To była zwyczajna niedziela, kiedy pan Artur wyszedł pobiegać. Od kilku lat było to jego pasją. Jednak wieczorem, 30 marca, nie wrócił ani po godzinie, ani po dwóch. - Kiedy o 21 męża nie było w domu zaczęłam się poważnie niepokoić - mówi Natalia Lewicka.
Informację o tym, że zaginiony Artur Lewicki może być mężczyzną potrąconym przez samochód na ul. Wojska Polskiego (nie miał przy sobie dokumentów, red.) przekazała rodzinie policja. Poszkodowany był już wtedy w szpitalu przy ul. Borowskiej. - Kiedy na miejscu usłyszałam, że mąż jest w trakcie operacji ortopedycznej odetchnęłam z ulgą - opowiada żona poszkodowanego. - Dopiero później okazało się, że złamanie to tak naprawdę nic w porównaniu z obrażeniami głowy, których doznał podczas potrącenia.
Diagnoza lekarzy była miażdżąca: trwały uraz mózgu. - Mąż nie mówił, nie ruszał się, tylko od czasu do czasu otwierał oczy - opowiada . - Mówiono nam, że ten stan prawdopodobnie się nie zmieni. Na szczęście nawet z najtrudniejszych sytuacji można znaleźć wyjście. W szpitalnej kaplicy rodzina spotkała księdza. - To on opowiedział nam o mężczyźnie, który był w podobnym stanie co Artur, a dzięki rehabilitacji wrócił do zdrowia - mówi Natalia Lewicka. - Zadzwoniliśmy do jego mamy. Dzień później pani Beata odnalazła nas w szpitalu, przekazując informacje na temat rehabilitacji, którą w podobnych przypadkach zaleca pacjentom jeden z bydgoskich profesorów. Dostaliśmy płytę z informacją, jak wykonywać ćwiczenia.
Walka o powrót Artura Lewickiego do normalnego funkcjonowania rozpoczęła się jeszcze w szpitalu. - Podstawowe założenia to stymulacja całego ciała pacjenta przynajmniej dwa razy dziennie - mówi pani Natalia. - Do ćwiczeń jednorazowo potrzeba czterech osób. Szczerze mówiąc byłam przerażona na myśl o tym, jak to wszystko zorganizujemy, kto nam pomoże. Ale tutaj okazało się, że zawsze możemy liczyć na przyjaciół. Od wielu tygodni w domu państwa Lewickich codziennie pojawiają się ludzie, którzy rehabilitują mężczyznę.
- To nasi znajomi, przyjaciele - mówi wzruszona. - Mamy harmonogram, dzięki któremu wiemy, kto i kiedy może przyjść pomóc.
Praca już dała rezultaty. Pan Artur potrafi samodzielnie umyć zęby, zjeść, potrafi skinąć głową. - I śmieje się z opowiadanych dowcipów - mówi jego żona, mając świadomość, że i przed nimi jeszcze dużo pracy. - Nie poddajemy się - mówi. - Wierzę w słowa, które usłyszałam od jednego z lekarzy. Że trzeba zrobić wszystko, nawet zapożyczyć się, żeby go uratować. Bo można. Nie mam co do tego wątpliwości.
Rehabilitacja, której jest poddawany pan Artur, na razie wystarcza. - Ale niebawem będziemy musieli szukać pomocy w specjalistycznych ośrodkach, a to wiąże się z ogromnymi kosztami - mówi. Stąd prośba o pomoc. Każdy, kto chce jej udzielić Arturowi Lewickiemu może wpłacić pieniądze na konto: Dolnośląska Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia Bank Pekao S.A. I Oddział Wrocław 45 1240 1994 1111 0000 2495 6839 z dopiskiem: darowizna na cele ochrony zdrowia “DLALEWEGO”.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?