kontuzje, więc kluby niejednokrotnie uzupełniają składy w trakcie sezonu. Obecnie przebywam w Polsce, ale w przyszłym miesiącu wracam do Stanów Zjednoczonych, gdzie będę uczestniczył w treningach i prowadził kolejne rozmowy. Mój agent w dalszym ciągu odbiera sporo telefonów, więc zobaczymy, co się z tego urodzi. Nie ukrywam, że wolałbym znaleźć jakieś długoterminowe rozwiązanie, bo po pierwsze nie jestem już najmłodszy, a po drugie muszę patrzeć na potencjalne oferty przez pryzmat swojej rodziny. Za oceanem jest kilka ciekawych i rozwojowych lig, w których można grać, oczekując na kolejne zaproszenia z klubów NFL. Jest liga kanadyjska (CFL - przyp. PJ) czy amerykańska XFL. Jestem ambitnym sportowcem i jeśli będę się regularnie ogrywał i zbierał doświadczenie, to pojawi się jakaś ciekawa propozycja. Zapewniam, że jeszcze o mnie usłyszycie.

Powiedział Pan, że treningi z Minnesotą zmieniły Pana status. Skoro są telefony z USA, to pewnie i ofert z Europy nie brakuje. Czy dzisiaj mógłby Pan wrócić do Polski, bądź innej ligi europejskiej i liczyć na zawodowy kontrakt? Tzn. taki, który zapewniłby Panu godny byt?

W 100 proc. tak. Sezon się skończył i oferty do mnie napływają. Nawet w Polsce mógłbym liczyć na dobre warunki, ponieważ jestem łakomym kąskiem. Moim atutem jest m.in. to, że... mówię po polsku. Kluby z reguły sprowadzają Amerykanów, którzy grają i jednocześnie szkolą zawodników, ale jeszcze nie wszyscy mówią u nas po angielsku. Poza tym i treningami w klubie z najlepszej ligi świata, mam na koncie występy w bardzo silnej lidze niemieckiej. To już spory jak na Polaka bagaż doświadczeń. Na razie jednak chcę sobie dać szansę za oceanem.

Tam ma Pan zapewne możliwość zarobienia dużo większych pieniędzy. Jak zarobki w NFL mają się do zarobków w ligach na Starym Kontynencie?

Tutaj nie ma czego porównywać (śmiech). Zawodnicy wybrani w drafcie dostają 3-letnie kontrakty, które gwarantują im pensję od 100 tys. do 17 milionów dolarów miesięcznie. Futbolista, który zostanie wybranie z numerem 1, dostaje właśnie owe 17 mln. Suma ta jest systematycznie zmniejszana wraz z kolejnymi numerami zawodników wybieranych w drafcie. Oczywiście jest jeszcze cała plejada gwiazd, która zarabia wręcz niewyobrażalne pieniądze, ale już przykład draftu dobrze obrazuje różnicę. W Europie zarabia się kwoty zbliżone do średnich krajowych w danym państwie. Zdarzają się wyjątki, ale i tak mają się one nijak do przeciętnych płac w NFL. Tam jest zupełnie inne podejście nie tylko do tej dyscypliny, ale w ogóle do sportu.

W takim razie co zrobić, żeby w przyszłości młodzi zawodnicy z Polski mieli szanse na angaż w NFL?

Przede wszystkim trzeba dbać o ich rozwój fizyczny i językowy, tak aby mogli studiować na amerykańskich uniwersytetach. To najprostsza, choć wcale niełatwa droga do gry w Stanach. Na moim przykładzie widać, że warunki fizyczne to nie wszystko. Bardzo ważna jest ogłada taktyczna, ogranie i treningi na najwyższym poziomie. Jak już wcześniej wspominałem, uczestniczyłem w szkoleniu młodzieży i w przyszłości zamierzam dalej to robić. Mam nadzieję, że przetrę drogę naszym utalentowanym chłopakom do tej ligi. Teraz muszę się jednak skupić na tym, żeby wybrać dla siebie najlepsze rozwiązanie i pokazać Amerykanom, że warto spoglądać w stronę polskich talentów.

Rozmawiał - Piotr Janas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska