Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmienić ustawę, by ratować partię? Zero problemu. A gdy chodzi o życie?

Agata Grzelińska
Agata Grzelińska
Agata Grzelińska Tomasz Hołod
Czytam o 14-latku ze Świętokrzyskiego, którego życie nie oszczędza. Chłopiec zachorował na wyjątkowo ciężką postać raka jelita. Taką, która dotąd nie występowała u dzieci. Ale to nie koniec nieszczęść. Walczący o życie nastolatek ma przeciwko sobie nie tylko groźny nowotwór, ale też bezdusznych urzędników. Jak podaje jeden z portali, Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce sfinansować leczenia chłopca, bo... jest za młody.

Przypominam sobie bardzo podobną historię ośmiolatka z Dolnego Śląska, który choruje na stwardnienie rozsiane. U tego chłopca SM postępuje nietypowo szybko. I znów, jest w Polsce lek, który może tę nieuleczalną chorobę spowolnić. Lek refundowany, ale dopiero od 14. roku życia. Rodzice chłopca muszą więc stawać na głowie, by zdobyć pieniądze na kurację, którą innym opłaca państwo. W tej historii pojawiło się światełko w tunelu, czyli szanse, że NFZ jednak za leczenie chorego na SM dziecka zapłaci. Przynajmniej jest taka obietnica.

Żadnej obietnicy nie usłyszeli natomiast i, jak pisze wiceminister zdrowia Sławomir Neumann w odpowiedzi na poselską interpelację, nie usłyszą ludzie, którzy tracą czy już stracili wzrok z powodu zaćmy. Wprawdzie porównując sytuacje obu wspomnianych chorych chłopców i ludzi czekających na zabieg usunięcia zaćmy, ci drudzy są w o niebo lepszym położeniu. NFZ zapłaci za operację usunięcia zaćmy. Wprawdzie trzeba czekać 3-4 lata, ale akurat to nie jest problemem. Jak zapewniają okuliści, ok. 95 procent pacjentów po operacji usunięcia zaćmy odzyskuje wzrok, niezależnie od tego, kiedy wykona się zabieg. Zatem w czym rzecz?

W tym, że pacjent ma brać, co dają i nie marudzić. Okuliści, którzy mają do wyboru: przeprowadzić więcej operacji i przywrócić wzrok większej liczbie osób, czy wszczepiać swoim pacjentom lepsze soczewki, z reguły wybierają tę pierwszą opcję. Nie są więc mitem opowieści ludzi, że w jednym szpitalu publicznym wszczepiają lepsze soczewki, a w innym gorsze. Bywa jednak tak, że ktoś, kto traci wzrok z powodu zaćmy, ma przy okazji inną wadę wzroku. Dzisiejsza medycyna czyni cuda i można takiej osobie przy okazji usuwania zaćmy wszczepić soczewkę, która jednocześnie skoryguje inną wadę wzroku. Pięknie, prawda? Tyle że taka lepsza soczewka jest droższa. Ale jeśli można raz na zawsze przejrzeć na oczy, to czy warto dopłacić i poprosić o tę droższą? Pytanie tylko z pozoru jest retoryczne.

Pewnie, że warto, tyle że nie można. W Polsce zdaniem urzędników, bo na dopłaty nie pozwalają przepisy. Chcesz mieć lepszą soczewkę, płać za całość, chcesz na NFZ, bierz, co dają. No, chyba, że wyjedziesz na zabieg do Czech. Wtedy NFZ będzie mógł zwrócić ci część kosztów leczenia. Absurd? Nie większy niż ten z nieopłaceniem leczenia dziecka, bo... jest dzieckiem.

Ciekawe, że ci sami politycy (nie mam teraz na myśli żadnej konkretnej opcji politycznej, bo absurdy związane ze służbą zdrowia pojawiały się i pojawiają niezależnie od tego, która partia rządzi) potrafią błyskawicznie zmieniać prawo, gdy jest to w ich interesie. Trzeba zmienić zapis w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, by ratować kolegów z partii? Proszę bardzo, raz-dwa zbieramy się, głosujemy i już! Załatwione.

A kiedy chodzi o ludzkie życie? Dodajmy życie jakiegoś mało przezornego dziecka z Dolnego Śląska czy Świętokrzyskiego, które nie pomyślało i nie zapisało się w porę do partii? No cóż. Taki los.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska