Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Joker Gollob dał sygnał - po złoto Drużynowego Pucharu Świata!

Wojciech Koerber
Tomasz Gollob chwilę po tym, jak ograł Jasona Crumpa. W kolekcji ma już pięć tytułów DPŚ
Tomasz Gollob chwilę po tym, jak ograł Jasona Crumpa. W kolekcji ma już pięć tytułów DPŚ photopress
Z błota do złota - tak określiły media polskie zwycięstwo w Drużynowym Pucharze Świata sprzed dwóch lat. Wówczas nasi fatalnie zaczęli na bagnistym leszczyńskim torze, lecz selekcjoner Marek Cieślak nosi przecież ksywkę Shrek. Zatem umie się na tych bagnach poruszać. I wmówił podopiecznym, że oni również. Przed rokiem w duńskim Vojens udało się natomiast wyrwać złoto z paszczy lwa. A w sobotni wieczór w Gorzowie?

Wyciągnęli asa. Czyli jokera
Tu znów trzeba było wracać z dalekiej podróży, by to złoto obronić. Pod koniec drugiej serii miała już Australia osiem oczek przewagi nad gospodarzami. Do akcji musiał zatem wkroczyć joker, którego punkty liczone są podwójnie. Tomasz Gollob zmienił więc waleta Piotra Protasiewicza, który po pierwszym swoim starcie był golutki, gdy chodzi o dorobek punktowy. I joker zrobił swoje, mijając w polu Kennetha Bjerre oraz linię mety na prowadzeniu. To był impuls. Polacy w jednej chwili dobili do czołówki, znów poczuli krew. Początkowo strach miał jednak wieeelkie oczy.

W drugim wyścigu na wyjściu z pierwszego łuku rzeczywiście pociągnęło młodego Kangura Darcy'ego Warda, lecz miejsca pod bandą nie zostawił Jarosławowi Hampelowi z premedytacją. Mały, najszybsze sprzęgło kraju (taki szybki jest z reguły na starcie), stał się kanapką i brzydko upadł na przeciwległej prostej. Efekt - zbity łokieć.

Bieg nr 5 - tu na pierwszym łuku zderzył się z dmuchaną bandą Janusz Kołodziej i sporo stracił sił, by się spod tych poduszek wygramolić. Fizjoterapeucie naszej ekipy, dr. Jerzemu Buczakowi - to on opiekuje się też szczypiornistami Wenty - zaczęło brakować rąk, a trzeba było jeszcze wylać kubeł zimnej wody na głowę Golloba. Kapitan polskiego okrętu raz po raz wściekał się, gdy pan Jim Lawrence przerywał biegi, doszukując się nierównych startów tam, gdzie ich nie było. No, ale różne są sposoby na przejście do historii.

- Stresu było, ale Bozia pomogła - mówił nam w niedzielne południe selekcjoner Cieślak, choć nie był już selekcjonerem, lecz znów trenerem Falubazu. Wdychał już metanol na zielonogórskim stadionie, szykując swoją ligową ekipę na wieczorne starcie z Tauronem Azotami Tarnów. Czyli m.in. z Krzysztofem Kasprzakiem. Dziś kumple, jutro rywale. Taki jest speedway, cyrk objazdowy.

Prezes obiecał repliki
- Ja musiałem tego jokera od razu wykorzystać. Trzeba było drużynę budować, rywali dojść, bo nic nam nie szło. Wszystko przez ten czwartkowy baraż. Tor jeżdżony przez cztery dni non stop robi się innym torem, żeby nie wiem jak z nim walczyć. Nawet Nicki Pedersen, który startuje w Gorzowie na co dzień, nie wiedział, o co chodzi. Do tego najgorsze okazało się wyjątkowo pierwsze pole, z którego w pierwszej fazie ruszaliśmy najczęściej - analizował Cieślak. Ze swoją kamandą sięgnął po złoto - powtórzmy to - trzeci raz z kolei. Czy w związku z tym Puchar im. Ove Fundina rzeczywiście otrzymają
Polacy na własność?

- No nie, wygląda na to, że nie. Rozmawiałem jednak z szefem Głównej Komisji Sportu Żużlowego Piotrem Szymańskim, obiecał, że przez zimę zrobią nam repliki. Dla mnie jednak najważniejszy jest medal. To, że wciąż jesteśmy drużynowymi mistrzami świata - wyjaśnił Cieślak, przypominając niejako władzom polskiego sportu, że w speedwayu Drużynowy Puchar Świata to rzeczywiście nic innego jak drużynowe MŚ. Nie wszyscy w urzędzie mieli tę wiedzę, gdy nagradzano polskich medalistów MŚ.
PePe i oklaski w Gorzowie
Pieczątkę na złotym sukcesie postawił w przedostatnim wyścigu Hampel, wygrywając przed australijskim jokerem Chrisem Holderem. Zatem Gollob, wyjeżdżając do ostatniej potyczki, nic już nie musiał. Nie byłby jednak Gollobem, gdyby w tak doniosłej chwili, przed swoją publiką, nie zechciał ograć Jasona Crumpa. Więc go ograł po heroicznym boju. Świętowania do rana być jednak nie mogło.

- Gdzie tam. Pokręciliśmy się jeszcze trochę po torze i każdy ruszył w swoją stronę. Dziś trzeba już w lidze zapierniczać - wyjaśnił Cieślak, który pod bronią miał m.in. swojego podopiecznego z Falubazu, Protasiewicza. I PePe też spisał się na złoto. Nie miał komfortowej sytuacji, gdy zaczął od zera, a za chwilę musiał ustąpić miejsca Gollobowi. Wrócił jednak do gry o najwyższą stawkę, dwukrotnie zwyciężył, pokazał, że jednak nie musi się spalać przy okazji każdej wielkiej imprezy. Teraz winno mu być łatwiej, a najbliższy cel 36-latka do powrót do cyklu Grand Prix. Na przyszły rok.

- Już chyba nie doczekam takiego momentu, że znów tyle oklasków otrzymam na tym stadionie - radował się Protasiewicz, w Gorzowie wróg publiczny numer 1, bo przecież reprezentant znienawidzonego Falubazu. Niemal każdy, poza Duńczykami, znalazł zresztą jakiś przyczynek do własnej radości.

- Trzecie miejsce jest lepsze niż czwarte. No i fajnie, że udało się przy okazji skopać tyłki naszym sąsiadom, Duńczykom - śmiał się Szwed Fredrik Lindgren. Widać, Kargule i Pawlaki funkcjonują także w wersji skandynawskiej, nie tylko na ziemi lubuskiej.

Za rok w szwedzkiej Malilli
A na razie wracamy do ligowej rzeczywistości. Po szósty złoty krążek DPŚ w ogóle, a czwarty z rzędu, będziemy się bili za rok. Gdzie? - Słyszałem, że w Malilli - zdradził nam Cieślak. Może to i dobrze. Na szwedzkiej ziemi jeszcze nas nie ozłacano.

Finał Drużynowego Pucharu Świata na żużlu - sobota, Gorzów Wlkp., Stadion im. Edwarda Jancarza
1. Polska 51:
Krzysztof Kasprzak 8 (2,1,0,3,2), Jarosław Hampel 11 (2,0,3,3,3), Tomasz Gollob 17 (1,3,6!,3,1,3), Piotr Protasiewicz 8 (0,-, 3,2,3), Janusz Kołodziej 7 (1,1,0,3,2).

2. Australia 45: Jason Crump 13 (3,3,2,3,2), Darcy Ward 4 (w,2,1,0,1), Troy Batchelor 10 (3,0,2,2,3), Davey Watt 3 (1,0,1,1,0), Chris Holder 15 (3,3,2,3,4!).

3. Szwecja 30: Andreas Jonsson 1 (1,0,0!,0,-), Fredrik Lindgren 12 (3,1,3,2,2,1), Antonio Lindbaeck 8 (0,3,2,1,1,1), Jonas Davidsson 2 (2,0,0,-,-), Thomas H. Jonasson 7 (0,2,2,1,2,0).

3. Dania 29: Mads Korneliussen 3 (0,2,1,0,-), Bjarne Pedersen 3 (1,2,0,-,0), Niels Kristian Iversen 8 (2,1,1,1,3), Nicki Pedersen 5 (3,1,1,0,0,u), Kenneth Bjerre 10 (2,2,3,0!,2,1).
Tytuły DPŚ (rozgrywany od 2001 roku jako kontynuacja DMŚ): 1. Polska 5, 2. Dania, Szwecja i Australia po 2. Medale zdobywało, jak na razie, pięć ekip (również Wielka Brytania).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska