Wypadek na Zielonogórskiej. Ojciec i syn trwale okaleczeni
- 47-latek został zatrzymany w miejscu pracy. Był zaskoczony wizytą kryminalnych - poinformowała we wtorek (2.04) mł. asp. Malwina Trochimczuk z białostockiej komendy miejskiej.
Do zatrzymania doszło w Wielki Piątek. Mężczyzna poszukiwany był przez sąd do odbycia kary 6 lat pozbawienia wolności za spowodowanie wypadku drogowego w stanie nietrzeźwości, ucieczkę i nieudzielenie pomocy. Na początku postępowania był tymczasowo aresztowany. Prawomocny wyrok w czerwcu 2022 r. wysłuchał ze spokojem. Odpowiadał już wtedy z wolnej stopy. Za kraty jednak nie wrócił i ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Aż do teraz.
Czytaj też:
Chodzi o głośną sprawę wypadku na ul. Zielonogórskiej w Białymstoku. Ofiary pijanego kierowcy to mężczyzna z 9-letnim synem, którzy przechodzili przez ulicę na zielonym świetle. Obaj w stanie ciężkim trafili do szpitala. Mieli liczne złamania, uszkodzenia mózgu i płuc. Potrącony chłopiec doznał niedowładu kończyn i jest kaleką. Jego ojciec stracił wzrok w jednym oku.
Wypadek na Zielonogórskiej. Podejrzany próbował zacierać ślady
Do tragedii doszło 19 października 2020 r., około godziny 20. Kierowca fiata stilo - jak wynika z opinii biegłego i zeznań przechodniów - nawet nie hamował, po czym uciekł z miejsca zdarzenia. To świadkowie wypadku wezwali pomoc.
Gdy policja szukała sprawcy, Marcin G. próbował zacierać ślady. Aby nie wzbudzać podejrzeń sąsiadów, uszkodzony samochód zaparkował w innym miejscu. Po tym wrócił do mieszkania i... poszedł spać.
Zobacz także:
Pracujący nad sprawą kryminalni zabezpieczyli m.in. zapisy monitoringów z trasy poruszania się sprawcy wypadku. Policja opublikowała też komunikat do mediów o poszukiwaniach kierowcy. W wyniku odzewu, następnego dnia, na jednym z białostockich osiedli mundurowi odnaleźli samochód i zatrzymali Marcina G.
Wypadek na Zielonogórskiej. Ofiary prosił o wybaczenie, ale nie poddał się karze
Ten sam wyznał, że prowadził pod wpływem alkoholu. Okazało się, że pił ze swoim znajomym, z którym remontował mieszkanie. W drodze do domu doszło do potrącenia. G. twierdził, że nie zauważył czerwonego światła. Odjechał w szoku. Według wyliczeń biegłego, w chwili zdarzenia mógł mieć od 1,6 do 2,5 promila we krwi.
Groziło mu od 2 do 12 lat więzienia. Prokurator wnosił o 9 lat więzienia, obrona o najniższą z możliwych sankcji. Oskarżony nie był wcześniej karany. Przyznał się, ofiary prosił o wybaczenie. Sąd uznał, że to za mało. Skazał białostoczanina na 6 lat pozbawienia wolności. Orzekł do tego dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, 5 tys. zł na cele społeczne oraz nawiązki po 20 tys. zł na rzecz pokrzywdzonych.
Warto przeczytać:
Średnio co 10. wypadek drogowy w Podlaskiem powoduje pijany kierowca. Rząd szykuje bat na piratów
W tym samym procesie odpowiadała też Anna F., ówczesna konkubina G., która w momencie wypadku podróżowała z nim w samochodzie. Oskarżona o nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku została ostatecznie skazana na 3 miesiące więzienia. Na poczet kary sąd zaliczył 50-latce okres 3-miesięcznego aresztu.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?