Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aby te święta jak najdłużej były naszym polskim Bożym Narodzeniem, a nie jakimś tam Christmas

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej Fot. Tomasz Hołod / Polskapresse
Gdy spytałem córkę, czym jej pachną święta Bożego Narodzenia, to popatrzyła na mnie jakbym przybył z dalekiej planety Kashyyyk. Tej, z której wywodzi się Chewbacca, futrzany bohater sagi „Gwiezdne wojny”. Słabo orientującym się w tej serii filmów wyjaśniam, że jego owłosienie to wyzwanie dla każdego fryzjera, a zazdroszczą mu go mój kot i pies razem wzięte.

Wracając do córki, to czułem, że moje pytanie odebrała jako atak za bałagan w pokoju, do którego notabene już się przyzwyczaiłem, jak i do kilku innych zachowań charakteryzujących dorastające pokolenie, bo odrzekła: No dobra, posprzątam na święta... Gdy o zapachy świąteczne pytam moją mamę, to natychmiast słyszę: kapusta i grzyby. Żona bez wahania stwierdza: pomarańcze... I powiem Państwu, że ta odpowiedź mojej córki powoduje, że czuję, iż jeszcze nie jest najgorzej.

Mogłaby na przykład odpowiedzieć, że myśląc o świętach, czuje zapach pewnego napoju gazowanego o ciemnej barwie, którego hektolitry w czasie świąt wożą konwoje oświetlonych ciężarówek. Albo czekoladę, którą daje fioletowa krowa. Że nie tęskni za zapachem kapusty i grzybów? Szanowni, w dobie, gdy krewetki tygrysie nagminnie polewamy sosem sojowym i ozdabiamy cząstkami limonki w otoczeniu lekko zmiksowanego awokado? Kapusta nie ma szans. Pal licho kapustę, wątroba się ze mną zgodzi, najważniejsze, by córka pamiętała o babci. I dlaczego jej przodkowie lubili takie potrawy i dlaczego akurat 24 grudnia.

Pomarańcze? Teraz są dostępne pewnie w wielu odmianach całą dobę. Moja żona pamięta o nich, bo gdy była w wieku córki , z niecierpliwością oglądała Dziennik Telewizyjny, który przed świętami obwieszczał, że do portu gdyńskiego wpłynął transport tych owoców z Kuby. Widomy to był znak, że już niedługo Wigilia i raz do roku rodzina skosztuje cząstkę tej egzotyki. Ale co tam teraz pomarańcze, gdy na stole liczi, figi, granaty, kiwano, pomelo...

Pal licho pomarańcze. Najważniejsze, by córka pamiętała o matce. Teraz i w przyszłości, gdy świat zdobędzie, gdy może w innym mieście, kraju czy na innym kontynencie będą jej wmawiali, że ważne jest tylko to, by się zrealizowała. Bardzo ważne, ale nie mniej, by nigdy nie zapomniała, że świat nie zaczął się w dniu jej narodzin. Że ten zapach pomarańczy nigdy by jej mamie tak dobrze się nie kojarzył, gdyby nie mogła go czuć w gronie swoich najbliższych.

Dzieci już tak nie czekają na święta Bożego Narodzenia? A kiedy kilkadziesiąt lat temu się one zaczynały? W Wigilię. A teraz czasami nawet przed 1 listopada, gdy na półkach sklepowych pojawiają się bombki, choinki, mikołaje z czekolady, a z głośników rozbrzmiewa „Last Christmas”. I czekam (czytaj: obawiam się) momentu, kiedy jakiś wolnomyśliciel stwierdzi, że trudny wyraz Boże Narodzenie obraża uczucia językowe innych nacji i może lepiej to nazywać Christmas... Bo jak z roku na rok, i to coraz częściej, okazuje się, że w niektórych miejscach ludzie przestają świętować, gdyż mogliby urazić uczucie religijne innych? Ostatnio nawet gdzieś w katolickich Włoszech! A moje uczucia, a moich bliskich, ludzi, którzy byli wychowani w tej tradycji od pokoleń, nie liczą się?!

Żeby zawsze się liczyły, żeby nikt nam nie zabrał naszego „ż”, choinki rozświetlonej, tradycji betlejemskiej szopki i kapusty z grzybami choć raz do roku. A przede wszystkim, byśmy pamiętali o naszych rodzicach, a nasze dzieci o nas. Tego Państwu życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska