Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Natalli-Świat: Uśmiech, skromność, rzetelność i myszy

Hanna Wieczorek, Robert Migdał
fot. archiwum
Aleksandra Natalli-Świat, wrocławska posłanka Prawa i Sprawiedliwości. Strzegła swojej prywatności, za to chętnie mówiła o polityce

Aleksandra Natalli-Świat miała włoskich przodków (stąd nietypowe nazwisko - Natalli, choć nie miała temperamentu południowej Włoszki - jej rodzina pochodziła z Włoch północnych).
- Kłótliwa nie jestem. Rzeczywiście dużo mówię i lubię dużo mówić. Często mi się włącza niekontrolowany słowotok - opowiadała szczerze dziennikarzom naszej gazety.
Właściwie nikt nie zauważył, jak z niepozornej ekonomistki zatrudnionej w urzędach państwowych, a potem ratuszu wyrósł ceniony polityk. Mało kto zdawał sobie sprawę, że Aleksandra Natalli-Świat - nazywana przez przyjaciół Ola - od wielu lat pasjonuje się polityką.

- Jeszcze na studiach działała w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów - wspomina Jarosław Obremski, wiceprezydent Wrocławia. - W latach 80. blisko współpracowała z Adamem Lipińskim. Była odważną dziewczyną.

Studia na wrocławskiej Akademii Ekonomicznej ukończyła w 1982 roku. Pracowała w różnych instytucjach, przez jakiś czas zajmowała się na przykład statystyką ekonomiczną, aż w końcu trafiła do biura prezydenta Wrocławia, Bogdana Zdrojewskiego. W 2000 roku, przez kilka miesięcy prowadziła mu nawet biuro senatorskie.

- Była wesoła, pamiętam, że zawsze uśmiechała się, lubiła żartować - opowiada Jarosław Obremski.
A Aleksandra Natalli-Świat, choć nie lubiła plotkować, z uśmiechem opowiadała, że "Jarek Obremski i Bohdan Aniszczyk to dwa największe łasuchy w urzędzie. Obaj przepadają za słodyczami". Znajomi podkreślali, że choć nie nawiązuje łatwo przyjaźni, jak już obdarzy kogoś zaufaniem, jest lojalna do bólu. Śmiali się, że jeśli ktoś chce prawić przyjemność Oli, powinien jej kupić... mysz. Pluszową, ceramiczną, plastikową, byle nie żywą.

- Znajomi nam pomagają, dokupują kolejne sztuki... Jest ich dużo. Myszy mają to do siebie, że strasznie szybko się rozmnażają - śmiała się w rozmowie dla naszej gazety.
W pracy samorządowej zdobyła ekonomiczne doświadczenie - była w zarządzie MPK i przez krótki czas wiceprezesowała wrocławskiemu SPA. W instytucjach komunalnych zajmowała się oczywiście finansami.

Koledzy z pracy opowiadali, że Aleksandra Natalli-Świat była perfekcjonistką. Zawsze świetnie przygotowana. Ona sama podkreślała, że każdą rzecz można zrobić jeszcze lepiej. Ale twardo stała na ziemi nie oglądała się za siebie.

Koledzy z pracy opowiadali, że Aleksandra Natalli-Świat była perfekcjonistką.

- Jest wiele rzeczy, których mogłam nie robić, które mogłam lepiej zrobić, inaczej. Ale staram się sobie tego nie przypominać, nie wracam do tego. Mówię sobie: "Stało się, trudno, zamknięty rozdział". Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Staram się patrzeć w przyszłość i nie "dołować się" przeszłością - opowiadała nam w maju 2009 roku.

Praca zawodowa pracą zawodową. Niewielu orientowało się, że wolny czas poświęcała polityce. Już na początku lat 90. wstąpiła do Porozumienia Centrum Jarosława Kaczyńskiego. I od razu została wybrana do naczelnego kierownictwa PC. Potem próbowała swoich sił w innych prawicowych ugrupowaniach, aż w końcu znalazła swoje miejsce w Prawie i Sprawiedliwości.
W 2005 wrocławianie wybrali ją do Sejmu. Oczywiście z listy PiS. W parlamencie przewodniczyła Komisji Finansów Publicznych i dała się poznać jako pracowity poseł. Prawie od razu trafiła na listę najlepszych posłów w rankingu tygodnika "Polityka".

Pracowitość, świetne przygotowanie, merytoryczne podejście do pracy podkreślali jej sejmowi koledzy, nawet ci z opozycji. W 2007 r. ponownie została posłanką PiS z Wrocławia, a rok później partyjni koledzy wybrali ją na wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości.

Jej sejmowe koleżanki, nie tylko z PiS, podkreślały, że zawsze była nienagannie ubrana, zapięta na ostatni guzik. Może dlatego w ubiegłym roku znalazła się na ustach całej Polski. Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło, że będzie wraz z Grażyną Gęsicką "nową twarzą PiS". Na pytanie jak to jest być twarzą Prawa i Sprawiedliwości odpowiadała: "Nie wiem. W moim przekonaniu moja twarz nadal jest moją twarzą. I nie podlegała transformacji".

- Poznałam Aleksandrę Natalli-Świat jeszcze, kiedy pracowała we wrocławskim samorządzie - opowiada wrocławska posłanka PO Ewa Wolak. - Była bardzo skromna, zawsze świetnie przygotowana. Widać to było, kiedy stawała na sejmowej mównicy. A przy tym bardzo zaangażowana w dolnośląskie sprawy. Spotykałyśmy się czasem na różnych imprezach, na przykład dożynkach.

Chętnie mówiła o swojej pracy poselskiej, koncepcjach gospodarczych Prawa i Sprawiedliwości. Rzadko publicznie wspominała o rodzinie: mężu, matce i bracie. Czasem udawało się jedynie namówić ją na zwierzenia, gdzie spędzała wakacje.

- Każdemu z nas potrzebna jest prywatność. Ja się z tego cieszę. Moje życie prywatne jest po to, żeby odpocząć od tego, co robię w pracy. Epatowanie prywatnością nie jest w dobrym guście - podkreślała.

Chętnie mówiła o swojej pracy poselskiej, koncepcjach gospodarczych Prawa i Sprawiedliwości. Rzadko publicznie wspominała o rodzinie: mężu, matce i bracie.

Mieszkała razem z mężem i mamą na jednym z wrocławskich blokowisk, w niedużym mieszkaniu, w którym, oprócz porcelanowych myszy, od podłogi aż po sufit półki uginały się od książek.
Na półkach stały różne książki, nie tylko poważne dzieła ekonomiczne, dużo było kryminałów, bo chętnie je czytała. Pod jednym warunkiem: żeby nie były zbyt krwawe, makabryczne. Jej ulubioną autorką była Agata Christie, chętnie sięgała też po weneckie kryminały Amerykanki Donny Leon.
Podkreślała, że jest związana z Wrocławiem i Dolnym Śląskiem. Opowiadała, że do Polski centralnej po raz pierwszy pojechała jako nastolatka i przeżyła szok. Bo miasta były jakieś inne - kamienice budowane nie jedna przy drugiej, mało secesji, mało czerwonej cegły...

Ostatnimi czasy narzekała, że ma coraz mniej wolnego czasu. Brakowało go na podróże, o których marzyła, a także na sport i... taniec. Bo jako mała dziewczynka chciała tańczyć.
- Bardzo lubię tańczyć, choć teraz zdarza mi się to bardzo rzadko - opowiadała nam.
Czasu też nie miała na swoją drugą pasję - sport.

- Uwielbiam wszystko co związane ze sportem, poza sportami walki. Nie lubię, jak się biją. Niestety, nie ma już we Wrocławiu dobrej koszykówki. A kiedyś chodziliśmy z mężem i bratem na mecze. Bardzo to lubiłam, odpoczywałam wtedy. Szalika nie miałam, ale miałam trąbkę - wspominała w rozmowie z naszą gazetą. HAN, RSM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska